wtorek, 30 lipca 2013

PRZECZYTAJ, PROSZĘ.

Obiecałam, że wrócę do Was z nowym blogiem, ze świeżą głową i odświeżonymi pomysłami. Stało się tak nawet wcześniej niż sądziłam. :)

BLOG

Zapraszam zainteresowanych. :) Zaraz powinien pojawić się prolog. :*

sobota, 20 lipca 2013

XXV ZAKOŃCZENIE

Stephanie:
 Delikatnie otworzyłam drzwi i weszłam do sali. Okazało się, że w pomieszczeniu leżał tylko Matthew. Spojrzałam na jego pokiereszowaną twarz, blade ręce i wszędzie te różnorakie kable. Pojedyncze łzy zaczęły spływać po mojej twarzy, ale nie starałam się ich nawet zatrzymać, bo teraz skupiłam się tylko na Matthew. Wszystko przeze mnie. To ja doprowadziłam do tego wypadku i nie wybaczę tego sobie do końca życia. Na tą chwilę wiem jedno - zostanę z nim tutaj dopóki się nie obudzi, nawet jeżeli tuż po tym mnie stąd wyrzuci. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i napisałam szybko sms'a tacie o zaistniałej sytuacji. Nie mogę uwierzyć, że przez moją głupotę to wszystko się tak potoczyło. Co jeżeli on się nie...? Nie, nie mogę tak myśleć...

 - Matthew, wiem, że mnie słyszysz. Jestem tego pewna, więc posłuchaj. Zostanę tutaj, okej? Choćby nie wiem co nie ruszę się stąd i zostanę z tobą dopóki się nie obudzisz. Nie opuszczaj mnie proszę, jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie... - spojrzałam na jego twarz. Żadnej reakcji. Westchnęłam i usiadłam na fotelu obok łóżka.

*SOBOTA, DWA DNI PRZED WYJAZDEM STEPHANIE W TRASĘ*
  Mój tato i rodzice chłopaka stracili już nadzieję. Minęło tyle czasu, a on się nie budził. Obiecałam, że zostanę choćbym miała przełożyć to zasraną "trasę" i słowa dotrzymam, nawet jeżeli trwało by to wieczność. Próbowałam wszystkiego. Starałam się na wszelkie sposoby, by chłopak się ocknął, ale to nie przynosiło efektów.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=OCBzGYskBJs (Czytelniku, proszę przeczytaj tłumaczenie http://www.tekstowo.pl/piosenka,justin_bieber,nothing_like_us.html i nie przyśpieszaj podczas czytania, wczuj się. )

Mówiłam do niego, przytulałam, całowałam go, a on nadal nic... Moment, cofnij. Słowa czy gesty na niego nie wpłyną. Sama się o tym przekonałam, trzeba czegoś głębszego. On potrzebuje muzyki... Czemu ja na to wcześniej nie wpadłam? Dlaczego nie pomyślałam o tym od razu? Przecież to takie banalne...  Usiadłam na łóżku, obok chłopaka i ujęłamgo dłoń w swoją.



Lately I've been thinking, thinking 'bout what we had


I know it was hard, it was all that we knew, yeah.


Have you been drinking, to take all the pain away?


I wish that I could give you what you deserve


'Cause nothing can ever, ever replace you


Nothing can make me feel like you do.


You know there's no one, I can relate to


I know we won't find a love that's so true.


There's nothing like us, there's nothing like you and me


Together through the storm.


There's nothing like us, there's nothing like you and me


Together.


Kolejne słowa wypływały z moich ust. Zaczęłam się denerwować, bo mimo moich starań on nie reagował.


I gave you everything, baby, everything I had to give


Girl, why would you push me away?


Lost in confusion, like an illusion


You know I'm used to making your day.


But that is the past now, we didn't last now


Guess that this is meant to be, yeah.


Tell me was it worth it? We were so perfect


Baby I just want you to see

There's nothing like us, there's nothing like you and me


Together through the storm.


There's nothing like us, there's nothing like you and me


Together.



Łzy spływały po mojej twarzy. To nie ma sensu. Już się nie obudzi... Nie zwraca uwagi na muzykę, więc nie wróci już do nas - starałam przyswoić sobie te zdania. Zamknęłam oczy, starając się zatrzymać płacz, kiedy wzdrygnęłam się czując na nadgarstku dłoń. Rozchyliłam szybko powieki. Boże, to niemożliwe...

- Śpiewaj, proszę - szepnął chłopak. Zerwałam się z łóżka i wybiegłam z sali w poszukiwania lekarza.
 
*KILKANAŚCIE MINUT PÓŹNIEJ*

 Czekałam przed drzwiami do sali. Ręce drżały mi, a sama nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Obudził się! W końcu się obudził! Po kilku minutach stania z pokoju wyszedł lekarz. Nic nie powiedział tylko się do mnie uśmiechnął i gestem zaprosił do środka. Kiedy przekroczyłam próg zostawił nas samych. Podeszłam powoli do Matthew.
 - Stephanie, posłuchaj mnie... Przepraszam za wszystko. Nie sądziłem, że to wszystko pomiędzy nami obróci się przeciwko tobie, a teraz... Wiem, rozumiem, nie chcesz dalej tego ciągnąć. Dziękuję ci za pomoc, bo to dzięki tobie wróciłem.. To twój śpiew mnie obudził, a mi pozostaje ci tylko życzyć dalszych sukcesów i niech ci się z Gregiem dobrze powodzi - uśmiechnął się blado i zaraz odwrócił wzrok. 
 - Co ty pieprzysz człowieku. Siedzę tu od kilku dni dzień w dzień, jak wychodzę ze szpitala to na jakieś trzy godziny do domu się przespać i odświeżyć, a potem wracam. Przez ten cały czas starałam się cię jakoś rozbudzić i wierz mi na słowo dopiero dzisiaj wpadłam na pomysł ze śpiewaniem. Ty naprawdę sądzisz, że chciałabym kiedykolwiek być z Gregorym? On tak szybko zniknął z mojego życia jak do niego przybył. Podobno gdzieś wyjechał. Wiesz co mówiłam ci tu dzień w dzień, kiedy byłeś w śpiączce? - potok słów wypływał z moich ust. Nie czekałam na odpowiedź chłopaka tylko dalej kontynuowałam. - Powtarzałam ci, że cię kocham i nie opuszczę. Po twojej wizycie w studiu nie potrafiłam spać w nocy, bo ryczałam jak głupia. Tęskniłam za twoim zapachem, za twoim wyglądem, za twoim dotykiem i smakiem ust, cholernie tęskniłam i chciałam jak najszybciej odzyskać. Teraz wiem, że to "rozstanie" to był mój kolejny błąd. Życie bez ciebie to jak życie bez tlenu. Po tym wszystkim co przeze mnie wycierpiałeś nie zdziwiłabym się gdybyś mnie stąd wyrzucił - powiedziałam i spojrzałam wprost w jego oczy.
 - Chodź tu - wskazał na miejsce obok siebie. Usiadłam, a on również podniósł się do pozycji siedzącej. - Nigdy bym cię nie wyrzucił, bo cię kocham i nigdy więcej nie wypuszczę, zrozumiano?- uśmiechnął się i objął mnie w talii.
 - Ale Matt, to moja wina, że tu trafiłeś. Mogłam temu zapobiec...
 - Nie gadaj głupot, tylko mnie pocałuj - chłopak nachylił się i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
 - Matthew, mam pytanie - oderwałam się po chwili, by zaczerpnąć powietrza.
 - Tak, kochanie? - pogłaskał mój policzek wierzchem swojej dłoni. 
 - No, bo jadę w poniedziałek w trasę. Mógłbyś mi towarzyszyć? - zapytałam się. Poczułam jak policzki robią mi się gorące, a motylki znowu szaleją w moim brzuchu. 
 - Jeżeli mnie wypiszą do tego czasu, to oczywiście - tym razem to ja natarłam na jego wargi. Po chwili nasze języki już walczyły o dominację. Chciałam tak trwać w jego objęciach, smakować jego słodkich, soczystych ust i czuć jego obecność. Nic więcej do szczęścia nie było mi potrzebne. 

Perspektywa niczyja: 
 W ten oto sposób dotarliśmy do końca historii Matthew i Stephanie. Nauczyła nas ona, że o szczęście trzeba walczyć i nigdy się nie poddawać. Pamiętajcie - zawsze możecie spełnić swoje najskrytsze marzenia, wystarczy tylko uwierzyć we własne możliwości. 

Never Say Never & Believe 

_____________________________________________

Co mogę powiedzieć? Dotarliśmy po tych kilku miesiącach do końca historii. Przykro mi jest żegnać się z czytelnikami. ale pamiętajcie - wrócę, już niedługo z nowym opowiadaniem, a o nim trochę więcej pod wcześniejszą notką. :) Aktualnie znajdziecie moją twórczość o tu - http://makemeyourshawty.blogspot.com/ :*


Zależałoby mi również, żeby każdy z Was napisał coś od serca pod tym rozdziałem, tak na pamiątkę. 

XXIV

*PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM, CHOLERNIE WAŻNE!*
Stephanie:
 Wiecie jak to jest stracić najważniejszą osobą w swoim życiu? Jak to jest co wieczór wypłakiwać morze łez w poduszkę? Kiedy nie widzę jego ciepłych oczu i szerokiego uśmiechu na twarzy? Gdy nie mogę poczuć jego zapachu, ani posmakować soczystych ust? Nikomu tego nie życzę, nawet największemu wrogowi. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja zawiniłam. To ja spieprzyłam to wszystko, to z mojej winy Matthew, którego kochałam jak nikogo innego odszedł i raczej nie wróci. Nie wróci? Już sama nie wiem czego chcę. Może wróćmy do konkretnych zdarzeń, bo od incydentu w studiu wiele się wydarzyło.
 Po nagraniach płyta została "poprawiona" i ruszyła w świat.Co mogę powiedzieć? Wilson ma niezłe kontakty. Data premiery to tym samym dzień powrotu do Nowego Yorku. Nie wyobrażacie sobie jak byłam zaskoczona, kiedy dotarłam z tatą pod wieżowiec w którym mieszkamy, a pod wejściem czekała na nas garstka fotoreporterów. Mimo, że James ostrzegał nas, że możemy natrafić na jakichś paparazzi to nie mówił nam, że będzie ich, aż tylu. Wychodząc z auta poczułam tylko uścisk mojego taty, który starał się nas przepchać przez to zbiorowisko. Docierając na górę nie wiedziałam co powiedzieć, więc od razu weszłam do swojego pokoju i włączyłam telewizor. Kolejna niespodzianka - na jednej ze stacji informacyjnych był właśnie emitowany wywiad z moim producentem, a co śmieszniejsze - odpowiadał na pytania o mnie. Pośpiesznie wyłączyłam urządzenie i schowałam się w warstwach pościeli na łóżku. Po co to wszystko? Nic z tych rzeczy mi nie pomoże, nic, ani nikt nie odda mi Matt'a.

*KILKA DNI PÓŹNIEJ*

 Nie sądziłam, że jedna głupia płyta i kontrakt tak potrafią człowiekowi uprzykrzyć życie. Zanim przyszedł czas by wrócić do szkoły miałam kilka wolnych dni, które chciałam spędzić sama, ale gdzie się nie obejrzę już ktoś czyha na mnie z aparatem. Przeraża mnie to, bo nigdy nie spodziewałam się takiego sukcesu - moja pierwsza płyta " the Emotional Limit " sprzedaje się jak świeże bułeczki, a za tydzień mam ruszyć w trasę.  Dzisiaj nastał czas by wrócić do Julliard'a, miałam dość ciągłego chowania się przed fotoreporterami, a co najważniejsze chciałam znowu poczuć się jak zwykła dziewczyna. W pełni przygotowana na to co może stać się w szkole wyszłam z domu w bluzie, a kaptur nałożyłam pośpiesznie na głowę. Czmychnęłam tylnym wyjściem z budynku, omijając tym samym paparazzi z czego byłam cholernie dumna. Idąc w stronę uczelni i przepychając się przez zatłoczone ulice czułam wzrok ludzi na sobie. Z każdym krokiem moje nogi zaczęły mięknąć. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać, nie miałam pojęcia jak może zachować się Matthew kiedy będziemy na tych samych zajęciach, a co gorsza na niektórych musimy razem śpiewać.
 Tak jak się myślałam - w Julliard'zie nie obyło się bez zaciekawionych spojrzeń kiedy przechodziłam przez korytarze. Zignorowałam wszystkie docinki i usiadłam pod klasą. Nie wiedziałam co ze sobą począć - dopiero wtedy zauważyłam, że tyle błędów w życiu popełniłam, a teraz muszę za to płacić. Starałam za wszelką cenę powstrzymać łzy, ale nie udało mi się. Po kilku minutach miałam wilgotne policzki. Podeszła do mnie koleżanka z grupy, z którą wcześniej zamieniłam może kilkanaście słów. Demi otarła słony płyn z mojej twarzy i objęła mnie ramieniem. Tego mi było trzeba. Tutaj nie miałam nikogo oprócz Matt'a. Uśmiechnęłam się delikatnie, a ona odwzajemniła ten gest.
 - Co jest Stephi? Przyszłam ci złożyć gratulację z powodu płyty, sama ją wczoraj kupiłam i codziennie ją słucham - zagadnęła miło.
 - Wszystko okej - szepnęłam.
 - Przecież widzę, że coś jest nie tak. Chodzi o Matthew?
 - Jak to? Skąd ty wiesz? - spytałam zupełnie zbita z tropu. Czyżby już wiedziała co się stało? Przecież to niemożliwe...
 - Cała szkoła huczy, ale dacie radę Step. Matt jest silny, nie podda się. Na pewno z tego wyjdzie - próbowała mnie pocieszyć.
 - Ale ty nie rozumiesz to ja... Czekaj co? Z czego on ma wychodzić? - spojrzałam na nią przerażona.
 - Nic nie wiesz? Matthew miał wypadek.. Wracał z jakiegoś totalnego odludzia, wtedy kiedy ciebie w szkole nie było, jak mniemam podczas nagrywania płyty.Zderzył się z jakąś ciężarówką, był w strasznym stanie, a kiedy lekarzom udało się unormować jego stan wtedy zapadł w śpiączkę... - wszystko dookoła mnie robiło się ciemne, zamazane. Nie wierzyłam w to co powiedziała. Przecież to chyb było wtedy kiedy ja... O Boże, muszę go zobaczyć.
 - Dem, możesz mi powiedzieć w którym szpitalu leży? - zadrżałam.
 - Świętego Józefa, kilka przecznic stąd, zamów lepiej taksówkę, bo w takim stanie to ty daleko nie dotrzesz - poklepała mnie po ramieniu, przytuliła mnie i odeszła. Znowu wszystko przeze mnie. Matthew musiał wracać wtedy ze studia. Gdybym go nie wygoniła, gdybym się z nim nie pokłóciła wszystko byłoby okej, a teraz? Nie chcę nawet myśleć o tym co może się stać kiedy on nie wybudzi. Czułam jak moje serce rozlatuje się na milion małych kawałeczków. Nie zwracałam uwagi na to, że właśnie zadzwonił dzwonek, wybiegłam szybko z budynku i złapałam najbliższe taxi. Po kilku minutach dotarliśmy, szybko zapłaciłam kierowcy i wbiegłam do białego, oszklonego szpitala. Stanęłam w recepcji z której po chwili wyłoniła się pielęgniarka.
 - Mogłabym wiedzieć gdzie leży Matthew? Chłopak z wypadku, leży w śpiączce - powiedziałam szybko.
 - Sala numer 76 na pierwszym piętrze - odpowiedziała pogodnie. Nie zastanawiałam się długo tylko wbiegłam do windy. Serce biło jak oszalałe, ręce drżały i były spocone. To znowu ja zawiniłam. Przeze mnie Matt tu trafił, jeżeli mu się coś stanie to sobie tego nie wybaczę. Na odpowiednim poziomie zaczęłam biegać o korytarzu szukając sali. Kiedy ujrzałam numerek, który podała mi kobieta wnętrzności zaczęły mi się przewracać, a serce utknęło w przełyku...
______________________________________
 CZYTASZ=KOMENTUJESZ. :*
Za dzisiejszy dzień należy mi się Nobel. Nie spałam całą noc, bo byłam u koleżanki na namiotach i wróciłam o ósmej rano. Przez ten cały czas wypiłam dwie kawy, których szczerze nienawidzę, ale musiałam, żeby dodać ten rozdział. Krótki, tak wiem, ale mam za to niespodziankę. Kolejny rozdział, czyli zakończenie całej historii miałam zaplanowany na jutro, tudzież pojutrze, ale biorąc pod uwagę to, że i tak się już tak poświęciłam to mogę dodać go za kilka godzin, ale to od was zależy, więc czekam na waszą decyzję. DOBRA, RZECZ NAJWAŻNIEJSZA - powiedziałam wam, że wrócę do was kiedyś z kolejną opowieścią, nowym blogiem i nadal tak chcę zrobić. Mam już nawet pomysł, więc napiszę wam streszczenie i ocenicie czy się wam podoba, okej? :) No i uprzedzam, że ta historia pojawiła by się za jakiś miesiąc.. :*

" Skrzywdzone dziecko, zniszczone dzieciństwo, utrata rodziców, a potem dom dziecka. Przez to wszystko musiała przejść Jennifer, a wraz z nią jej młodsza siostra Kristen. Niestety z Jenny działo się coś niedobrego. Zmieniła się. Miała omamy, słyszała głosy, raniła wszystkich dookoła. Jedno wydarzenie w jej życiu spowodowało, że trafiła do psychiatryka. Nastolatka nie sądziła, że zamiast znaleźć oparcie i pomoc będzie musiała przejść przez jeszcze większe piekło niż dotychczas. Co dziewczyna zrobiła, że musiała trafić do tak okropnego miejsca? Jak dalej potoczą się jej losy? Czy znajdzie kogoś kto jej pomoże? To wszystko już niedługo. "

Wracając do historii Matthew i Stephanie. Co dalej? W jakim stanie będzie chłopak? Czy dziewczyna będzie musiała się z nim pożegnać zanim wyruszy w podróż? Czekam na Wasze opinie. <3


PRZEPRASZAM ZA WSZYSTKIE BŁĘDY, BO NA PEWNO JEST ICH MNÓSTWO, ALE NIE MAM GŁOWY. 

piątek, 19 lipca 2013

XXIII

*PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM.*

Stephanie:
Kiedy płacz ustał potrafiłam stanąć na nogi. Oparłam się delikatnie o krzesło obok i już po chwili na nim usiadłam.
 - Dajcie mi trochę wody i możemy dalej nagrywać - powiedziałam po cichu. Tato podał mi butelkę, zaczerpnęłam z niej kilka łyków i przetarłam czoło dłonią. Oczy całej trójki były skupione na mnie. Wstałam i podeszłam do mikrofonu, po chwili zakręciło mi się w głowie, ale to uczucie szybko przeszło.
- Będziecie się tak gapić, czy z łaski swojej ruszycie swoje tyłki i zabierzemy się za kolejne piosenki? - chciałam skupić się na czymś innym niż tylko użalanie się nad sobą. Ku mojej uldze mężczyźni wyszli i usiedli po drugiej stronie szyby. - Trójkę proooszę! - krzyknęłam.

*
Matthew:
Szybciej, no szybciej. Poganiałem własny samochód, a po ponad godzinnej przejażdżce zaparkowałem tuż przed studiem. Spojrzałem na budynek ze strachem. Nigdy nie czułem się taki bezsilny, nie wiedziałem co mam zrobić. Wejdę tam i co? Zobaczę ją i pewnie stanę dęba. Pieprzyć to - warknąłem na siebie i wysiadłem pośpiesznie z auta. Na moje szczęście drzwi nie były zamknięte, więc bez problemu mogłem wejść do środka. Szedłem wąskim i ciemnym korytarzem. Wiedziałem co czeka mnie na jego końcu. Kiedy do środka zaczęło wpadać światło poczułem jak nogi zginają mi się pod ciężarem tułowia. Usłyszałem śpiew. Usłyszałem ją. To ona, to jej piosenka, to jej śpiew...

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=EDEEzS7OV2k ( czytelniku! nie przyśpieszaj, wczuj się w słowa.)
Well I'd never want to see you unhappy
I thought you want the same for me

Goodbye my almost lover
Goodbye my hopeless dream
I'm trying not to think about you
Can't you just let me be?

Ojciec Stephi, Greg i Wilson odwrócili się. Chłopak wysłał mi słaby uśmiech. Spojrzałem na nią, nie przestała śpiewać. Nasz wzrok się spotkał, a ja poczułem na karku gęsią skórkę. Słowa, które wypływały kierowała do mnie. Otworzyłem usta gdy zacząłem rozumieć zdania. Czyżby ona? Czy ona chce to skończyć?

Stephanie:
Czułam jego obecność, kiedy spojrzał na mnie bałam się znowu rozpłakać, ale zebrałam całą swoją odwagę i w dalszym ciągu śpiewałam. Tekst wypływał z moich ust tak łatwo, wręcz banalnie. Zauważyłam, że Matt miał w oczach szklanki. Zrozumiał. Potrzebował piosenki, potrzebował muzyki, by pojąć to co już od dawna chciałam mu powiedzieć. Nie zniosę tego więcej, nie potrafię. Strasznie żałuję, ale już podjęłam decyzję. Nie możemy ze sobą być. To nie ma żadnego sensu. Powoli się nawzajem wyniszczamy. Nasza relacja jest toksyczna, wręcz trująca. Ostanie takty melodii ucichły, a Matthew zerwał się i chciał otworzyć drzwi kiedy mu przerwałam. Moje myśli przelatywały przez głowę z prędkością światła.
 -Nie, posłuchaj mnie. Chociaż raz w tym swoim pieprzonym życiu mnie posłuchaj! - krzyknęłam, a na twarzy chłopaka pojawił się smutek. - Nie widzisz tego? Nie widzisz co się z nami dzieje? Oh, użyłam złych słów - nie ma już NAS. To koniec, Matthew. Zaczynamy sobie nawzajem działać na nerwy. Chciałam, żebyś wiedział, że kocham cię jak nikogo na świecie i nic nie krzywdzi mnie jak to, ale ja dalej nie potrafię. To dla mnie za trudne... Dla ciebie też, zresztą - łzy zaczęły spływać po moim policzku. Chłopak się nie ruszył. Stał oniemiały, a dla mnie to była świetna okazja. - Mógłby pan włączyć melodię do dziesiątki, ale bez nagrywania - zwróciłam się do producenta. Trochę trwało zanim zareagował na moje słowa. W końcu usłyszałam muzykę.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=NGFSNE18Ywc (Tak wiem, ta sama zwrotka została użyta we wcześniejszym rozdziale. Użyłam jej tutaj, by pokazać to co Stephanie starała się przekazać Matt'owi. Tekst to metafora, dziewczyna tak naprawdę mówi o swoich dwóch "ja", o codziennej walce z bólem. )

Well I couldn't tell you why she felt that way ( Cóż nie mogłam ci powiedzieć dlaczego tak się czuła, )
She felt it everyday ( ale ona czuła się tak każdego dnia, )
And I couldn't help her ( i nie potrafiłam jej pomóc, )
I just watched her make the same mistakes again. ( po prostu patrzyłam, jak wciąż popełnia te same błędy. )


Znowu to samo, pękłam. Zerwałam z siebie słuchawki i wybiegłam. Nie zważałam na zaskoczone miny mężczyzn.
 Każda nasza kłótnia niszczy nas od środka. Tak będzie lepiej, oboje zapomnimy i wrócimy do normalnego życia. Na zewnątrz osunęłam się po ścianie, siadając na chodniku. Łzy zmywały mój tusz, a ja nie potrafiłam ich zatrzymać. Gdybym mogła cofnąć czas... Gdyby nie tamten dzień w samolocie wszystko potoczyłoby się inaczej.

 - Stephanie - usłyszałam obok siebie zachrypnięty głos,  który tak dobrze znałam. Matt usiadł obok i objął mnie ramieniem.
 - Zostaw mnie - szepnęłam.
 - Nie możesz tego zrobić. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale musimy walczyć, nie możemy się poddać. Tyle razem przeszliśmy, a ty chcesz to wszystko teraz zakończyć? Nie zauważasz tego jak ranisz nas oboje? Kocham cię. Cholernie mocno. Nie ma dnia, kiedy bym o tobie nie pomyślał. Co ja gadam?! Nie ma minuty, sekundy w mojej głowie bez ciebie.
 - Jesteś głupi czy głupi? - spytałam.
 - Głupi z miłości do ciebie. Zmieniłaś moje życie i nadal chcę żebyś to robiła. Nie wyobrażam sobie kolejnego dnia bez ciebie, słonko - pocałował mnie delikatnie w policzek.
 - Każde słowo piosenek, które usłyszałeś były o nas, o tobie. Do ciebie. Nie chcę tego dalej ciągnąć, odejdź - załkałam.
 - Nie.
 - Wynoś się - spoliczkowałam go. Nie wiecie jak tego żałuję, to był zwykły impuls, ale wystarczał by chłopak wstał. Spojrzał na mnie zrozpaczony, obrócił się na pięcie i odjechał swoim samochodem. Byłam pewna, że płakał. Skuliłam się i czekałam, aż drganie na moim ciele ustanie. Sama tego chciałam, wiem o tym, ale nie sądziłam, że nasze pożegnanie będzie tak wyglądać...

*
 Na terenie studia spędziliśmy kolejny tydzień. Codziennie nagrywaliśmy, a wolną część dnia spędzałam w pokoju. Dzięki Bogu Greg za namową mojego taty przeniósł się do innego pokoju. Nie mogłam zapomnieć tego co się stało. Co noc wypłakiwałam ocean łez w poduszkę. Myślałam, że mi przejdzie. Codziennie okłamywałam się, że będzie lepiej, że z czasem zapomnę. Szkoda tylko, że coraz mniej w to wierzyłam...
___________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! :*

Cholera, cholera, cholera! Myślałam, że uda mi się napisać coś dłuższego, ale jednak nie. :C PRZEPRASZAM.

Wiem już jak będzie wyglądał koniec historii, ale muszę Was zasmucić, gdyż sama sądziłam, że dobrniemy do 30 rozdziałów, niestety wystarczy mi pomysłów na kolejne 2, ale zrobię wszystko co w mojej mocy, by były dłuższe od pozostałych. Planowałam też żeby napisać kontynuację, ale to jednak nie wypali. Mam nadzieję, że wrócę do Was KIEDYŚ z nową historią, z nowym opowiadaniem. No, ale jeszcze się nie żegnamy. :) Kolejne części powinny się pojawić niedługo. :*


Co dalej? Co ze związkiem Matthew i Stephanie? Jak potoczy się historia po powrocie do Nowego Yorku? Czekam na Wasze opinie! <3

x

sobota, 13 lipca 2013

XXII

Stephanie:
 Westchnęłam zdenerwowana. Ubrana i gotowa na to co miało za chwilę się stać zabrałam swój notes i płytę z torby.Byłam ciekawa jak wszyscy zareagują na niespodziankę. Wepchnęłam telefon do spodni i zeszłam na dół. W kuchni nikogo nie było oprócz mojego taty, więc przysiadłam się do niego.
 - Dzień dobry słoneczko - uśmiechnął się do mnie. - Chcesz coś może zjeść? Mamy caaałą lodówkę dla siebie - zachichotał.
 - Wezmę jabłko, nie mam ochoty na nic innego - szepnęłam. Wzięłam kęs i spojrzałam na mężczyznę, który właśnie przyglądał się rzeczom w mojej dłoni. Szybko schowałam wszystko pod blat, jak gdyby nigdy nic wzięłam kolejny gryz owocu.
 - Co to? - wskazał na miejsce gdzie chowałam "niespodziankę".
 - Dowiesz się w swoim czasie, tato - wyszczerzyłam zęby. Wiedziałam, że wszystkich zaskoczę swoją propozycją, ale wolałam to zostawić do czasu, kiedy będziemy w studiu.
 - No dobrze, więc chodźmy już - wstał ochoczo i złapał moją dłoń. Wyszliśmy na dwór gdzie powoli robiło się coraz cieplej. James i Greg stali przed wyjściem. Przywitałam się z mężczyzną, a chwilę potem szliśmy już długim korytarzem wprost do studia. Ręce drżały mi okropnie, a płyta i kartki w dłoni prawie spadły na podłogę. Spojrzałam na telefon z nadzieją, ale kolejny raz się zawiodłam. Wepchnęłam urządzenie pośpiesznie do kieszeni i usiadłam na fotelu przed wielkim panelem z milionem kolorowych pokręteł i światełek.
 - No to zabierajmy się do roboty, żeby nie tracić czasu - zaczął Wilson. - Jeszcze jedna kwestia - zwrócił się do mnie. - Masz zamiar śpiewać covery, czyż nie? - spojrzał na mnie oczami pełnymi ciepła.
 - Tak właściwie to mam coś, specjalnie przygotowałam - zachichotałam widząc zaskoczoną minę taty. - Chciałam, żeby to była niespodzianka. jest tu kilkanaście moich kawałków - wyciągnęłam przed siebie kartki. - A tu podkłady - podałam mężczyźnie płytę.
 - To może najpierw to przesłuchamy, a ty idź już tam się przygotować. Za chwilę powiem ci co dalej, dobrze? - uśmiechnął się. Przytaknęłam, obracając się na pięcie w stronę drzwi prowadzących do sali nagrań. Otworzyłam je delikatnie i weszłam czując narastający ból brzucha. Usiadłam na jakimś kartonie cały czas zerkając na trójkę słuchającą właśnie moich kawałków. Przekartkowałam kilka razy przygotowany tekst, a po kilkunastu minutach usłyszałam jak drzwi się otwierają. Stał w nich mój ojciec.
 - Stephi, nie miałem pojęcia, że...
 - Nic ci nie mówiłam, bo nie wiedziałam czy wypali. Więc jak? Możemy spróbować? - spojrzałam na producenta.
 - Oczywiście, że tak. Którą piosenkę chcesz pierwszą? - spytał.
 - Niech pan puści numer siedem - zadrżałam.
 - Dobrze, Stephanie,  uspokój się, wszystko będzie dobrze. Jeżeli nie będziesz dawała rady to możemy próbować tyle razy, aż się uda - odruchowo przyłożyłam dłoń do kieszeni, gdzie znajdował się mój telefon. Westchnęłam i pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Założyłam pośpiesznie słuchawki, spojrzałam w jeden punkt przed sobą czekając, aż usłyszę muzykę...

Matthew: 
 Eghh, obudziłem się, a moja głowa "pękała w szwach". Chyba wczoraj przesadziłem. Nie spałem całą noc przez nadmiar energii. Kiedy jednak wszystkie specyfiki wyparowały z mojego organizmu ogarnęła mnie rozpacz. Zacząłem się zastanawiać co zrobiłem, że straciłem najważniejszą osobę w moim życiu. W czym zawiniłem, że Stephanie odsunęła się ode mnie. Spojrzałem na zegarek - była czternasta. Wywlokłem się z łóżka i poszedłem do kuchni. Nie miałem na nic siły ani ochoty. Zabrałem chipsy z blatu i puszkę piwa z lodówki, po czym rozsiadłem się na fotelu przed telewizorem. W głowie ciągle widziałem Stephi, a na wargach czułem smak jej ust.

Stephanie:
 Pierwsza piosenka poszła całkiem dobrze. Po drugiej prbie mieliśmy ją skończoną. Wiedziałam, że teraz będę musiała wybrać kolejną, więc...
 - Panie Wilson, poproszę dziesiątkę - powiedziałam, a moje wargi zadrżały. Napisałam tą piosenkę dla Matt'a. Po tym co się pomiędzy nami stało musiałam jakoś odreagować i to był mój pierwszy pomysł. Teraz zwątpiłam w swoją decyzję. Moje oczy nagle się zaszkliły. Przetarłam powieki, mając nadzieję, że to zatrzyma łzy.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=NGFSNE18Ywc (ważny jest też sens tekstu, wiec zajrzyjcie tutaj http://www.tekstowo.pl/piosenka,avril_lavigne,nobody_s_home.html i przeczytajcie tłumaczenie)

Well I couldn't tell you why she felt that way, 
She felt it everyday 
And I couldn't help her,
I just watched her make the same mistakes again 

*Odnalazłam wzrok Greg'a. On rozumiał, on wiedział. Spojrzał na mnie, a wtedy nie potrafiłam zatrzymać tego co właśnie miało się stać. Słony płyn płynął po mojej twarzy, a mój śpiew zamienił się w jęk. Widziałam przerażenie wypisane na twarzach mężczyzn. Muzyka zatrzymała się, a ja osunęłam się na kolana.*

 Świat dookoła zaczął czernieć. Nie słyszałam, ani nie widziałam tego co działo się dookoła. Byłam za słaba, by się uspokoić. Po chwili czyjeś ramiona mnie objęły i mocno przytuliły. Wtuliłam się w klatkę Greg'a. Mój tato zaraz mu zawtórował, a pan Wilson nie wiedział co zrobić, więc stał ze smutnym wyrazem twarzy. Zawiodłam się. Zawiodłam sama siebie. Sądziłam, że potrafię zamknąć to wszystko w środku... Ta piosenka przypomniała mi wszystkie momenty spędzone razem z Matthew. Teraz byłam tylko jego przeszłością, wiedziałam to. Gdyby mu chociaż jeszcze trochę zależało to by się odezwał, a on najwyraźniej bawił się lepiej sam w Nowym Yorku.
 Po chwili nastolatek wyleciał z sali. Nie wiedziałam dlaczego, ale nie obchodziło mnie to - wtuliłam się w tors ojca, który przykląkł obok mnie. Ciągle szeptał mi do ucha, że wszystko będzie dobrze, ale ja wiedziałam, że nie będzie. Nic nie będzie tak jak wcześniej.

Gregory:
 Nie mogłem zostawić jej w takim stanie. Nie pozwolę, żeby cierpiała. Nie chcę, żeby znowu płakała, zresztą po części z mojej winy. Szybko wyszedłem opracowując plan. Sięgnąłem po swój telefon i wybrałem pośpiesznie numer, martwiąc się czy odbierze. Po trzecim sygnale traciłem nadzieję, a w momencie kiedy miałem nacisnąć czerwoną słuchawkę usłyszałem męski głos po drugiej stronie.
 - Czego chcesz? - warknął Matthew.
 - Posłuchaj mnie teraz uważnie i nie przerywaj- odpowiedziałem. - Matt, nie miałem bladego pojęcia, że z nią jest tak źle...
 - Co? Co zrobiłeś Step?! - krzyknął.
 - Ja nic. Oboje zrobiliśmy. Ona cierpi, cholernie cierpi. Nagrywała dzisiaj, a kiedy zaczęła się piosenka, którą najwyraźniej napisała o tobie osunęła się na podłogę i zaczęła ryczeć. Atak \paniki. Sądzę, że to tylko ty jej pomożesz. Wiem, że się nienawidzimy, ale łączy nas Stephanie. Przyjedź... - Nie usłyszałem odpowiedzi. Zachowywałem się cicho, by dać mu chwilę do namysłu.
 - Wyślij mi adres, będę najszybciej jak się tylko da - beep, beep, beep. Rozłączył się. Westchnąłem i schowałem telefon do kieszeni spodni, kierując się do sali nagrań.

Perspektywa "niczyja": 
 Gregory prosząc Matt'a o przyjazd nie miał bladego pojęcia co zrobił i nie domyślał się do czego może dojść, kiedy chłopak przybędzie na miejsce. Nie był w stanie ocenić jak mocne są uczucia, którymi Matt darzy dziewczynę. Nie wiedział co może się stać, kiedy w grę wchodzi miłość.

__________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ. :* 


 Nie mogę zaprzeczyć, że rozdział mi się podoba. W końcu stworzyłam coś dłuższego i przepraszam za jakiekolwiek błędy, bo koniec piszę właśnie teraz, siedząc u cioci z jej laptopem na kolanach. Obiecałam, że kolejna część pojawi się dzisiaj, więc jest. ;) Kiedy pisałam moment z piosenką sama zaczęłam ryczeć, a łzy kapały mi na klawiaturę, przez co miałam drobne trudności, ale jest okej. :) Mam nadzieję, że wam też przypadnie ten wpis do gustu. :* Tak naprawdę mogłabym pisać dalej, jeszcze dzisiaj wieczorem, kiedy wrócę do domu, ale sonda się nie skończyła. Muszę czekać na jej wyniki, by wiedzieć co dalej. :P


Czekam na Wasze opinie. <3 Co dalej? Co stanie się kiedy Matthew przyjedzie? Czy znowu dojdzie do starcia pomiędzy chłopakami? Jak zareaguje Stephi na widok ukochanego? 

niedziela, 7 lipca 2013

XXI

 Stephanie:
W końcu trafiliśmy na miejsce. Podróż trwała krócej niż sądziłam. Podczas niej nie odezwałam się ani słowem - spałam albo słuchała muzyki. Po niecałych dwóch godzinach wysiadłam z samochodu i rozejrzałam się dookoła. Zaparkowaliśmy na parkingu tuż przed studiem - Silver Music Records. Obok budynku gdzie miały odbyć się nagrania stały dwa domki. Spojrzałam ze zdziwieniem na Wilson'a.
 - Więc... - zaczął z uśmiechem na twarzy. - To jak widać jest hala nagrań, a to - wskazał na budynki za nim. - Domek w którym będziemy mieszkać. No to co? Chodźcie się rozpakować - wyszczerzył zęby. Ruszyliśmy razem, ciągnąc za sobą bagaże. Wspięliśmy się po schodach, a James otworzył nam drzwi. Usta ułożyły mi się w idealną literę "O". Nie sądziłam, że będziemy tutaj mieszkać w takich (!) luksusach! Zaczęłam powoli kroczyć w głąb pomieszczenia, a moje delikatne kroki odbijały się echem o drewniane panele. Ściany salonu były koloru jasnego beżu, pod sufitem wisiał diamentowy abażur, na środku stała kanapa i mały, niski stolik. Uśmiechnęłam się w duchu i poszłam na górę, gdzie mam dzielić pokój z Gregory'm. Niestety. Sypialnia była w kolorze jasnego błękitu. W środku stały dwa osobne łóżka, wielka szafa, półki, a na ścianie wisiał telewizor. Położyłam rzeczy obok łóżka i od razu rzuciłam się na materac. Chciałam mieć teraz trochę czasu dla siebie, więc byłam wdzięczna losowi, że Greg zostawił tylko swój bagaż i od razu wyszedł. Uśmiechnęłam się w duchu do siebie, wyciągając z kieszeni telefon. Byłam niemile zaskoczona, bo oczekiwałam, że po tym co się stało w NY Matt zadzwoni albo napisze, cokolwiek, ale jednak się przeliczyłam. Wsunęłam iPhona znowu do spodni i obróciłam się na bok. Zmęczona podróżą zasnęłam.

Matthew:
Po godzinie wróciłem do domu. Nie miałem pomysłu gdzie się podziać, więc pobiegłem do swojego pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Usiadłem w fotelu i włączyłem telewizor. Przez cały czas odkąd Stephi wyjechała mam wrażenie, że dostałem wiadomość. Niestety kiedy już po 4516244321 raz od tamtego czasu zaglądam na telefon skrzynka odbiorcza nadal jest pusta. Wstałem, nie przejmując się włączonym telewizorem, szybko wyszedłem z pokoju zatrzaskując drzwi. Po chwili uderzyła we mnie fala świeżego powietrza. Ruszyłem przed siebie. Wiedziałem co mi teraz pomoże. Wiedziałem gdzie mam iść. Po chwili już stałem w metrze. Dotarłem na miejsce po jakichś dwudziestu minutach. Wysiadłem stając naprzeciwko drogi prowadzącej do najniebezpieczniejszej dzielnicy w mieście - Bronx. Uśmiechnąłem się sam do siebie kiedy zauważyłem na liniach wysokiego napięcia wiszące, stare czarne trampki.* Tuż pod nimi znajdowała się ławka na której siedziało dwóch ciemnoskórych chłopaków.  Zacząłem grzebać w kieszeni dopóki nie wyciągnąłem z niej pliku dolarów. Podszedłem do nich z neutralną miną.
 - To co ostatnio - warknąłem podając im już odliczaną sumę. W zamian dostałem małą, foliową torebkę, która była wypełniona białym proszkiem i dwa blanty. Prochy i jednego z jointów wsadziłem do kieszeni, a drugiego pośpiesznie odpaliłem i wsadziłem pomiędzy wargi. Zaciągnąłem się jeden raz i ruszyłem w kierunku domu. Do domu wrócę piechotą, bo przecież mi się nie śpieszy. Nie ma mi się do KOGO śpieszyć. Słońce powoli zachodziło na horyzoncie. Zacząłem chichotać do siebie, a kiedy poczułem zawartość swojej kieszeni poczułem się lepiej, bo wiedziałem co czeka mnie wieczorem.

Matt, miałeś skończyć. Tyle czasu tego nie potrzebowałeś. Prawie pół roku bez prochów i maryśki, a jednak chcesz wrócić do tego gówna? - cichy głos szeptał mi w głowie do czasu kiedy zawartość fajki zaczęła działać.


KOLEJNY DZIEŃ

Stephanie:
 Obudziłam się dopiero nad ranem. W łóżku obok spokojnie spał jeszcze Greg. Spojrzałam na ekran telefonu. Czego ja się spodziewałam. To przecież było oczywiste,  że Matthew ma mnie gdzieś. Zeszłam z łóżka, cicho otwierając walizkę. Zabrałam kilka rzeczy i poszłam do łazienki, która znajdowała się tuż obok naszego pokoju. Rozebrałam się, delikatnie odkładając ubrania na półkę. Stanęłam pod prysznicem i włączyłam ciepłą wodę, która teraz mogła obmywać moje delikatne ciało. Namydliłam się, umyłam włosy, po chwili wyszłam. Obwinęłam się delikatnym miętowym ręcznikiem. Rozczesałam mokre włosy, wysuszyłam dokładnie swoją skórę i zaczęłam się powoli ubierać. Kiedy stanęłam, opierając się na framudze drzwi z łazienki zauważyłam, że Gregory już się obudził.
 - No cześć piękna - poruszył znacząco brwiami, kiedy mnie zobaczył. Nie odezwałam się. - Ahh, zapomniałbym. Chyba dostałaś wiadomość - kiedy to usłyszałam rozwarłam szeroko wargi i podbiegłam do komórki. Odblokowałam ekran i otworzyłam skrzynkę. Faktycznie czekał tam na mnie SMS, szkoda, że nadawcą była sieć komórkowa, a nie Matt. Spojrzałam wrogo na chłopaka w pokoju, wiedząc, ze zrobił to specjalnie. Rzuciłam telefonem na łóżko.
 - Uspokój się. Za kilka minut będziemy nagrywać - zachichotał bezczelnie, wychodząc z pomieszczenia.

______________________________________________________________
* - trampki wiszące na liniach wysokiego napięcia w USA oznaczają "miejscówkę" dilera.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ. ;*

Przepraszam no! Ostatnio jestem tak zabiegana, że nie miałam czasu tego napisać! Rozdział bez muzyki, ale myślę, że nie będzie Wam to przeszkadzać, co? Już nawet nie mam chwili, by znaleźć odpowiedni podkład. Jeszcze dzisiaj zabiorę się za kolejny rozdział na http://makemeyourshawty.blogspot.com/ a ten  napisałam wcześniej, żeby ktoś znowu nie powiedział, że "zaniedbuję was dla tego drugiego bloga" . Pozdrawiam osoby, które mimo wszystko dalej mnie czytają. :* Jestem tutaj dla Was, pamiętajcie. :)

PS Czekam na Wasze opinie odnośnie dalszych losów bohaterów i macie jeszcze czas, żeby głosować w sondzie! :)

czwartek, 4 lipca 2013

Opole - w odpowiedzi na Wasze e-maile. :)

Ostatnimi czasy dostaję kilkanaście mejli dziennie z zapytaniem czy wybieram się niedługo do jakiegoś miasta, bo chcielibyście się spotkać. No i załatwiłam. Jutro (najprawdopodobniej!) od rana, czyli gdzieś od 10 - 12 będziecie mogli mnie znaleźć w Opolu w Solarisie. ;)
Są jacyś chętni? - komentujcie, albo piszcie na GG - 23230608, na asku, tudzież na e-mail highlyabovesky@gmail.com

PS Jeżeli ktoś wybiera się w sobotę na zlot Belieberek w Opolu, to ja również tam będę. :)

No i informacja co do rozdziału - właśnie się za niego zabieram, więc powinien pojawić się na dniach. :* 

xx