wtorek, 30 lipca 2013

PRZECZYTAJ, PROSZĘ.

Obiecałam, że wrócę do Was z nowym blogiem, ze świeżą głową i odświeżonymi pomysłami. Stało się tak nawet wcześniej niż sądziłam. :)

BLOG

Zapraszam zainteresowanych. :) Zaraz powinien pojawić się prolog. :*

sobota, 20 lipca 2013

XXV ZAKOŃCZENIE

Stephanie:
 Delikatnie otworzyłam drzwi i weszłam do sali. Okazało się, że w pomieszczeniu leżał tylko Matthew. Spojrzałam na jego pokiereszowaną twarz, blade ręce i wszędzie te różnorakie kable. Pojedyncze łzy zaczęły spływać po mojej twarzy, ale nie starałam się ich nawet zatrzymać, bo teraz skupiłam się tylko na Matthew. Wszystko przeze mnie. To ja doprowadziłam do tego wypadku i nie wybaczę tego sobie do końca życia. Na tą chwilę wiem jedno - zostanę z nim tutaj dopóki się nie obudzi, nawet jeżeli tuż po tym mnie stąd wyrzuci. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i napisałam szybko sms'a tacie o zaistniałej sytuacji. Nie mogę uwierzyć, że przez moją głupotę to wszystko się tak potoczyło. Co jeżeli on się nie...? Nie, nie mogę tak myśleć...

 - Matthew, wiem, że mnie słyszysz. Jestem tego pewna, więc posłuchaj. Zostanę tutaj, okej? Choćby nie wiem co nie ruszę się stąd i zostanę z tobą dopóki się nie obudzisz. Nie opuszczaj mnie proszę, jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie... - spojrzałam na jego twarz. Żadnej reakcji. Westchnęłam i usiadłam na fotelu obok łóżka.

*SOBOTA, DWA DNI PRZED WYJAZDEM STEPHANIE W TRASĘ*
  Mój tato i rodzice chłopaka stracili już nadzieję. Minęło tyle czasu, a on się nie budził. Obiecałam, że zostanę choćbym miała przełożyć to zasraną "trasę" i słowa dotrzymam, nawet jeżeli trwało by to wieczność. Próbowałam wszystkiego. Starałam się na wszelkie sposoby, by chłopak się ocknął, ale to nie przynosiło efektów.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=OCBzGYskBJs (Czytelniku, proszę przeczytaj tłumaczenie http://www.tekstowo.pl/piosenka,justin_bieber,nothing_like_us.html i nie przyśpieszaj podczas czytania, wczuj się. )

Mówiłam do niego, przytulałam, całowałam go, a on nadal nic... Moment, cofnij. Słowa czy gesty na niego nie wpłyną. Sama się o tym przekonałam, trzeba czegoś głębszego. On potrzebuje muzyki... Czemu ja na to wcześniej nie wpadłam? Dlaczego nie pomyślałam o tym od razu? Przecież to takie banalne...  Usiadłam na łóżku, obok chłopaka i ujęłamgo dłoń w swoją.



Lately I've been thinking, thinking 'bout what we had


I know it was hard, it was all that we knew, yeah.


Have you been drinking, to take all the pain away?


I wish that I could give you what you deserve


'Cause nothing can ever, ever replace you


Nothing can make me feel like you do.


You know there's no one, I can relate to


I know we won't find a love that's so true.


There's nothing like us, there's nothing like you and me


Together through the storm.


There's nothing like us, there's nothing like you and me


Together.


Kolejne słowa wypływały z moich ust. Zaczęłam się denerwować, bo mimo moich starań on nie reagował.


I gave you everything, baby, everything I had to give


Girl, why would you push me away?


Lost in confusion, like an illusion


You know I'm used to making your day.


But that is the past now, we didn't last now


Guess that this is meant to be, yeah.


Tell me was it worth it? We were so perfect


Baby I just want you to see

There's nothing like us, there's nothing like you and me


Together through the storm.


There's nothing like us, there's nothing like you and me


Together.



Łzy spływały po mojej twarzy. To nie ma sensu. Już się nie obudzi... Nie zwraca uwagi na muzykę, więc nie wróci już do nas - starałam przyswoić sobie te zdania. Zamknęłam oczy, starając się zatrzymać płacz, kiedy wzdrygnęłam się czując na nadgarstku dłoń. Rozchyliłam szybko powieki. Boże, to niemożliwe...

- Śpiewaj, proszę - szepnął chłopak. Zerwałam się z łóżka i wybiegłam z sali w poszukiwania lekarza.
 
*KILKANAŚCIE MINUT PÓŹNIEJ*

 Czekałam przed drzwiami do sali. Ręce drżały mi, a sama nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Obudził się! W końcu się obudził! Po kilku minutach stania z pokoju wyszedł lekarz. Nic nie powiedział tylko się do mnie uśmiechnął i gestem zaprosił do środka. Kiedy przekroczyłam próg zostawił nas samych. Podeszłam powoli do Matthew.
 - Stephanie, posłuchaj mnie... Przepraszam za wszystko. Nie sądziłem, że to wszystko pomiędzy nami obróci się przeciwko tobie, a teraz... Wiem, rozumiem, nie chcesz dalej tego ciągnąć. Dziękuję ci za pomoc, bo to dzięki tobie wróciłem.. To twój śpiew mnie obudził, a mi pozostaje ci tylko życzyć dalszych sukcesów i niech ci się z Gregiem dobrze powodzi - uśmiechnął się blado i zaraz odwrócił wzrok. 
 - Co ty pieprzysz człowieku. Siedzę tu od kilku dni dzień w dzień, jak wychodzę ze szpitala to na jakieś trzy godziny do domu się przespać i odświeżyć, a potem wracam. Przez ten cały czas starałam się cię jakoś rozbudzić i wierz mi na słowo dopiero dzisiaj wpadłam na pomysł ze śpiewaniem. Ty naprawdę sądzisz, że chciałabym kiedykolwiek być z Gregorym? On tak szybko zniknął z mojego życia jak do niego przybył. Podobno gdzieś wyjechał. Wiesz co mówiłam ci tu dzień w dzień, kiedy byłeś w śpiączce? - potok słów wypływał z moich ust. Nie czekałam na odpowiedź chłopaka tylko dalej kontynuowałam. - Powtarzałam ci, że cię kocham i nie opuszczę. Po twojej wizycie w studiu nie potrafiłam spać w nocy, bo ryczałam jak głupia. Tęskniłam za twoim zapachem, za twoim wyglądem, za twoim dotykiem i smakiem ust, cholernie tęskniłam i chciałam jak najszybciej odzyskać. Teraz wiem, że to "rozstanie" to był mój kolejny błąd. Życie bez ciebie to jak życie bez tlenu. Po tym wszystkim co przeze mnie wycierpiałeś nie zdziwiłabym się gdybyś mnie stąd wyrzucił - powiedziałam i spojrzałam wprost w jego oczy.
 - Chodź tu - wskazał na miejsce obok siebie. Usiadłam, a on również podniósł się do pozycji siedzącej. - Nigdy bym cię nie wyrzucił, bo cię kocham i nigdy więcej nie wypuszczę, zrozumiano?- uśmiechnął się i objął mnie w talii.
 - Ale Matt, to moja wina, że tu trafiłeś. Mogłam temu zapobiec...
 - Nie gadaj głupot, tylko mnie pocałuj - chłopak nachylił się i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
 - Matthew, mam pytanie - oderwałam się po chwili, by zaczerpnąć powietrza.
 - Tak, kochanie? - pogłaskał mój policzek wierzchem swojej dłoni. 
 - No, bo jadę w poniedziałek w trasę. Mógłbyś mi towarzyszyć? - zapytałam się. Poczułam jak policzki robią mi się gorące, a motylki znowu szaleją w moim brzuchu. 
 - Jeżeli mnie wypiszą do tego czasu, to oczywiście - tym razem to ja natarłam na jego wargi. Po chwili nasze języki już walczyły o dominację. Chciałam tak trwać w jego objęciach, smakować jego słodkich, soczystych ust i czuć jego obecność. Nic więcej do szczęścia nie było mi potrzebne. 

Perspektywa niczyja: 
 W ten oto sposób dotarliśmy do końca historii Matthew i Stephanie. Nauczyła nas ona, że o szczęście trzeba walczyć i nigdy się nie poddawać. Pamiętajcie - zawsze możecie spełnić swoje najskrytsze marzenia, wystarczy tylko uwierzyć we własne możliwości. 

Never Say Never & Believe 

_____________________________________________

Co mogę powiedzieć? Dotarliśmy po tych kilku miesiącach do końca historii. Przykro mi jest żegnać się z czytelnikami. ale pamiętajcie - wrócę, już niedługo z nowym opowiadaniem, a o nim trochę więcej pod wcześniejszą notką. :) Aktualnie znajdziecie moją twórczość o tu - http://makemeyourshawty.blogspot.com/ :*


Zależałoby mi również, żeby każdy z Was napisał coś od serca pod tym rozdziałem, tak na pamiątkę. 

XXIV

*PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM, CHOLERNIE WAŻNE!*
Stephanie:
 Wiecie jak to jest stracić najważniejszą osobą w swoim życiu? Jak to jest co wieczór wypłakiwać morze łez w poduszkę? Kiedy nie widzę jego ciepłych oczu i szerokiego uśmiechu na twarzy? Gdy nie mogę poczuć jego zapachu, ani posmakować soczystych ust? Nikomu tego nie życzę, nawet największemu wrogowi. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja zawiniłam. To ja spieprzyłam to wszystko, to z mojej winy Matthew, którego kochałam jak nikogo innego odszedł i raczej nie wróci. Nie wróci? Już sama nie wiem czego chcę. Może wróćmy do konkretnych zdarzeń, bo od incydentu w studiu wiele się wydarzyło.
 Po nagraniach płyta została "poprawiona" i ruszyła w świat.Co mogę powiedzieć? Wilson ma niezłe kontakty. Data premiery to tym samym dzień powrotu do Nowego Yorku. Nie wyobrażacie sobie jak byłam zaskoczona, kiedy dotarłam z tatą pod wieżowiec w którym mieszkamy, a pod wejściem czekała na nas garstka fotoreporterów. Mimo, że James ostrzegał nas, że możemy natrafić na jakichś paparazzi to nie mówił nam, że będzie ich, aż tylu. Wychodząc z auta poczułam tylko uścisk mojego taty, który starał się nas przepchać przez to zbiorowisko. Docierając na górę nie wiedziałam co powiedzieć, więc od razu weszłam do swojego pokoju i włączyłam telewizor. Kolejna niespodzianka - na jednej ze stacji informacyjnych był właśnie emitowany wywiad z moim producentem, a co śmieszniejsze - odpowiadał na pytania o mnie. Pośpiesznie wyłączyłam urządzenie i schowałam się w warstwach pościeli na łóżku. Po co to wszystko? Nic z tych rzeczy mi nie pomoże, nic, ani nikt nie odda mi Matt'a.

*KILKA DNI PÓŹNIEJ*

 Nie sądziłam, że jedna głupia płyta i kontrakt tak potrafią człowiekowi uprzykrzyć życie. Zanim przyszedł czas by wrócić do szkoły miałam kilka wolnych dni, które chciałam spędzić sama, ale gdzie się nie obejrzę już ktoś czyha na mnie z aparatem. Przeraża mnie to, bo nigdy nie spodziewałam się takiego sukcesu - moja pierwsza płyta " the Emotional Limit " sprzedaje się jak świeże bułeczki, a za tydzień mam ruszyć w trasę.  Dzisiaj nastał czas by wrócić do Julliard'a, miałam dość ciągłego chowania się przed fotoreporterami, a co najważniejsze chciałam znowu poczuć się jak zwykła dziewczyna. W pełni przygotowana na to co może stać się w szkole wyszłam z domu w bluzie, a kaptur nałożyłam pośpiesznie na głowę. Czmychnęłam tylnym wyjściem z budynku, omijając tym samym paparazzi z czego byłam cholernie dumna. Idąc w stronę uczelni i przepychając się przez zatłoczone ulice czułam wzrok ludzi na sobie. Z każdym krokiem moje nogi zaczęły mięknąć. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać, nie miałam pojęcia jak może zachować się Matthew kiedy będziemy na tych samych zajęciach, a co gorsza na niektórych musimy razem śpiewać.
 Tak jak się myślałam - w Julliard'zie nie obyło się bez zaciekawionych spojrzeń kiedy przechodziłam przez korytarze. Zignorowałam wszystkie docinki i usiadłam pod klasą. Nie wiedziałam co ze sobą począć - dopiero wtedy zauważyłam, że tyle błędów w życiu popełniłam, a teraz muszę za to płacić. Starałam za wszelką cenę powstrzymać łzy, ale nie udało mi się. Po kilku minutach miałam wilgotne policzki. Podeszła do mnie koleżanka z grupy, z którą wcześniej zamieniłam może kilkanaście słów. Demi otarła słony płyn z mojej twarzy i objęła mnie ramieniem. Tego mi było trzeba. Tutaj nie miałam nikogo oprócz Matt'a. Uśmiechnęłam się delikatnie, a ona odwzajemniła ten gest.
 - Co jest Stephi? Przyszłam ci złożyć gratulację z powodu płyty, sama ją wczoraj kupiłam i codziennie ją słucham - zagadnęła miło.
 - Wszystko okej - szepnęłam.
 - Przecież widzę, że coś jest nie tak. Chodzi o Matthew?
 - Jak to? Skąd ty wiesz? - spytałam zupełnie zbita z tropu. Czyżby już wiedziała co się stało? Przecież to niemożliwe...
 - Cała szkoła huczy, ale dacie radę Step. Matt jest silny, nie podda się. Na pewno z tego wyjdzie - próbowała mnie pocieszyć.
 - Ale ty nie rozumiesz to ja... Czekaj co? Z czego on ma wychodzić? - spojrzałam na nią przerażona.
 - Nic nie wiesz? Matthew miał wypadek.. Wracał z jakiegoś totalnego odludzia, wtedy kiedy ciebie w szkole nie było, jak mniemam podczas nagrywania płyty.Zderzył się z jakąś ciężarówką, był w strasznym stanie, a kiedy lekarzom udało się unormować jego stan wtedy zapadł w śpiączkę... - wszystko dookoła mnie robiło się ciemne, zamazane. Nie wierzyłam w to co powiedziała. Przecież to chyb było wtedy kiedy ja... O Boże, muszę go zobaczyć.
 - Dem, możesz mi powiedzieć w którym szpitalu leży? - zadrżałam.
 - Świętego Józefa, kilka przecznic stąd, zamów lepiej taksówkę, bo w takim stanie to ty daleko nie dotrzesz - poklepała mnie po ramieniu, przytuliła mnie i odeszła. Znowu wszystko przeze mnie. Matthew musiał wracać wtedy ze studia. Gdybym go nie wygoniła, gdybym się z nim nie pokłóciła wszystko byłoby okej, a teraz? Nie chcę nawet myśleć o tym co może się stać kiedy on nie wybudzi. Czułam jak moje serce rozlatuje się na milion małych kawałeczków. Nie zwracałam uwagi na to, że właśnie zadzwonił dzwonek, wybiegłam szybko z budynku i złapałam najbliższe taxi. Po kilku minutach dotarliśmy, szybko zapłaciłam kierowcy i wbiegłam do białego, oszklonego szpitala. Stanęłam w recepcji z której po chwili wyłoniła się pielęgniarka.
 - Mogłabym wiedzieć gdzie leży Matthew? Chłopak z wypadku, leży w śpiączce - powiedziałam szybko.
 - Sala numer 76 na pierwszym piętrze - odpowiedziała pogodnie. Nie zastanawiałam się długo tylko wbiegłam do windy. Serce biło jak oszalałe, ręce drżały i były spocone. To znowu ja zawiniłam. Przeze mnie Matt tu trafił, jeżeli mu się coś stanie to sobie tego nie wybaczę. Na odpowiednim poziomie zaczęłam biegać o korytarzu szukając sali. Kiedy ujrzałam numerek, który podała mi kobieta wnętrzności zaczęły mi się przewracać, a serce utknęło w przełyku...
______________________________________
 CZYTASZ=KOMENTUJESZ. :*
Za dzisiejszy dzień należy mi się Nobel. Nie spałam całą noc, bo byłam u koleżanki na namiotach i wróciłam o ósmej rano. Przez ten cały czas wypiłam dwie kawy, których szczerze nienawidzę, ale musiałam, żeby dodać ten rozdział. Krótki, tak wiem, ale mam za to niespodziankę. Kolejny rozdział, czyli zakończenie całej historii miałam zaplanowany na jutro, tudzież pojutrze, ale biorąc pod uwagę to, że i tak się już tak poświęciłam to mogę dodać go za kilka godzin, ale to od was zależy, więc czekam na waszą decyzję. DOBRA, RZECZ NAJWAŻNIEJSZA - powiedziałam wam, że wrócę do was kiedyś z kolejną opowieścią, nowym blogiem i nadal tak chcę zrobić. Mam już nawet pomysł, więc napiszę wam streszczenie i ocenicie czy się wam podoba, okej? :) No i uprzedzam, że ta historia pojawiła by się za jakiś miesiąc.. :*

" Skrzywdzone dziecko, zniszczone dzieciństwo, utrata rodziców, a potem dom dziecka. Przez to wszystko musiała przejść Jennifer, a wraz z nią jej młodsza siostra Kristen. Niestety z Jenny działo się coś niedobrego. Zmieniła się. Miała omamy, słyszała głosy, raniła wszystkich dookoła. Jedno wydarzenie w jej życiu spowodowało, że trafiła do psychiatryka. Nastolatka nie sądziła, że zamiast znaleźć oparcie i pomoc będzie musiała przejść przez jeszcze większe piekło niż dotychczas. Co dziewczyna zrobiła, że musiała trafić do tak okropnego miejsca? Jak dalej potoczą się jej losy? Czy znajdzie kogoś kto jej pomoże? To wszystko już niedługo. "

Wracając do historii Matthew i Stephanie. Co dalej? W jakim stanie będzie chłopak? Czy dziewczyna będzie musiała się z nim pożegnać zanim wyruszy w podróż? Czekam na Wasze opinie. <3


PRZEPRASZAM ZA WSZYSTKIE BŁĘDY, BO NA PEWNO JEST ICH MNÓSTWO, ALE NIE MAM GŁOWY. 

piątek, 19 lipca 2013

XXIII

*PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM.*

Stephanie:
Kiedy płacz ustał potrafiłam stanąć na nogi. Oparłam się delikatnie o krzesło obok i już po chwili na nim usiadłam.
 - Dajcie mi trochę wody i możemy dalej nagrywać - powiedziałam po cichu. Tato podał mi butelkę, zaczerpnęłam z niej kilka łyków i przetarłam czoło dłonią. Oczy całej trójki były skupione na mnie. Wstałam i podeszłam do mikrofonu, po chwili zakręciło mi się w głowie, ale to uczucie szybko przeszło.
- Będziecie się tak gapić, czy z łaski swojej ruszycie swoje tyłki i zabierzemy się za kolejne piosenki? - chciałam skupić się na czymś innym niż tylko użalanie się nad sobą. Ku mojej uldze mężczyźni wyszli i usiedli po drugiej stronie szyby. - Trójkę proooszę! - krzyknęłam.

*
Matthew:
Szybciej, no szybciej. Poganiałem własny samochód, a po ponad godzinnej przejażdżce zaparkowałem tuż przed studiem. Spojrzałem na budynek ze strachem. Nigdy nie czułem się taki bezsilny, nie wiedziałem co mam zrobić. Wejdę tam i co? Zobaczę ją i pewnie stanę dęba. Pieprzyć to - warknąłem na siebie i wysiadłem pośpiesznie z auta. Na moje szczęście drzwi nie były zamknięte, więc bez problemu mogłem wejść do środka. Szedłem wąskim i ciemnym korytarzem. Wiedziałem co czeka mnie na jego końcu. Kiedy do środka zaczęło wpadać światło poczułem jak nogi zginają mi się pod ciężarem tułowia. Usłyszałem śpiew. Usłyszałem ją. To ona, to jej piosenka, to jej śpiew...

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=EDEEzS7OV2k ( czytelniku! nie przyśpieszaj, wczuj się w słowa.)
Well I'd never want to see you unhappy
I thought you want the same for me

Goodbye my almost lover
Goodbye my hopeless dream
I'm trying not to think about you
Can't you just let me be?

Ojciec Stephi, Greg i Wilson odwrócili się. Chłopak wysłał mi słaby uśmiech. Spojrzałem na nią, nie przestała śpiewać. Nasz wzrok się spotkał, a ja poczułem na karku gęsią skórkę. Słowa, które wypływały kierowała do mnie. Otworzyłem usta gdy zacząłem rozumieć zdania. Czyżby ona? Czy ona chce to skończyć?

Stephanie:
Czułam jego obecność, kiedy spojrzał na mnie bałam się znowu rozpłakać, ale zebrałam całą swoją odwagę i w dalszym ciągu śpiewałam. Tekst wypływał z moich ust tak łatwo, wręcz banalnie. Zauważyłam, że Matt miał w oczach szklanki. Zrozumiał. Potrzebował piosenki, potrzebował muzyki, by pojąć to co już od dawna chciałam mu powiedzieć. Nie zniosę tego więcej, nie potrafię. Strasznie żałuję, ale już podjęłam decyzję. Nie możemy ze sobą być. To nie ma żadnego sensu. Powoli się nawzajem wyniszczamy. Nasza relacja jest toksyczna, wręcz trująca. Ostanie takty melodii ucichły, a Matthew zerwał się i chciał otworzyć drzwi kiedy mu przerwałam. Moje myśli przelatywały przez głowę z prędkością światła.
 -Nie, posłuchaj mnie. Chociaż raz w tym swoim pieprzonym życiu mnie posłuchaj! - krzyknęłam, a na twarzy chłopaka pojawił się smutek. - Nie widzisz tego? Nie widzisz co się z nami dzieje? Oh, użyłam złych słów - nie ma już NAS. To koniec, Matthew. Zaczynamy sobie nawzajem działać na nerwy. Chciałam, żebyś wiedział, że kocham cię jak nikogo na świecie i nic nie krzywdzi mnie jak to, ale ja dalej nie potrafię. To dla mnie za trudne... Dla ciebie też, zresztą - łzy zaczęły spływać po moim policzku. Chłopak się nie ruszył. Stał oniemiały, a dla mnie to była świetna okazja. - Mógłby pan włączyć melodię do dziesiątki, ale bez nagrywania - zwróciłam się do producenta. Trochę trwało zanim zareagował na moje słowa. W końcu usłyszałam muzykę.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=NGFSNE18Ywc (Tak wiem, ta sama zwrotka została użyta we wcześniejszym rozdziale. Użyłam jej tutaj, by pokazać to co Stephanie starała się przekazać Matt'owi. Tekst to metafora, dziewczyna tak naprawdę mówi o swoich dwóch "ja", o codziennej walce z bólem. )

Well I couldn't tell you why she felt that way ( Cóż nie mogłam ci powiedzieć dlaczego tak się czuła, )
She felt it everyday ( ale ona czuła się tak każdego dnia, )
And I couldn't help her ( i nie potrafiłam jej pomóc, )
I just watched her make the same mistakes again. ( po prostu patrzyłam, jak wciąż popełnia te same błędy. )


Znowu to samo, pękłam. Zerwałam z siebie słuchawki i wybiegłam. Nie zważałam na zaskoczone miny mężczyzn.
 Każda nasza kłótnia niszczy nas od środka. Tak będzie lepiej, oboje zapomnimy i wrócimy do normalnego życia. Na zewnątrz osunęłam się po ścianie, siadając na chodniku. Łzy zmywały mój tusz, a ja nie potrafiłam ich zatrzymać. Gdybym mogła cofnąć czas... Gdyby nie tamten dzień w samolocie wszystko potoczyłoby się inaczej.

 - Stephanie - usłyszałam obok siebie zachrypnięty głos,  który tak dobrze znałam. Matt usiadł obok i objął mnie ramieniem.
 - Zostaw mnie - szepnęłam.
 - Nie możesz tego zrobić. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale musimy walczyć, nie możemy się poddać. Tyle razem przeszliśmy, a ty chcesz to wszystko teraz zakończyć? Nie zauważasz tego jak ranisz nas oboje? Kocham cię. Cholernie mocno. Nie ma dnia, kiedy bym o tobie nie pomyślał. Co ja gadam?! Nie ma minuty, sekundy w mojej głowie bez ciebie.
 - Jesteś głupi czy głupi? - spytałam.
 - Głupi z miłości do ciebie. Zmieniłaś moje życie i nadal chcę żebyś to robiła. Nie wyobrażam sobie kolejnego dnia bez ciebie, słonko - pocałował mnie delikatnie w policzek.
 - Każde słowo piosenek, które usłyszałeś były o nas, o tobie. Do ciebie. Nie chcę tego dalej ciągnąć, odejdź - załkałam.
 - Nie.
 - Wynoś się - spoliczkowałam go. Nie wiecie jak tego żałuję, to był zwykły impuls, ale wystarczał by chłopak wstał. Spojrzał na mnie zrozpaczony, obrócił się na pięcie i odjechał swoim samochodem. Byłam pewna, że płakał. Skuliłam się i czekałam, aż drganie na moim ciele ustanie. Sama tego chciałam, wiem o tym, ale nie sądziłam, że nasze pożegnanie będzie tak wyglądać...

*
 Na terenie studia spędziliśmy kolejny tydzień. Codziennie nagrywaliśmy, a wolną część dnia spędzałam w pokoju. Dzięki Bogu Greg za namową mojego taty przeniósł się do innego pokoju. Nie mogłam zapomnieć tego co się stało. Co noc wypłakiwałam ocean łez w poduszkę. Myślałam, że mi przejdzie. Codziennie okłamywałam się, że będzie lepiej, że z czasem zapomnę. Szkoda tylko, że coraz mniej w to wierzyłam...
___________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! :*

Cholera, cholera, cholera! Myślałam, że uda mi się napisać coś dłuższego, ale jednak nie. :C PRZEPRASZAM.

Wiem już jak będzie wyglądał koniec historii, ale muszę Was zasmucić, gdyż sama sądziłam, że dobrniemy do 30 rozdziałów, niestety wystarczy mi pomysłów na kolejne 2, ale zrobię wszystko co w mojej mocy, by były dłuższe od pozostałych. Planowałam też żeby napisać kontynuację, ale to jednak nie wypali. Mam nadzieję, że wrócę do Was KIEDYŚ z nową historią, z nowym opowiadaniem. No, ale jeszcze się nie żegnamy. :) Kolejne części powinny się pojawić niedługo. :*


Co dalej? Co ze związkiem Matthew i Stephanie? Jak potoczy się historia po powrocie do Nowego Yorku? Czekam na Wasze opinie! <3

x

sobota, 13 lipca 2013

XXII

Stephanie:
 Westchnęłam zdenerwowana. Ubrana i gotowa na to co miało za chwilę się stać zabrałam swój notes i płytę z torby.Byłam ciekawa jak wszyscy zareagują na niespodziankę. Wepchnęłam telefon do spodni i zeszłam na dół. W kuchni nikogo nie było oprócz mojego taty, więc przysiadłam się do niego.
 - Dzień dobry słoneczko - uśmiechnął się do mnie. - Chcesz coś może zjeść? Mamy caaałą lodówkę dla siebie - zachichotał.
 - Wezmę jabłko, nie mam ochoty na nic innego - szepnęłam. Wzięłam kęs i spojrzałam na mężczyznę, który właśnie przyglądał się rzeczom w mojej dłoni. Szybko schowałam wszystko pod blat, jak gdyby nigdy nic wzięłam kolejny gryz owocu.
 - Co to? - wskazał na miejsce gdzie chowałam "niespodziankę".
 - Dowiesz się w swoim czasie, tato - wyszczerzyłam zęby. Wiedziałam, że wszystkich zaskoczę swoją propozycją, ale wolałam to zostawić do czasu, kiedy będziemy w studiu.
 - No dobrze, więc chodźmy już - wstał ochoczo i złapał moją dłoń. Wyszliśmy na dwór gdzie powoli robiło się coraz cieplej. James i Greg stali przed wyjściem. Przywitałam się z mężczyzną, a chwilę potem szliśmy już długim korytarzem wprost do studia. Ręce drżały mi okropnie, a płyta i kartki w dłoni prawie spadły na podłogę. Spojrzałam na telefon z nadzieją, ale kolejny raz się zawiodłam. Wepchnęłam urządzenie pośpiesznie do kieszeni i usiadłam na fotelu przed wielkim panelem z milionem kolorowych pokręteł i światełek.
 - No to zabierajmy się do roboty, żeby nie tracić czasu - zaczął Wilson. - Jeszcze jedna kwestia - zwrócił się do mnie. - Masz zamiar śpiewać covery, czyż nie? - spojrzał na mnie oczami pełnymi ciepła.
 - Tak właściwie to mam coś, specjalnie przygotowałam - zachichotałam widząc zaskoczoną minę taty. - Chciałam, żeby to była niespodzianka. jest tu kilkanaście moich kawałków - wyciągnęłam przed siebie kartki. - A tu podkłady - podałam mężczyźnie płytę.
 - To może najpierw to przesłuchamy, a ty idź już tam się przygotować. Za chwilę powiem ci co dalej, dobrze? - uśmiechnął się. Przytaknęłam, obracając się na pięcie w stronę drzwi prowadzących do sali nagrań. Otworzyłam je delikatnie i weszłam czując narastający ból brzucha. Usiadłam na jakimś kartonie cały czas zerkając na trójkę słuchającą właśnie moich kawałków. Przekartkowałam kilka razy przygotowany tekst, a po kilkunastu minutach usłyszałam jak drzwi się otwierają. Stał w nich mój ojciec.
 - Stephi, nie miałem pojęcia, że...
 - Nic ci nie mówiłam, bo nie wiedziałam czy wypali. Więc jak? Możemy spróbować? - spojrzałam na producenta.
 - Oczywiście, że tak. Którą piosenkę chcesz pierwszą? - spytał.
 - Niech pan puści numer siedem - zadrżałam.
 - Dobrze, Stephanie,  uspokój się, wszystko będzie dobrze. Jeżeli nie będziesz dawała rady to możemy próbować tyle razy, aż się uda - odruchowo przyłożyłam dłoń do kieszeni, gdzie znajdował się mój telefon. Westchnęłam i pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Założyłam pośpiesznie słuchawki, spojrzałam w jeden punkt przed sobą czekając, aż usłyszę muzykę...

Matthew: 
 Eghh, obudziłem się, a moja głowa "pękała w szwach". Chyba wczoraj przesadziłem. Nie spałem całą noc przez nadmiar energii. Kiedy jednak wszystkie specyfiki wyparowały z mojego organizmu ogarnęła mnie rozpacz. Zacząłem się zastanawiać co zrobiłem, że straciłem najważniejszą osobę w moim życiu. W czym zawiniłem, że Stephanie odsunęła się ode mnie. Spojrzałem na zegarek - była czternasta. Wywlokłem się z łóżka i poszedłem do kuchni. Nie miałem na nic siły ani ochoty. Zabrałem chipsy z blatu i puszkę piwa z lodówki, po czym rozsiadłem się na fotelu przed telewizorem. W głowie ciągle widziałem Stephi, a na wargach czułem smak jej ust.

Stephanie:
 Pierwsza piosenka poszła całkiem dobrze. Po drugiej prbie mieliśmy ją skończoną. Wiedziałam, że teraz będę musiała wybrać kolejną, więc...
 - Panie Wilson, poproszę dziesiątkę - powiedziałam, a moje wargi zadrżały. Napisałam tą piosenkę dla Matt'a. Po tym co się pomiędzy nami stało musiałam jakoś odreagować i to był mój pierwszy pomysł. Teraz zwątpiłam w swoją decyzję. Moje oczy nagle się zaszkliły. Przetarłam powieki, mając nadzieję, że to zatrzyma łzy.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=NGFSNE18Ywc (ważny jest też sens tekstu, wiec zajrzyjcie tutaj http://www.tekstowo.pl/piosenka,avril_lavigne,nobody_s_home.html i przeczytajcie tłumaczenie)

Well I couldn't tell you why she felt that way, 
She felt it everyday 
And I couldn't help her,
I just watched her make the same mistakes again 

*Odnalazłam wzrok Greg'a. On rozumiał, on wiedział. Spojrzał na mnie, a wtedy nie potrafiłam zatrzymać tego co właśnie miało się stać. Słony płyn płynął po mojej twarzy, a mój śpiew zamienił się w jęk. Widziałam przerażenie wypisane na twarzach mężczyzn. Muzyka zatrzymała się, a ja osunęłam się na kolana.*

 Świat dookoła zaczął czernieć. Nie słyszałam, ani nie widziałam tego co działo się dookoła. Byłam za słaba, by się uspokoić. Po chwili czyjeś ramiona mnie objęły i mocno przytuliły. Wtuliłam się w klatkę Greg'a. Mój tato zaraz mu zawtórował, a pan Wilson nie wiedział co zrobić, więc stał ze smutnym wyrazem twarzy. Zawiodłam się. Zawiodłam sama siebie. Sądziłam, że potrafię zamknąć to wszystko w środku... Ta piosenka przypomniała mi wszystkie momenty spędzone razem z Matthew. Teraz byłam tylko jego przeszłością, wiedziałam to. Gdyby mu chociaż jeszcze trochę zależało to by się odezwał, a on najwyraźniej bawił się lepiej sam w Nowym Yorku.
 Po chwili nastolatek wyleciał z sali. Nie wiedziałam dlaczego, ale nie obchodziło mnie to - wtuliłam się w tors ojca, który przykląkł obok mnie. Ciągle szeptał mi do ucha, że wszystko będzie dobrze, ale ja wiedziałam, że nie będzie. Nic nie będzie tak jak wcześniej.

Gregory:
 Nie mogłem zostawić jej w takim stanie. Nie pozwolę, żeby cierpiała. Nie chcę, żeby znowu płakała, zresztą po części z mojej winy. Szybko wyszedłem opracowując plan. Sięgnąłem po swój telefon i wybrałem pośpiesznie numer, martwiąc się czy odbierze. Po trzecim sygnale traciłem nadzieję, a w momencie kiedy miałem nacisnąć czerwoną słuchawkę usłyszałem męski głos po drugiej stronie.
 - Czego chcesz? - warknął Matthew.
 - Posłuchaj mnie teraz uważnie i nie przerywaj- odpowiedziałem. - Matt, nie miałem bladego pojęcia, że z nią jest tak źle...
 - Co? Co zrobiłeś Step?! - krzyknął.
 - Ja nic. Oboje zrobiliśmy. Ona cierpi, cholernie cierpi. Nagrywała dzisiaj, a kiedy zaczęła się piosenka, którą najwyraźniej napisała o tobie osunęła się na podłogę i zaczęła ryczeć. Atak \paniki. Sądzę, że to tylko ty jej pomożesz. Wiem, że się nienawidzimy, ale łączy nas Stephanie. Przyjedź... - Nie usłyszałem odpowiedzi. Zachowywałem się cicho, by dać mu chwilę do namysłu.
 - Wyślij mi adres, będę najszybciej jak się tylko da - beep, beep, beep. Rozłączył się. Westchnąłem i schowałem telefon do kieszeni spodni, kierując się do sali nagrań.

Perspektywa "niczyja": 
 Gregory prosząc Matt'a o przyjazd nie miał bladego pojęcia co zrobił i nie domyślał się do czego może dojść, kiedy chłopak przybędzie na miejsce. Nie był w stanie ocenić jak mocne są uczucia, którymi Matt darzy dziewczynę. Nie wiedział co może się stać, kiedy w grę wchodzi miłość.

__________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ. :* 


 Nie mogę zaprzeczyć, że rozdział mi się podoba. W końcu stworzyłam coś dłuższego i przepraszam za jakiekolwiek błędy, bo koniec piszę właśnie teraz, siedząc u cioci z jej laptopem na kolanach. Obiecałam, że kolejna część pojawi się dzisiaj, więc jest. ;) Kiedy pisałam moment z piosenką sama zaczęłam ryczeć, a łzy kapały mi na klawiaturę, przez co miałam drobne trudności, ale jest okej. :) Mam nadzieję, że wam też przypadnie ten wpis do gustu. :* Tak naprawdę mogłabym pisać dalej, jeszcze dzisiaj wieczorem, kiedy wrócę do domu, ale sonda się nie skończyła. Muszę czekać na jej wyniki, by wiedzieć co dalej. :P


Czekam na Wasze opinie. <3 Co dalej? Co stanie się kiedy Matthew przyjedzie? Czy znowu dojdzie do starcia pomiędzy chłopakami? Jak zareaguje Stephi na widok ukochanego? 

niedziela, 7 lipca 2013

XXI

 Stephanie:
W końcu trafiliśmy na miejsce. Podróż trwała krócej niż sądziłam. Podczas niej nie odezwałam się ani słowem - spałam albo słuchała muzyki. Po niecałych dwóch godzinach wysiadłam z samochodu i rozejrzałam się dookoła. Zaparkowaliśmy na parkingu tuż przed studiem - Silver Music Records. Obok budynku gdzie miały odbyć się nagrania stały dwa domki. Spojrzałam ze zdziwieniem na Wilson'a.
 - Więc... - zaczął z uśmiechem na twarzy. - To jak widać jest hala nagrań, a to - wskazał na budynki za nim. - Domek w którym będziemy mieszkać. No to co? Chodźcie się rozpakować - wyszczerzył zęby. Ruszyliśmy razem, ciągnąc za sobą bagaże. Wspięliśmy się po schodach, a James otworzył nam drzwi. Usta ułożyły mi się w idealną literę "O". Nie sądziłam, że będziemy tutaj mieszkać w takich (!) luksusach! Zaczęłam powoli kroczyć w głąb pomieszczenia, a moje delikatne kroki odbijały się echem o drewniane panele. Ściany salonu były koloru jasnego beżu, pod sufitem wisiał diamentowy abażur, na środku stała kanapa i mały, niski stolik. Uśmiechnęłam się w duchu i poszłam na górę, gdzie mam dzielić pokój z Gregory'm. Niestety. Sypialnia była w kolorze jasnego błękitu. W środku stały dwa osobne łóżka, wielka szafa, półki, a na ścianie wisiał telewizor. Położyłam rzeczy obok łóżka i od razu rzuciłam się na materac. Chciałam mieć teraz trochę czasu dla siebie, więc byłam wdzięczna losowi, że Greg zostawił tylko swój bagaż i od razu wyszedł. Uśmiechnęłam się w duchu do siebie, wyciągając z kieszeni telefon. Byłam niemile zaskoczona, bo oczekiwałam, że po tym co się stało w NY Matt zadzwoni albo napisze, cokolwiek, ale jednak się przeliczyłam. Wsunęłam iPhona znowu do spodni i obróciłam się na bok. Zmęczona podróżą zasnęłam.

Matthew:
Po godzinie wróciłem do domu. Nie miałem pomysłu gdzie się podziać, więc pobiegłem do swojego pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Usiadłem w fotelu i włączyłem telewizor. Przez cały czas odkąd Stephi wyjechała mam wrażenie, że dostałem wiadomość. Niestety kiedy już po 4516244321 raz od tamtego czasu zaglądam na telefon skrzynka odbiorcza nadal jest pusta. Wstałem, nie przejmując się włączonym telewizorem, szybko wyszedłem z pokoju zatrzaskując drzwi. Po chwili uderzyła we mnie fala świeżego powietrza. Ruszyłem przed siebie. Wiedziałem co mi teraz pomoże. Wiedziałem gdzie mam iść. Po chwili już stałem w metrze. Dotarłem na miejsce po jakichś dwudziestu minutach. Wysiadłem stając naprzeciwko drogi prowadzącej do najniebezpieczniejszej dzielnicy w mieście - Bronx. Uśmiechnąłem się sam do siebie kiedy zauważyłem na liniach wysokiego napięcia wiszące, stare czarne trampki.* Tuż pod nimi znajdowała się ławka na której siedziało dwóch ciemnoskórych chłopaków.  Zacząłem grzebać w kieszeni dopóki nie wyciągnąłem z niej pliku dolarów. Podszedłem do nich z neutralną miną.
 - To co ostatnio - warknąłem podając im już odliczaną sumę. W zamian dostałem małą, foliową torebkę, która była wypełniona białym proszkiem i dwa blanty. Prochy i jednego z jointów wsadziłem do kieszeni, a drugiego pośpiesznie odpaliłem i wsadziłem pomiędzy wargi. Zaciągnąłem się jeden raz i ruszyłem w kierunku domu. Do domu wrócę piechotą, bo przecież mi się nie śpieszy. Nie ma mi się do KOGO śpieszyć. Słońce powoli zachodziło na horyzoncie. Zacząłem chichotać do siebie, a kiedy poczułem zawartość swojej kieszeni poczułem się lepiej, bo wiedziałem co czeka mnie wieczorem.

Matt, miałeś skończyć. Tyle czasu tego nie potrzebowałeś. Prawie pół roku bez prochów i maryśki, a jednak chcesz wrócić do tego gówna? - cichy głos szeptał mi w głowie do czasu kiedy zawartość fajki zaczęła działać.


KOLEJNY DZIEŃ

Stephanie:
 Obudziłam się dopiero nad ranem. W łóżku obok spokojnie spał jeszcze Greg. Spojrzałam na ekran telefonu. Czego ja się spodziewałam. To przecież było oczywiste,  że Matthew ma mnie gdzieś. Zeszłam z łóżka, cicho otwierając walizkę. Zabrałam kilka rzeczy i poszłam do łazienki, która znajdowała się tuż obok naszego pokoju. Rozebrałam się, delikatnie odkładając ubrania na półkę. Stanęłam pod prysznicem i włączyłam ciepłą wodę, która teraz mogła obmywać moje delikatne ciało. Namydliłam się, umyłam włosy, po chwili wyszłam. Obwinęłam się delikatnym miętowym ręcznikiem. Rozczesałam mokre włosy, wysuszyłam dokładnie swoją skórę i zaczęłam się powoli ubierać. Kiedy stanęłam, opierając się na framudze drzwi z łazienki zauważyłam, że Gregory już się obudził.
 - No cześć piękna - poruszył znacząco brwiami, kiedy mnie zobaczył. Nie odezwałam się. - Ahh, zapomniałbym. Chyba dostałaś wiadomość - kiedy to usłyszałam rozwarłam szeroko wargi i podbiegłam do komórki. Odblokowałam ekran i otworzyłam skrzynkę. Faktycznie czekał tam na mnie SMS, szkoda, że nadawcą była sieć komórkowa, a nie Matt. Spojrzałam wrogo na chłopaka w pokoju, wiedząc, ze zrobił to specjalnie. Rzuciłam telefonem na łóżko.
 - Uspokój się. Za kilka minut będziemy nagrywać - zachichotał bezczelnie, wychodząc z pomieszczenia.

______________________________________________________________
* - trampki wiszące na liniach wysokiego napięcia w USA oznaczają "miejscówkę" dilera.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ. ;*

Przepraszam no! Ostatnio jestem tak zabiegana, że nie miałam czasu tego napisać! Rozdział bez muzyki, ale myślę, że nie będzie Wam to przeszkadzać, co? Już nawet nie mam chwili, by znaleźć odpowiedni podkład. Jeszcze dzisiaj zabiorę się za kolejny rozdział na http://makemeyourshawty.blogspot.com/ a ten  napisałam wcześniej, żeby ktoś znowu nie powiedział, że "zaniedbuję was dla tego drugiego bloga" . Pozdrawiam osoby, które mimo wszystko dalej mnie czytają. :* Jestem tutaj dla Was, pamiętajcie. :)

PS Czekam na Wasze opinie odnośnie dalszych losów bohaterów i macie jeszcze czas, żeby głosować w sondzie! :)

czwartek, 4 lipca 2013

Opole - w odpowiedzi na Wasze e-maile. :)

Ostatnimi czasy dostaję kilkanaście mejli dziennie z zapytaniem czy wybieram się niedługo do jakiegoś miasta, bo chcielibyście się spotkać. No i załatwiłam. Jutro (najprawdopodobniej!) od rana, czyli gdzieś od 10 - 12 będziecie mogli mnie znaleźć w Opolu w Solarisie. ;)
Są jacyś chętni? - komentujcie, albo piszcie na GG - 23230608, na asku, tudzież na e-mail highlyabovesky@gmail.com

PS Jeżeli ktoś wybiera się w sobotę na zlot Belieberek w Opolu, to ja również tam będę. :)

No i informacja co do rozdziału - właśnie się za niego zabieram, więc powinien pojawić się na dniach. :* 

xx

niedziela, 30 czerwca 2013

PRZECZYTAJ.

Czeeść. ;)
Mam do Was sprawę. Przez cały czas pracuję nad fabułą historii i dotarłam do momentu, gdzie muszę wiedzieć jak zakończyć "opowieść", a że zawsze liczyłam się z Waszym słowem na bloga dodałam ankietę. :) Prosiłabym każdego o oddanie głosu. ♥


PROSIŁABYM RÓWNIEŻ, ŻEBY POD TYM POSTEM WPISALI SIĘ WSZYSCY, KTÓRZY CZYTAJĄ BLOGA. Z GÓRY DZIĘKUJĘ. :) KOCHAM WAS. :*

x

PS Nie martwcie się, mam w planach napisać w sumie 35-40 rozdziałów. ;*



ŻYCZĘ WAM ŚWIETNYCH WAKACJI I ŻEBYŚCIE SKORZYSTALI Z WOLNEGO JAK NAJLEPIEJ! :*

czwartek, 27 czerwca 2013

XX

Stephanie:
Przez całą drogę powrotną nie odezwałam się ani słowem, mimo, że  Matt kilka razy próbował mnie udobruchać i przekonać do zmiany decyzji. Nic mu to nie dało. Przywiózł mnie do domu, a ja bez słowa wyszłam z auta, patrząc na niego wrogo.
 - Stephanie, przepraszam...
 - Wiesz gdzie ja mam te twoje "przepraszam"?
 - Przebacz mi, to miał być nasz wspólny wypad, bez żadnych osób trzecich, ale co? Musiał się wtrącić Greg! - krzyknął, stając tuż przede mną - czułam jego ciepły oddech na mojej twarzy.
 - Nie zbliżaj się do mnie, nie mamy o czym rozmawiać - odbiegłam w kierunku wejścia do budynku. Wpadłam zdyszana do mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi. Szczęka mi opadła kiedy zobaczyłam, że w kuchni siedzi mój tato, a obok niego Matt i James Wilson. Spojrzałam na nich z przerażeniem, nie wiedziałam co się dzieję.
 - Stephanie! - krzyknął od progu Greg.
 - Co jest? - warknęłam wbijając wzrok w "gości".
 - Czemu mi wcześniej nie mówiłaś o tym kontrakcie? - tato podszedł i mnie przytulił.
 - Zapomniałam zupełnie... Czyli się zgadzasz? - spojrzałam na niego z nadzieją.
 - Pewnie, że tak. Przyjechaliśmy tu, byś mogła spełniać marzenia - gdyby wiedział czego teraz pragnę. Ehh. Wolałabym normalnie chodzić do tej cholernej szkoły i nie poznać ani Matt'a ani Greg'a. Tak po prostu. To przez nich wszystko się psuje, to przez nich nie mogę normalnie uczęszczać na zajęcia wokalne. Nawet nie wiecie jakie to denerwujące.
 - Właśnie rozmawiałam z twoim ojcem, Stephi. Jest jedna kwestia o której najprawdopodobniej nie powiedział Gregory - uśmiechnął się James.
 - Taak?
 - No, bo nagrywki są zarezerwowane na jutro. Musielibyście już się pakować i dziś wieczorem byśmy wyjechali.
 - Ahh tak. Nie ma sprawy - zachichotałam. Chciałam zemścić się na Matthew i wyjechać jak najszybciej, oczywiście bez pożegnania. Widziałam zdziwienie wypisane na twarzy taty kiedy obróciłam się i ruszyłam wprost do swojego pokoju. Zabrałam z szafy kilka najpotrzebniejszych rzeczy, a potem spakowałam je do torby podróżnej. Po odnalezieniu reszty przedmiotów i umieszczeniu ich w torebce wyszłam do przedpokoju, stawiając bagaże pod ścianą. James rozmawiał z kimś przez telefon, kiedy ja położyłam się obok Greg'a na kanapie. Uśmiechnęłam się do niego spoglądając w kierunku sypialni taty, czekając, aż z niej wyjdzie - spakowany. Chris otworzył pokój po jakimś kwadransie z wielką walizką.
 - No to w drogę! - krzyknął uradowany pan Wilson, a ja zachichotałam. Spojrzałam na mieszkanie ostatni raz i wspólnie wyszliśmy zamykając drzwi na klucz. Greg pomógł mi z torbą, z każdym krokiem zaczęłam się coraz bardziej denerwować, a ręce drżały mi jak oszalałe. Przed wieżowcem czekał na nas samochód James'a.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=olDIl1Semv0

 Chłopak pomógł mi zapakować rzeczy do bagażnika, kiedy poczułam czyjeś ciepłe dłonie na mojej talii. Nagle się obróciłam, stając twarzą w twarz z Matt'em.
 - Więc wyjeżdżasz? - spytał. Z jego twarzy nie dało się odczytać żadnych emocji. Gregory, który wcześniej go nie spostrzegł teraz stanął jak osłupiały. Mężczyźni już dawno siedzieli w aucie.
 - Taak, mówiłam ci, że podjęłam już decyzję - odpowiedziałam sucho.
 - Emm. Nie chciałbym wam przeszkadzać, - Greg spojrzał wrogo na nastolatka - ale mamy mało czasu. Stephi, pomóc ci z tym śmieciem, czy sama dasz sobie radę? - spytał z wrednym uśmieszkiem.
 - Co ty powiedziałeś? - szepnął Matthew.
 - Dobrze słyszałeś - zaśmiał się patrząc wprost w jego oczy. - Więc Step?
 - Idź, poradzę sobie...
 - On nigdzie nie pójdzie - warknął wściekły Matt, łapiąc kolegę za kołnierz i rzucając nim o ścianę budynku.
 - Zostaw go - mówiąc błagalnym tonem. podeszłam do nich bliżej. Pięść szatyna była niebezpiecznie blisko twarzy Greg'a. - Odpuść sobie! - krzyknęłam, łapiąc nadgarstek Matthew.
 - Nie - stwierdził krótko.
 - Zostaw go do cholery! - szarpnęłam ramię chłopaka, zauważyłam, że twarz blondyna robi się powoli sina.
 - Pod jednym warunkiem - spojrzał na mnie, wyszczerzając swoje białe zęby.
 - Huh?
 - Jeżeli zostaniesz - nasze oczy się spotkały.
 - Nie proś, jadę i nie ma odwrotu - znowu go pociągnęłam, ale bez jakiegokolwiek efektu.
 - Jak wolisz - odpowiedział wymijająco i zwrócił się znowu do chłopaka, który stał przybity do ściany. Zaczęłam się zastanawiać czemu żaden z mężczyzn nie wyszedł z samochodu, kiedy nas tak długo tam nie było. Musiałam szybko coś zrobić, nie miałam innego wyjścia jak...
 - Odwal się od niego sku*wysynie. Wiedziałam, że nie powinnam ci nigdy zaufać. Nigdy. Żałuję wszystkiego co jest związane z tobą - warknęłam, uderzając go z otwartej dłoni wprost w jego miękki policzek. Osłupiał i wypuścił z uścisku Gregory'ego. Na jego twarzy powoli pojawiał się czerwony ślad mojej ręki. Nie odezwał się ani słowem - po prostu stał. Nie ruszył się nawet wtedy kiedy pociągnęłam blondyna idąc w kierunku samochodu. Chłopak wsiadł pierwszy, nie chciałam go narażać na nic innego, po tym co właśnie przeżył. Złapałam klamkę, kiedy poczułam czyjś oddech na karku i dłoń na moim biodrze. Obróciłam się i stanęłam "oko w oko" z Matthew.
 - Może i ze mnie sukin*yn, ale za to jak całuję - jeszcze raz spojrzał w moje oczy i zatopił swoje wargi w moich. Po chwili odwzajemniłam pocałunek, dając mu dostęp do swojego gardła. Nasze języki walczyły o dominację.
 - Będę za "tym" tęsknić - spojrzał na mnie z uśmiechem. - I za tobą - musnął mój policzek wargami, przygryzł delikatnie kącik mojego ucha i odszedł. Łzy zaczęły spływać po mojej delikatnej skórze. Szczerze to nie miałam pojęcia dlaczego - Matthew irytował mnie z każdą minutą coraz bardziej, chociaż w tamtym momencie nie wyobrażałam sobie tego wszystkiego bez niego. Obróciłam się, wsiadłam do samochodu i z trzaskiem zamknęłam drzwi.

Po prostu go potrzebujesz, Stephanie. Głos w mojej głowie nie dawał mi spokoju dopóki nie zasnęłam...

____________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ. :*
 Z każdym dniem zauważam, że jest Was coraz mniej. Liczba komentarzy nieustannie spada, a wyświetleń jest tyle co nic. To trochę dołujące i chyba dlatego coraz rzadziej dopisuje mi wena.. Proszę, pokażcie mi, że jednak Wam zależy na tym. Przy okazji zapraszam na mojego drugiego bloga :*
x

Nie mam bladego pojęcia kiedy pojawi się kolejny rozdział. 

wtorek, 25 czerwca 2013

Przepraszam, planowałam, że kolejny rozdział dodam dzisiaj, ale jednak mi nie wyjdzie. Mam ostatnio za dużo na głowie i doskwiera mi brak "inspiracji". Osoby, a szczególnie moje siostry - Belieberki zapraszam na mojego drugiego bloga MAKE ME YOUR SHAWTY :) I jeszcze raz szczerze przepraszam, ze musicie czekać. ;c

niedziela, 23 czerwca 2013

XIX

Stephanie:
 Jego delikatne, ciepłe usta muskały i ssały moją wrażliwą skórę, kiedy nagle zadzwonił telefon. Miałam złe przeczucia. Zerwałam się z łóżka, na komórce wyświetliło mi się ,,Greg :)". Szybko odebrałam i przyłożyłam słuchawkę do ucha.

Słuchaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=S_E2EHVxNAE

 - Co jest do cholery? - warknęłam.
 - Czuję, że przeszkodziłem. Nieważne. James dzwonił. Co z tym kontraktem? - zupełnie o nim zapomniałam.
 - Kurwa, nie pytałam taty, ale... Dobra, zgadzam się, tylko nie dzwoń już - powiedziałam błagalnym głosem. Odrzuciłam telefon na podłogę i znowu leżałam na Matthew.
 - Kto dzwonił? - szepnął mi do ucha.
 - Greg.
 - Co ten idiota chciał?
 - Nie nazywaj go tak. Pamiętasz tego starszego faceta, co poprosił o autograf na wieczorze karaoke?
 - Kojarzę, ale co on ma do tego?
 - Ten mężczyzna to James Wilson, jest szefem w Silver Music Records. Zaoferował mi kontrakt płytowy i kilka koncertów. Tylko, że...
 - Mmm, tylko?
 - Że muszę wyjechać na pewien okres. Nie mają w naszym mieście studia, więc mnie gdzieś zabierają.
 - Nie. Nie zgadzam się - warknął i usiadł.
 - Jak to nie zgadzasz się? Ja już podjęłam decyzję, nie ma odwrotu - spojrzałam na niego z zakłopotaniem. Teraz żałowałam, że mu o tym wszystkim powiedziałam.
 - Normalnie. Nie możesz nigdzie wyjeżdżać z tym dupkiem, jeszcze coś ci zrobi.
 - Boże, nie przesadzaj. Nic mi nie będzie.
 - Przekonamy się, zresztą to twoje życie, ty o nim decyduj - wstał.
 - Mam dość, jesteś taki niezrównoważony - szepnęłam.
 - Jaki jestem? - spojrzał na mnie srogim wzrokiem
 - Nienormalny. Nie będziesz mnie tak traktować. Wychodzę - trzasnęłam drzwiami i wyszłam na dwór. Wiatr delikatnie muskał moją skórę, a ja ruszyłam w stronę, która najprawdopodobniej jest drogą powrotną.
 - Masz zamiar wracać na piechotę? - krzyknął sprzed domku.
 - Żebyś wiedział - odpowiedziałam, a moje słowa przepełniał jad. Nie potrafiłam tego zrozumieć - przed chwilą prawie zrobiliśmy to, no wiecie co, a teraz znów jestem sama...Usłyszałam pisk opon, a samochód po chwili już jechał obok mnie.
 - Wsiadaj. Nie będę cię prosił.
 - Nie, lepiej spieprzaj, bo zaraz porysuję ci twoją "brykę".
 - Jak wolisz - szepnął i zatrzymał się. Po chwili usłyszałam za sobą trzask drzwi. Kogoś ręce oplotły moją talię, a kiedy się obróciłam  poczułam, że odrywam się od ziemi. Zaczęłam wierzgać nogami starając się jakoś rozluźnić uścisk Matt'a.
 - Puść mnie! - krzyknęłam.
 - Ani myślę. Jesteś moja i tak pozostanie. Nie pozwolę, żebyś wracała sama - jego słowa zabrzmiały w mojej głowie. Zarumieniłam się kiedy zrozumiałam to co właśnie powiedział. Po chwili już siedziałam na miejscu pasażera, a Matthew odpalał Rang Rovera. Podciągnęłam nogi pod szyję i schowałam pomiędzy nie głowę. Czułam, że będzie to dłuuuuga i męcząca podróż.
_________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ. :*

Wiem, wiem, krótki rozdział, ale nie mam weny jakoś ostatnio, a zresztą muszę znaleźć czas na drugiego bloga, który wczoraj założyłam - http://makemeyourshawty.blogspot.com/ serdecznie na niego zapraszam. ;)
Czekam na Wasze opinie odnośnie dalszych losów bohaterów. ;)

środa, 19 czerwca 2013

XVIII

Matthew:
 Spojrzała na mnie przerażona. Wiedziałem, że ten wypad będzie niezapomniany dla nas obojga. 
  - Nie rób tak - usłyszałem z kształtnych ust dziewczyny.
  - Ale co? - spytałem.
  - Myślisz, że jestem ślepa? Nie potrafisz oderwać ode mnie wzroku, to irytujące - zaśmiała się, po czym znów podziwiała widoki za oknem. 
  - Nie udawaj, że tego nie lubisz - uśmiechnąłem się zawadiacko.
  - Nienawidzę.
  - Cokolwiek - odpowiedziałem wymijająco widząc, że jej słodka twarz oblała się rumieńcem. 

*

Przez najbliższe piętnaście minut jechaliśmy w ciszy. 
  - Gdzie mnie zabierasz? - spytała swoim delikatnym głosem.
  - To niespodzianka - starałem się rozluźnić atmosferę między nami. Szczerze mówiąc cieszyłem się, że po tym co zrobiłem ona jeszcze ze mną rozmawia. Nigdy w życiu nie widziałem, aż tak intrygującej i oczywiście pięknej dziewczyny. 
  - Powiedz - spojrzała na mnie, robiąc smutną minkę.
  - Nie mam najmniejszego zamiaru.
  - Więc wysiadam - stwierdziła.
  - Serio? Sądzisz, że zatrzymam samochód i wypuszczę cię? - mój śmiech rozbrzmiał w całym samochodzie, a ja nie potrafiłem przestać. 
  - Nie śmiej się, tylko mnie wypuść - mimo licznych próśb jechałem dalej.
  - Natychmiast! - krzyknęła i złapała moją dłoń na kierownicy. Spojrzała na mnie, a w jej oczach widać było rozpacz. Nie potrafiłem oderwać oczu od jej niebieskich tęczówek, były tak hipnotyzujące, cudowne.
  - Nie rób tak - powtórzyłem słowa dziewczyny.
  - Ja? Co ja znów robię?
  - Ty... Nie patrz się tak na mnie.
  - Jak?
  - Właśnie tak, tak, że pragnę zrobić to - zjechałem delikatnie na pobocze, upewniając się, że drzwi są zamknięte i przysunąłem się do dziewczyny. Zacząłem całować ją delikatnie po jej szyi, przesuwając się na szczękę, aż napotkałem usta. Połączyłem nasze wargi w pełnym emocji pocałunku. Po chwili mój język błagał o większy dostęp. Obróciliśmy głowy, by mieć większe pole do popisu. Zadyszani rozerwaliśmy uścisk.
  - Co to miało znaczyć? - spytała, a jej głos drżał.
 Boże, jak ja działam na tą dziewczynę...
  - Nie wiem o czym mówisz - zaśmiałem się i wróciłem Rang Rover'em na drogę.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=vNqQJ3vH6XM

- Dupek - szturchnęła moje ramie.
  - ... którego kochasz - dokończyłem za nią. Nadal nie potrafiłem oderwać od niej wzroku przez co kierowanie pojazdem było nieco trudniejsze niż zawzwyczaj. Stephi podwinęła nogi na fotelu i po chwili już słodko spała. Nie zaprzeczę, ucieszyło mnie to, bo dzięki temu ominąłem niewygodnych pytań.

***

Stephanie:
  - Stephi! Obudź się!
  - Zostaw mnie - odpowiedziałam, przedłużając literę ,,o".
  - Jesteśmy na miejscu. Wyłaź chyba, że dalej chcesz siedzieć w aucie - rozpoznałam głos Matt'a.
  - Już, już - starałam się przyzwyczaić oczy do światła, co zajęło mi dłuższą chwilę. Wychodząc poczułam delikatny wiat i usłyszałam szum morza. Wreszcie stanęłam twardo na trawie. Rozejrzałam się dookoła, a moje usta ułożyły się w idealne ,,o". Staliśmy tuż przed piaszczystą plażą, a morskie fale uderzały o wybrzeże.
  - Jak tu pięknie - wyrwało mi się.
  - Cieszę się - chłopak trzymał ręce w kieszeniach tak, że tylko kciuki wystawały. Nie mogę zaprzeczyć, że nie było to seksowne.
  - Nie musisz tego robić, wiem jak dobrze wyglądam.
  - Słucham? - nie miałam bladego pojęcia o czym mówi.
  - Obczajałaś mnie przed chwilą, wiem, że świetnie wyglądam, więc możesz przestać się gapić - uśmiechnął się. - Albo zrób zdjęcie, zostanie na dłużej... - ze wstydu przygryzłam wargę.
  - Masz zamiar tak tu stać? - spytał.
  - Nie, więc prowadź - ruszyłam przed siebie. Chłopak podszedł do mnie kładąc dłoń na mojej talii, przez co poczułam dreszcze, a moje włosy na karku stanęły dęba.
  - Nie denerwuj się - szepnął mi do ucha. Poczułam jak się rumienie, a w jego karmelowych oczach nie dało się nie zauważyć błysku, kiedy nasze spojrzenia się spotkały. Matthew parsknął śmiechem.
  - Co cię tak bawi? - spytałam.
  - Ty. Jesteś taka urocza - musnął wargami mojego policzka.
  - Ehh - westchnęłam. - Ile chcesz mnie tu więzić? - wypaliłam.
  - Ej, ej. To nie więzienie, ok? - uśmiechnął się, dzięki czemu mogłam podziwiać jego anielsko białe zęby.
  - Zważywszy, iż napadłeś na mnie i Greg'a, (na dźwięk jego imienia na twarzy chłopaka pojawił się cień złości) rozwaliłeś mi drzwi i zabrałeś mnie z mojego mieszkania, wydaje mi się, więc, że mogę nazwać tą ,,wycieczkę" porwaniem - odpowiedziałam zadziornie.
  - Jak wolisz... Będziemy tu tyle ile zechcesz.
  - Szczerze? Wolałabym już wracać do domu - położyłam nacisk na słowo ,,już". Ciągle robiło mi się gorąco na samą myśl, że jesteśmy tu tylko my i co może się stać, nie mogłam ukryć strachu jak również podniecenia. Chłopak oblizał swoją górną wargę przez co miałam ochotę rzucić się na niego i pocałować te idealne usta.
  - Nie okłamuj sama siebie - złapał moją dłoń, odciągając moją uwagę od jego warg. Pociągnął mnie w stronę małego domku przy małym lesie. Moje dłonie zaczęły drżeć, a Matthew najwyraźniej to poczuł, bo złapał jedną mocniej. Weszliśmy do środka, a Matthew wziął się od razu za rozpalanie kominka. Zauważyłam obok kanapy torbę z ubraniami. Mam nadzieję, że zabrał coś dla mnie, bo nie miałam zamiaru siedzieć tu w tych samych ciuchach.
  - Więc? - spojrzałam na niego.
  - Co ,,więc"? - obrócił się, w kominku wesoło strzelały iskry.
  - Co zaplanowałeś? Co masz zamiar tutaj robić? - uśmiechnęłam się.
  - To już zależy od ciebie. Hmmm. Chociaż? Mam pewien pomysł - zaśmiał się. Zbliżył się do mnie tak blisko, że czułam jego ciepły oddech na mojej skórze. - Chyba nie masz nic przeciwko? - szepnął do ucha, gryząc delikatnie koniec. Zaczął całować i ssać skórę na mojej szyi. Zupełnie zapomniałam o Bożym świecie, kiedy natarł ustami na moje. Owinęłam się dookoła niego, złapał mnie za uda. Ruszył do sypialni i delikatnie położył nas na łóżku. Oparł swoje ręce po obu stronach mojej głowy, tak, że teraz nade mną górował. Spojrzał na mnie znacząco, czułam, że to pytanie o pozwolenie. Oboje dobrze wiedzieliśmy do czego to dąży. Uśmiechnęłam się do niego, miałam nadzieję, że potraktuje to jako zgodę.

Byliśmy na jakimś pustkowiu zupełnie sami, a jedyne co nam przeszkadzało to ubrania.

Boże, dziewczyno co on z tobą robi...

_________________________________________________

CZYTASZ=KOMENTUJESZ. :*

Miałam nie dodawać tego rozdziału teraz, ale chyba nie będziecie narzekać na późną godzinę, co? ;)
 Mam do Was ogromną prośbę - chciałabym, żeby o blogu usłyszało jak najwięcej osób, więc byłabym wdzięczna jakby tak każdy wysłał link i polecił stronę znajomemu.

Czekam na komentarze, jestem ciekawa Waszej opinii odnośnie dalszych losów. Po raz kolejny dziękuję, że jesteście. ;)

ps. kto #teamMatt, a kto #teamGreg? : * 

sobota, 15 czerwca 2013

XVII

Stephanie:
 Dotarliśmy po kilku minutach milczenia do mojego mieszkania. Dopiero w pokoju Greg potrafił coś z siebie wydusić:
 - Możesz mi, emm... powiedzieć co to było?
 - Gregory, przepraszam. Zachowałam się jak idiotka. Wykorzystałam cię do własnych celów, chociaż ten pocałunek był nieziemski - druga część zdania wyrwała mi się z ust, zanim pomyślałam o czym mówię.
 - Nie masz za co przepraszać...
 - Dobra, skończmy temat. To wszystko jest bez sensu... On jest bez sensu! - krzyknęłam.
 - Kto? - spytał zaskoczony.
 - Matt. Zerwaliśmy i on nagle wraca do swojej byłej? Jeszcze obściskują się na moich oczach, co za...
 - Nie kończ, przestańmy drążyć jeden i ten sam temat. Matthew nie jest tego wart.
 - Masz rację - spojrzałam na chłopaka. - Możesz mi teraz wytłumaczyć czemu to robiłeś?
 - Ekhmm. Co robiłem? - spytał zbity z tropu.
 - Blizny nie pojawiły się z niczego - szepnęłam. Greg usiadł na fotelu, wpatrując się w swoje dłonie.
 - Nie mogę. Przynajmniej nie teraz, może kiedyś. Nie jestem gotów o tym opowiadać, zrozum.
 - Jak wolisz - musiałam go jakoś rozweselić. Usiadłam delikatnie na jego kolanach.
 - Pewnie nie chcesz do tego wracać, ale nie dałem jeszcze ostatecznej odpowiedzi James'owi. Myślałaś nad tym kontraktem?
 - Nie wiem czy jest to wykonalne, na przeszkodzie stoi moja choroba.
 - Warto spróbować. Nie wiem gdzie jest jego najbliższe studio, ale jestem pewien, że będziesz mogła zabrać swojego tatę. Potraktuj to jak odskocznie od rzeczywistości i się zgódź, proszę.
 - Nie wiem czemu tak zależy ci na tym wszystkim - spojrzałam w jego głębokie, niebieskie oczy.
 - Mam swoje powody. To jak?
 - Pogadam jeszcze z ojcem, a ja na tą chwilę się zgadzam - zaśmiałam się.
 - Naprawdę? To cudownie... - zeskoczyłam z nóg chłopaka kiedy usłyszałam łomot w mieszkaniu.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=McdMwOV0y6c

Wybiegłam wraz z Greg'iem z pokoju i ujrzałam drzwi, które ledwo trzymały się zawiasów. Chłopak podbiegł i starał się utrzymać je w stabilnej pozycji. Nic do jednak nie dało. Gregory musiał się odsunąć, by nie spadły na niego. Napastnikiem był nie kto inny jak Matthew.
 - Co ty idioto zrobiłeś? - zaczęłam krzyczeć, kiedy tylko go zauważyłam.
 - Co ja zrobiłem? Co ty zrobiłaś? Obściskujesz się na środku placu z NIM?! - wskazał na Greg'a.
 - A ty? Potrafisz dogodzić tej plastikowej blondyneczce, co? - zaśmiałam się ironicznie.
 - Nie tylko jej - odpowiedział złośliwie. - Jak możesz całować się z takim kimś?!
 - Przepraszam, ale on jest jakiś gorszy, bo nie rozumiem?
 - Ahh, czyli twój przyjaciel ci jeszcze nie powiedział? Gregory jest gejem - jego słowa przepełniał jad.
 - Nie wiem kto wymyśla ci takie bajeczki, ale czy homoseksualista potrafił by zrobić tak? - znów długo się nie zastanawiałam, tylko przysunęłam się bliżej chłopaka i złączyłam nasze wargi. Uśmiechnęłam się do Gregory'ego i pogłębiłam pocałunek. Przekręciłam głowę na bok, by dać mu lepsze pole do popisu. Jęknęłam. Nastolatek złapał moje uda, a ja podskoczyłam i obwinęłam nogi dookoła niego.
 - Pokażemy mu na co nas stać? - zapytał Gregory tak, żebym tylko ja go usłyszała. Chłopak położył swoje wargi na mojej szyi i zaczął ssać, lekko podgryzając kawałek skóry. Kolejny jęk wydostał się z moich ust. Czułam, że Greg coraz mocniej się wczuwa i po chwili zobaczyłam co zrobił. W odbiciu zauważyłam ciemną plamkę w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą znajdowały się usta chłopaka.
 - Ładna malinka nie sądzisz? - zapytałam bezczelnie Matt'a.
 - Ja zrobię lepszą - nawet nie zdążyłam zauważyć kiedy podszedł.

Matthew:
 Nie mogłem znieść tego widoku, wiedziałem, że ja zrobiłbym to sto razy lepiej. Nagle wpadł mi do głowy szaleńczy pomysł. Złączyłem nasze usta, dziewczyna nie sprzeciwiła się, wręcz przeciwnie. Dała mi dostęp do swojego gardła i po kilku sekundach jęknęła.
 - Jesteś daremny, wiesz? - usłyszałem głos zza siebie.
 - Wolę być daremny i mieć ją przy sobie, niż być tobą i udawać, że jestem gejem - odpowiedziałem ze śmiechem. Złapałem Stephanie i trzymałem ją mocno w swoich ramionach.
 - Co ty robisz?! - krzyknęła.
 - Zobaczysz - szepnąłem jej do ucha. Widziałem, że jest przerażona, próbowała uwolnić się z mojego uścisku. - Wyłaź stąd idioto! Natychmiast. No chyba, że chcesz się tłumaczyć jej ojcu co robisz w ich mieszkaniu jak tylko przyjdzie - zagroziłem. Greg od razu zrozumiał i wyszedł z naburmuszoną miną. - Stephi, gdzie są klucze?
 - Nie powiem ci, puść mnie.
 - Co ty powiedziałaś? - zacząłem ją łaskotać po biodrach.
 - Ma... Matthew! Pu... Puść mnie! - nie potrafiła uspokoić śmiechu.
 - Powiedziałem nie. Lepiej daj mi te klucze i się ze mną nie drocz.
 - Prze... Przestań! Są na szafce, o tam - wskazała na prawo. Porwałem pęk i znowu zwróciłem się do Greg'a.
 - Wsadź je - pokazałem na drzwi. - Wsadź je w zawiasy.
 - Co za to będę miał?
 - Nie urwę ci jaj.
 - Dobra, dobra. Już - podszedł i umieścił drzwi od strony wewnętrznej. Kiedy wyszedł z mieszkania, ja zamknąłem drzwi i ruszyłem w stronę wyjścia.
 - Tu twoja historia się kończy. Nie chcę znowu cię oglądać, zrozumiano? - powiedziałem do chłopaka, a drzwi windy zatrzasnęły się tuż przed jego nosem. Zjechaliśmy wspólnie na dół.
  - Czego chcesz? Po co mnie wyciągnąłeś z domu? - spytała Stephanie. Nie odezwałem się tylko odłożyłem jej drobne ciało na miejscu pasażera i zamknąłem drzwi, a sam usiadłem przed kierownicą.
 - Czego chcę? Chcę wszystko wyjaśnić i zrekompensować ci to wszystko. Moje uczucia do ciebie mimo wszystko się nie zmieniły, a teraz z łaski swojej bądź cicho. Czeka nas długa podróż - spojrzałem w bok, ujrzałem jak Gregory wychodzi z budynku cały czerwony z wściekłości...
 - Gdzie mnie zabierasz? - jej głos drżał z przerażenia.
 - To niespodzianka - Stephanie podciągnęła swoje nogi na siedzenie i spojrzała przez okno wozu. - Nie bój się, nie skrzywdzę cię - szepnąłem.
_______________________________________________________________
Cześć! Kolejny rozdział za nami, mam nadzieję, że się spodoba. :) Wprowadzam nową zasadę - CZYTASZ=KOMENTUJESZ, dzięki temu będę mogła określić ile osób wchodzących tu tak naprawdę czyta moje wypociny. :) Pozdrawiam i czekam na Wasze opinie odnośnie dalszych losów bohaterów. :*

czwartek, 13 czerwca 2013

:)

Od razu uprzedzam, że nie jest to kolejny rozdział, który dodam na dniach. To bardziej post informacyjny. Chciałam wszystkich przeprosić, iż przeze mnie żyli w totalnej niewiedzy. Nie, nie nazywam się Caroline Thomas, ani Karolina Jakubiak jak niektórzy sądzili. Tak naprawdę jestem Weronika Wasylów. :) Wcześniej ukrywałam swoje dane, bo bałam się fali bezpodstawnej krytyki, ale teraz już jest to mało ważne, bo mam ludzi, którzy mimo wszystko będą mnie czytać. :) Także, chcę podziękować. :* Mój prawdziwy ask znajdziecie tutaj http://ask.fm/hirilwer ale proszę, nie spamujcie mi tam, specjalnie założyłam tego, który mieści się w zakładce ASK, by mieć luz. :p Także ten, do kolejnego rozdziału. :)

środa, 12 czerwca 2013

XVII

Stephanie:
 Musiałam siedzieć w szpitalu, aż do środy popołudniu. Przez cały ten czas mój telefon nie miał ani chwili odpoczynku - na zmianę dzwonił Greg i Matt. Żadnego z tych połączeń nie odebrałam, nie miałam po prostu siły. Postanowiłam, że mimo sprzeciwu ojca, który chciał, żebym przesiedziała w domu do końca tygodnia ja chciałam wrócić do szkoły, do miejsca gdzie mam wielu znajomych i gdzie pracuję nad moimi umiejętnościami. Bardzo tego potrzebowałam, chociaż bałam się starcia z Gregorym i Matthew.

~
 W czwartek obudziłam się o siódmej. Szybko się wyszykowałam, pożegnałam tatę i wybiegłam. Na dole już nie czekał na mnie chłopak. Sama nie wiem czy to dla mnie dobrze, czy nie. Podczas drogi do szkoły pochłonęły mnie własne myśli. Pierwsze zajęcia odbywały się w klasie Edwardsa. Spojrzałam na salę i od razu zauważyłam kogo chciałam. Oboje dzisiaj przyszli. Bez słowa usiadłam do najbliższej ławki i spokojnie czekałam, aż zbierze się reszta grupy. Kiedy zadzwonił dzwonek wszyscy już byli, łącznie z nauczycielem.
 - Cześć - szepnął Greg, który stał teraz naprzeciwko mnie. Nawet nie zauważyłam kiedy podszedł.
 - Heej - odpowiedziałam cicho.
 - Jak tam? Dobrze już się czujesz?
 - Taak, dziękuję. Przepraszam, ale nie mam ochoty na rozmowę, zresztą chciałabym się skupić na lekcji, wskazałam na profesora. Chłopak usiadł obok zmieszany, zalał się lekkim rumieńcem i nieśmiało się uśmiechnął. Zdziwiło mnie, że Matt ani myślał o podejściu, a co dopiero o jakiejkolwiek konwersacji.

 Dwie godziny zajęć z Edwardsem spędziliśmy w miłej atmosferze. Na przerwie zamieniłam kilka słów z Gregorym. Podczas długiej przerwu odważyłam się podejść do Matthew. Spojrzałam na niego, starając się udawać, że to co stało się w szpitalu nigdy nie miało miejsca.
 - Cześć - uśmiechnęłam się delikatnie.
 - Cześć. Czego chcesz?
 - Chciałam się przywitać i porozmawiać. No chyba, że nie chcesz - spojrzałam na niego starając się zachowywać naturalnie.
 - Jesteś bezczelna. Nie. Nie mam ochoty z tobą gadać. Cześć.
 - Jeżeli ja jestem bezczelna to ty w takim razie jesteś nienormalny.
 - Jakoś mało mnie to interesuje - nastolatek rzucił na mnie wrogie spojrzenie i odszedł, wielce naburmuszony. Jeżeli on tak pogrywa to niech mu tak będzie, nie będę go błagać o jakąkolwiek sympatię do mnie.

~

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=yyv-3kYUYz4

 Kolejne lekcje dłużyły się niemiłosiernie.Ostatni dzwonek był niczym zbawienie. Z klasy wyszłam wraz z Greg'iem cały czas starając się odnaleźć w tłumie Matt'a. Przed budynkiem czekała filigranowa blondynka. Skądś ją kojarzyłam. Stanęłam wraz z przyjacielem na środku placu, a ze szkoły wyszedł mój były. Wtedy skojarzyłam fakty i przypomniałam sobie, że to była ta dziewczyna, która rzuciła się na niego pod moim wieżowcem. Zbladłam i poczułam dreszcze, kiedy Matthew przytulił się do niej, a następnie namiętnie ją pocałował, cały czas spoglądając na mnie. Nie wiedziałam co robię. Nie panowałam nad własnym ciałem. Zdenerwowana podeszłam do nich i po chwili moja ręka odbiła wyraźny ślad na jego policzku. Zaraz po tym zrobiłam coś czego będę najprawdopodobniej żałować. Przyciągnęłam za rękaw Gregory'ego, który cały czas stał w tym samym miejscu co wcześniej. Teraz znaleźliśmy się prawie metr od pary. Rzuciłam wściekłe spojrzenie na byłego i ... Moje usta dotknęły warg przyjaciela. Czułam się jak w niebie, mimo wszystko. Za chwilę nasze języki toczyły zawziętą walkę o dominację, a ja byłam z każdą chwilą coraz bliżej chłopaka.
Po krótkim czasie zabrakło mi już tchu i oderwałam się od niego. Nie można zaprzeczyć, iż był zaskoczony. Zresztą nie tylko on, wszyscy obecni na placu wlepiali w nas wzrok. Uśmiechnęłam się i powiedziałam głośno:
 - To co? Może chodźmy do mnie, co? - uśmiechnęłam się, biorąc dłoń chłopaka i ruszając w stronę mieszkania. Nie miałam pojęcia co chciałam przez całą tą ,,szopkę" osiągnąć, ale mało mnie to w tamtej chwili obchodziło. Jego chyba też. Albo po prostu nie potrafił wydusić z siebie słowa?
___________________________________________________

Cześć. :) Więc kolejny rozdział za nami. Mam nadzieję, że podoba się Wam. :* Cieszę się, że wspieracie mnie w tworzeniu książki, bo jeszcze nigdy nie dostałam tylu mejli z ciepłymi słowami otuchy. To naprawdę urocze. ^^  Prosiliście mnie o informowanie Was odnośnie postępów. Może i mam pomysł, ale aktualnie mało czasu na pisanie i stanowczo za mało weny, by cokolwiek porządnego stworzyć. Wydaję mi się, że wystarczy poczekać, a w odpowiednim momencie słowa posypią się same... : ) Wiem, że robiłam to już milion razy, ale zrobię to i kolejny: DZIĘKUJĘ, BARDZO DZIĘKUJĘ, ŻE JESTEŚCIE. :*
Czekam na Wasze komentarze odnośnie dalszych losów. :>
Kocham Was, mocno. :*
x


PS. DZIĘKUJĘ ZA TO, ŻE DOTRWALIŚMY RAZEM DO 10.000. :*

poniedziałek, 10 czerwca 2013

XVI

 Gregory:
 W poniedziałek nadarzyła się okazja, by porozmawiać ze Stephi - do szkoły nie przyszedł Matt. Mimo ciągłej ulewy, która zalewała ulice za oknem zabrałem ją na kawę do najbliższej kawiarni. Wpadliśmy cali przemoczeni do ciepłego pomieszczenia. Zaśmiałem się na dźwięk dzwonka, nie wiedzieć czemu przypomniały mi się sceny z mojej ulubionej książki - Harry'ego Potter'a. Spojrzałem na dziewczynę i zajęliśmy miejsca. Zamówiłem kawę oraz ciastko.
 - Więc? Po co mnie tutaj wyciągnąłeś w tak cudowną pogodę? - spytała sarkastycznie.
 - Hahaha, no to dość delikatna sprawa... Moja matka zorganizowała wczoraj spotkanie ze znajomymi i najbliższą rodziną. Siedzieli u nas przez całą niedzielę. Okazało się, że moja rodzicielka zaprosiła też James'a Wilson'a, znajomego ze szkoły. Może kojarzysz jego nazwisko? - ucieszyło mnie kiedy pokiwała głową dając mi znak, że go zna. Zaskoczenie miała wypisane na twarzy i czułem, że czekała na to co mam jej do powiedzenia. - Tak, to ten James z wytwórni Silver Music Records. Okazało się, że szuka młodych talentów i był w sobotę na wieczorze karaoke. Tam gdzie ty. I... Wziął od ciebie autograf, by cię potem odszukać. Poprosił mnie, bym mu pomógł w przekonaniu cię do... No, bo oferuje ci kontrakt płytowy i kilka  kameralnych koncertów. Kwestia w tym, że będziesz musiała na jakiś czas wyjechać. Bardzo mu zależało - dziewczyna zachwiała się, złapałem ją w ostatnim momencie za ramię. - Co ci jest?

Stephanie:
 Kiedy dotarło do mnie co powiedział chłopak zakręciło mi się w głowie. Nagle pociemniało mi przed oczami i już nie panowałam nad tym co się ze mną dzieje. Odleciałam.

~

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=kPBzTxZQG5Q

 Spojrzałam i aż mnie zmroziło na widok białych ścian. Tylko nie to... Znowu jestem w tym miejscu skąd tak niedawno starałam się uciec. Szpital. Na fotelu stojącym obok łóżka siedział Greg. Od razu podniósł się i podszedł.
 - Stephi, jak dobrze, że już się przebudziłaś. Wszystko okej?
 - Gdyby wszystko było dobrze nie leżałabym tutaj - moje słowa przepełniał jad. To przecież przez niego znowu tutaj leżę.
 - Jak wolisz... Zawołać Matt'a? Cały czas czeka na korytarzu.
 - Za chwilę.
 - Nie rozumiem cię, Step.
 - O co ci tym razem chodzi?
 - O to, że jesteś na mnie zdenerwowana tylko dlatego, że chcę żebyś osiągnęła sukces. Nie miałem bladego pojęcia, że masz chore serce - chłopak podszedł bliżej, zaczął tarmosić skrawek pościeli. Zauważyłam coś na jego nadgarstku.
 - Możesz mi powiedzieć co to jest? - wskazałam na jego blizny.
 - Nieważne.
 - Jak dla kogo. Mów.
 - Powiedziałem nie. Stara historia, nie chcę do niej wracać - szepnął. Odwrócił się w stronę drzwi i wyszedł. Chwilę później wszedł Matthew.
 - Co ty mu zrobiłaś? - spytał od progu.
 - Ale co?
 - No bo wybiegł ze szpitala jak poparzony.
 - Niewiele mnie to teraz obchodzi. Wiesz może kiedy wychodzę?
 - Niestety nie. Twój tato pojechał po rzeczy. Podobno spędzisz tu trochę czasu, ale nie martw się, będę przy tobie.
 - Nie trzeba, jakoś sobie poradzę - mała łza spłynęła po moim policzku.
 - Nie płacz. Mówiłem ci już, że będę tutaj zawsze mimo wszystko. Nigdy nie chcę cię zostawić.
 - Matt, ale... Ja naprawdę chcę zostać sama. Zresztą podjęłam już decyzję. Nie chcę wracać do tego co było. Twój głos w samolocie to był tylko dobry omen, znak, że powinnam walczyć o marzenia. Nic więcej, nie wiem dlaczego oszukiwałam siebie, ciebie i wszystkich dookoła... Teraz żałuję, przepraszam z całego serca. To dla mnie trudne, zostaw mnie, błagam - spojrzałam w jego głębokie oczy. Widziałam w nich rozpacz, a jego twarz zbladła. Poczułam ból w klatce piersiowej, nie mogłam dalej na niego patrzeć. Chłopak spełnił moją prośbę i zrozpaczony wyszedł z sali.

 Nadal nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłam. Przecież te słowa, które wypłynęły z moich ust to bzdura...

________________________________________
Heej. :) Przepraszam, że rozdział dodaję tak późno, ale wena przyciągnęła mnie do laptopa. Mam nadzieję, że się spodoba i czekam na wasze opinie odnośnie dalszych losów bohaterów. Teraz lecę się trochę pouczyć. :* A i jedna dla niektórych przykra, dla innych radosna sprawa. W końcu zaczynam pracę nad książką. Tak, dobrze przeczytaliście. KSIĄŻKĄ. Od dawna marzę o wydaniu własnej. Jeszcze dokładnie nie wiem o czym będzie, ale chcę jakoś nawiązać do losów Stephanie, więc mimo wszystko prosiłabym o trzymanie ze mnie kciuków. Złą stroną tego projektu jest to, że będę miała mniej czasu na bloga, ale myślę, że przetrwacie. Pamiętajcie - trwam tutaj dla was. :)
x

środa, 5 czerwca 2013

XV

Gregory:
 W niedzielny poranek obudził mnie krzyk mamy.
 - Greg! Wstawaj, ale już! - spojrzałem na nią zmęczonymi oczyma i nie zważając na nic przewróciłem się na drugi bok.
 - Nie, nie, musisz teraz wstać! Za dwie godziny przyjeżdżają goście i potrzebujemy dodatkowej pary rąk!
 - Coooo? - ziewnąłem. - Jacy goście?
 - Mała niespodzianka - uśmiechnęła się złośliwie. - Przyjeżdża najbliższa rodzina i znajomi. Zostają u nas do poniedziałku, więc lepiej zacznij się szykować - dokończyła i wyszła z mojego pokoju. Tak bardzo pragnąłem jeszcze odrobiny snu, ale wiedziałem, że muszę się ruszyć. Od razu poszedłem pod prysznic.
 Kiedy gorąca woda obmywała moje ciało przypomniała mi się wczorajsza rozmowa ze Stephi:

 - [...] Pocałowałam go delikatnie i wróciłam do domu. 
 - I co teraz zamierzasz zrobić?
 - O czym ty mówisz?
 - No co z tobą i Matthew? 
 - Sama nie wiem.
 - Jak to nie wiesz? 
 - No Jezus, normalnie, nie mam pojęcia co dalej. 
 - I masz zamiar robić mu nadzieję, kiedy nie wiesz czy chcesz z nim być?
 - Nie robię mu nadziei... - zaśmiałem się do telefonu.

 - Serio? Całujesz go po tym wszystkim i sądzisz, że to nic takiego? 
 - Em... Dobra, nie chcę rozmawiać o tym wszystkim. Musze kończyć, paa.

Byłem na siebie wściekły, że tak szybko odłożyła słuchawkę. Szczerze? Nie chcę żeby do siebie wracali. Czuję, że Matt ją jeszcze zrani, a tego chciałbym uniknąć, chociaż nie mogę decydować za nią. Ogarnięty poszedłem pomóc rodzicom i siostrze w przygotowaniach. Już o jedenastej usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Melody otworzyła i wpuściła gości. Była to ciotka Margaret, wujek Andrew, kuzyni Thomas i Michelle. Przywitałem się ze wszystkimi i po kilku minutach chaosu kiedy zbierała się reszta rodziny usiedliśmy do stołu. Po chwili zauważyłem, że jedno krzesło nadal jest puste.
 - Mamo? A to dla kogo? - wskazałem miejsce.
 - Ahh tak, mam jeszcze jedną niespodziankę. Pamiętasz James'a Wilson'a? Mój znajomy ze szkoły? Właściciel studia? Chciał koniecznie się z tobą dzisiaj widzieć.
 - Naprawdę? - spojrzałem na kobietę z zaskoczoną miną. Nagle ktoś zapukał do mieszkania. Zerwałem się i pobiegłem wpuścić przybysza do środka. Był to mężczyzna o którym właśnie mówiła matka. Uśmiechnąłem się do niego i wskazałem mu miejsce. Nie miałem pojęcia po co chciał się ze mną spotkać, a jak na razie nie widać było po nim, że chciałby mi coś wyjaśnić. Obiad minął w miłej atmosferze. Wszyscy gawędzili i śmiali się. Potrawy, które przygotowała mama smakowały gościom.
 Kiedy każdy zjadł deser odezwał się James:

Czytaj z muzyką: https://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=r6X9qLevFDY

 - Chłopcze. Moglibyśmy porozmawiać na osobności?
 - Pewnie, że tak - odpowiedziałem, podniecony tym, że w końcu poznam prawdziwy cel wizyty mężczyzny.  Zaprowadziłem go do mojej sypialni gdzie usiedliśmy na kanapie.
 - Więc? O czym chciałby pan ze mną pomówić? - spytałem poważnie. Zacząłem się stresować, w końcu facet jest wielką szychą na rynku muzycznym i nie ma za dużo czasu na takie schadzki.
 - Ehhh. Twoja mama ostatnio chwaliła mi się, że przyjęto cię do Julliard'a, gratuluję, to naprawdę prestiżowa uczelnia. Szczerze powiedziawszy przybyłem tutaj nie w twojej sprawie - słuchałem zaciekawiony. - Wczoraj spędziłem miły wieczór w przydrożnej knajpce na wieczorze karaoke - wciągnąłem powietrze. Domyślałem się o co chodzi. - I tam... Zaśpiewała para nastolatków. Pewnie słyszałeś, że szukam młodych talentów i bardzo zainteresował mnie głos tej dziewczyny. Jedynym sposobem zdobycia jej nazwiska był autograf, który dostałem. Przez całą noc szperałem w internecie i w końcu dotarłem do nowych uczniów waszej szkoły. Spadła mi jak grom z jasnego nieba. Mam tutaj jej zdjęcie, może ją znasz? - kiedy on sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, ja go zatrzymałem i odpowiedziałem:
 - Nie musi pan wyciągać. Stephanie? Znam ją bardzo dobrze, to ona mnie wspierała w pierwszym dniu w szkole. Chyba już mogę ją nazwać przyjaciółką. No, ale niech pan powie o co dokładnie chodzi? - spytałem z uśmiechem.
 - Hahah, przyjeżdżając tutaj nie sądziłem, że tak łatwo nam pójdzie. No, bo chciałbym jej złożyć propozycję nie do odrzucenia. Kontrakt płytowy i kilka kameralnych koncertów, każdy jakoś zaczyna - zaśmiał się. - Nie wątpię, że ... jak ona miała na imię?
 - Stephanie.
 - ... że Stephanie trafi na same szczyty list przebojów. Tylko musisz z nią porozmawiać, bo nagrywki nie będą odbywać się w w Nowym Yorku, tylko kilkanaście kilometrów stąd, więc na pewien czas będzie musiała wyjechać...
 - Postaram się wszystko jakoś sprytnie rozwiązać, bo to może być sposób na rozwiązanie wszystkich jej problemów...

______________________________________

W tym momencie spływa na mnie wiadro pomyj, tak wiem, miałam dodać ten rozdział w poniedziałek, przepraszam, ale nie miałam czasu, nagle zaczęły na mnie zewsząd spadać problemy... No, ale mniejsza, najważniejsze, że wpis jest. I, ehh. Wiem, że ta notka taka bez Stephi i Matt'a, ale zrozumcie, takie chwile też muszą być, by po nich zdarzyło się coś jeszcze ciekawszego. :*
No i ten teges, chyba to wszystko ode mnie. Wchodźcie, czytajcie i komentujcie. Jak uważacie? Co wydarzy się w dalszej części? Greg przekona Step do kontraktu? I czy tak jak obmyślił sobie chłopak zniszczy ich związek na zawsze?
x

czwartek, 30 maja 2013

XIV

Stephanie:
 Sobota przyszła szybciej niż sądziłam. Po wydarzeniach w parku spędziłam resztę dni w domu.


 - [...] Kocham cię - te dwa słowa, które wypłynęły z jego ust dzwoniły mi w głowie.  Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć, spojrzałam mu głęboko w oczy i delikatnie przytuliłam.
 - Nie mogę. Nie zadecyduję dzisiaj. Przepraszam... Wrócimy do tego kiedy będę gotowa - szepnęłam mu do ucha.
 - Nie będę cię pośpieszał. Masz czas, decyzja należy do ciebie.
~

Rozchyliłam powieki, oślepił mnie blask promieni słonecznych przebijających się przez zasłonę. Wzięłam odruchowo do ręki telefon i spojrzałam na ekran. Była jedenasta. Czekała na mnie wiadomość, prędko ją odczytałam:

OD: MATT
 - Możemy się dzisiaj spotkać? Bardzo mi zależy...

Chwila zawahania, po której moje palce dotknęły smartfona:

DO: MATT
 - W sumie i tak nie mam co robić, więc ok. O której? 

Kliknęłam delikatnie klawisza wyślij. Nie musiałam długo czekać na wiadomość zwrotną.

OD: MATT
 - Przyjadę po ciebie o siedemnastej, jeżeli ci oczywiście pasuje.

DO MATT
 - ok 

 Jeszcze raz spojrzałam na komórkę. Nie potrafiłam zrozumieć po co on mi zawraca głowę w sobotę. Przewróciłam się na drugi bok i znów zasnęłam.
 - Stephanie! Wstawaj! Już jest piętnasta, a ty dalej w łóżku... - ze snu wyrwał mnie głos taty.
 - Hęęę?
 - Wstawaj!
 - Czeeeeeekaj, eeee - ziewnęłam. - Słucham?! Która jest godzina?!?!
 - Piętnasta...
 - Jezu Chryste - zerwałam się z łóżka.
 - Co jest? - spytał tato trzęsąc się ze śmiechu. Domyśliłam się, że musiałam wyglądać strasznie zabawnie.
 - Jestem umówiona i mam tylko dwie godziny!
 - No więc się szykuj, bąbelku - spojrzałam na niego spode łba. Nie mówił tak do mnie odkąd skończyłam siedem lat.
 - Coś się stało?
 - A czemu pytasz? - uśmiechnął się.
 - Nie mówiłeś tak do mnie od wieków...
 - A wypsnęło mi się, o ile dobrze pamiętam to masz mało czasu, więc radziłbym ci się pośpieszyć - odpowiedział zmieszany i wyszedł z pokoju. Czułam, ze jest coś nie tak, ale nie miałam czasu żeby się nad tym teraz zastanawiać. Wzięłam szybki, gorący prysznic i zaczęłam czym prędzej się szykować. O szesnastej pięćdziesiąt byłam już prawie gotowa. Przejrzałam się w lustrze. Wyprostowane włosy, pełen makijaż, duża bluza, legginsy i miętowe vansy. Pakowałam rzeczy do torebki kiedy dostałam sms'a.

 OD: MATT
 - Czekam na dole

Tato siedział w kuchni. Pocałowałam go delikatnie w czoło na pożegnanie i wybiegłam z mieszkania. Przed wieżowcem zatrzymałam się z otwartymi ustami. Chłopak stał przy pięknym, białym rang roverze.
 - Co do... ? - zaczęłam.
 - Kupiłem go ostatnio, radziłbym ci już wsiadać, bo nie mamy czasu - odrzekł z uśmiechem. Bez słowa zajęłam miejsce obok kierowcy. Matt odpalił samochód i ruszył.
 - Mogę wiedzieć gdzie jedziemy? - moje ręce drżały ze strachu.
 - Zobaczysz, to niespodzianka. Nie bój się - dodał i delikatnie dotknął mojego policzka. Szczerze? Nie pomogło mi to wcale, a wręcz odwrotnie. Zaczęłam nerwowo przygryzać wargę. Po dwudziestu minutach chłopak zaparkował. Szybko wyszłam z samochodu, pragnąc zaczerpnąć świeżego powietrza. Spojrzałam na cel naszej podróży. Była to mała knajpka, wyglądała nieźle. Chłopak trzasnął drzwiami i ruszyliśmy. W środku było całkiem przytulnie, dużo miejsca i ładny wystrój. Zauważyłam coś na samym środku sali. Wielki ekran, kilka wzmacniaczy, głośniki, mikrofony i wszędzie porozrzucane kable. Dwójka chłopaków podłączała cały sprzęt, a tłum zbierał się już dookoła.
 - Co to? - spytałam już całkiem zbita z tropu.
 - Chcesz może coś do picia? - zapytał, jakby wcale mnie nie usłyszał.
 - Chętnie. Poproszę colę - powiedziałam podchodząc do baru. Rzuciłam na blat kilka monet.
 - Nie. Ja za ciebie zapłacę, schowaj te pieniądze - stwierdził.
 - Nie ma mowy. Możesz mi w końcu powiedzieć co tu będzie się działo? - wskazałam na grupę.
 - Ehh... Pomyślałem, że fajnie by było spędzić trochę czasu jak kiedyś. Przy muzyce... To wieczór karaoke.
 - Hahahaha. Chyba nie myślisz, że będę w nim brała udział? Mogę usiąść i posłuchać innych, ale nie mam ochoty na robienie z siebie idiotki przed nieznajomymi - dodałam, biorąc z blatu szklankę z napojem i siadając na kanapie, która znajdowała się najbliżej całego tego zamieszania.

Matthew:
 - Nikt cię nie będzie do niczego zmuszał, chciałem po prostu spędzić fajnie wieczór.
 - Dobrze. Usiądź już - odpowiedziała. Wiedziałem, że Stephi nie ma pojęcia jak bardzo pragnę ją teraz przytulić. Jak żałuję tego co zrobiłem i że chcę, żeby było tak jak wcześniej. Spojrzałem na jej piękną, drobną twarz i przysunąłem się do niej. Po kilku minutach sprzęt był już gotowy. Prowadzący zaczął:
 - Więc witam zgromadzonych na kolejnym karaoke w naszym lokalu. Powinniśmy już zacząć, a więc mamy jakiegoś ochotnika? - w tłumie dało się zauważyć wystającą drobną dłoń.
 - Zapraszamy, zapraszamy! - krzyknął mężczyzna do mikrofonu. Z grupy wyszła dziewczyna, wyglądała na nie więcej niż siedemnaście lat. Stanęła obok i wzięła mikrofon. Miałem nadzieję, że cały czas spędzony tutaj będzie milszy niż do tej pory. Uśmiechnąłem się do dziewczyny, którą kochałem ponad życie. Siedzieliśmy, słuchaliśmy i od czasu do czasu wspieraliśmy wokalistów. Nagle przyszedł mi do głowy szaleńczy pomysł. Henry - prowadzący szukał kolejnego ochotnika. Nie zastanawiałem się długo - wstałem i podszedłem do ekranu.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=26PAgklYYvo - ważny jest też przekaz, więc http://www.tekstowo.pl/piosenka,james_morrison,broken_strings.html radziłabym przeczytać tekst w języku polskim

Widziałem zdziwienie wypisane na twarzy Stephanie. Przystawiłem mikrofon do ust i zasygnalizowałem, że jestem gotów. Za chwilę przed moimi oczami pojawił się tekst:

Let me hold you
For the last time
It's the last chance to feel again
But you broke me
Now I can't feel anything

When I love you
And so untrue
I cant't even convince myself
When I'm speaking
It's the voice of someone else

Oh, it tears me up
I tried to hold on but it hurts too much
I tried to forgive but it's not enough
To make it all okay

Śpiewałem dla niej, dla tej, którą tak kochałem. Powoli zacząłem kroczyć w kierunku miejsca gdzie siedziała. Czułem na sobie wzrok zgromadzonych osób, obserwowali każdy mój ruch. Stanąłem przed dziewczyną, wziąłem jej dłoń i  pomogłem wstać. Mimo oporów zaciągnąłem ją przed ekran. Śpiewałem dalej, patrząc jej głęboko w oczy.

That your heart don't want to feel
I can't tell you something that aint real

Oh, the truth hurts
And lies worse
How can I give anymore

Ucieszyło mnie, że ktoś podał Step mikrofon.
 - Nie bój się, teraz ty. Zaśpiewaj w końcu to całe nasze życie... - starałem się dodać jej otuchy, a nie trwało to długo, bo po chwili usłyszałem jej piękny delikatny głos.

Oh, what are we doing? 
We are turning into dust
Playing house in the ruins of us 

Po jej solówce zaśpiewaliśmy wspólnie, nasze głosy idealnie współgrały. Na jej drobnej twarzy spostrzegłem uśmiech.

When there's nothing left to save
It's like chasing the very last train
Whet it's too late

Przysunąłem się do niej, łapiąc jej dłoń. Tańczyliśmy. To była nasza chwila. Nasze pięć minut.

I tried to hold on but it hurts too much
I tried to forgive but it's not enough
To make it all okay

You can't play on broken strings
You can't feel anything
That your heart don't want to feel
I can't tell you something that aint real

Po jej policzku spłynęła mała, ledwo zauważalna łza. Wiedziałem co mam zrobić. Przysunąłem się do niej tak blisko, że nasze czoła stykały się. Pocałowałem ją. Trwaliśmy tam , jakby nikogo dookoła nas nie było. Nie zwracaliśmy uwagi na to, że powinniśmy dalej śpiewać. Teraz byliśmy tylko dla siebie. Kiedy oderwałem nasze wargi od siebi spojrzałem w jej oczy. Zauważyłem w nich małe promyczki.

But we're running trough the fire
When there's nothing left to save
It's like chasing the very last train
When we both know it's too late

You can't play on broken strings
You can't feel anything
That your heart don't want to feel
I can't tell you something that aint real

Oh, the truth hurts
And lies worse
How can I give anymore
When I love you a little less than before?
Oh, you know that I love you a little less than before

Let me hold you for the last time
It's the last chance to feel again

Muzyka ucichła, tekst zniknął, a my spojrzeliśmy na tłum. Wszyscy wstali i zaczęli klaskać. Uśmiechnąłem się i razem ze Stephi ukłoniliśmy się i oddaliśmy mikrofony.

Stephanie:
 Nie potrafiłam uwierzyć, że coś takiego wymyślił. Byłam szczęśliwa, to był jeden z moich najwspanialszych wieczorów w całym życiu. Po występie usiedliśmy na kanapie, a po chwili podeszła do nas grupka nieznajomych. Niska, szczupła blondynka zaczęła:
 - Byliście wspaniali. Widać, że się kochacie. I po prostu pozazdrościć talentu. Słuchajcie, bo mamy prośbę. Możemy autograf i zdjęcie z wami? - nie wierzyłam w to co właśnie usłyszałam. Zanim cokolwiek mogłam powiedzieć Matt odpowiedział:
 - Pewnie, że tak - zdezorientowana wstałam i objęłam w pasie blondynkę. Wszyscy ustawili się do zdjęcia. Po chwili już rozdawałam autografy. W końcu skończyliśmy i czym prędzej ruszyliśmy ku drzwiom. Miałam nadzieję, że już nikt nas nie zaczepi, a jednak.
 - Przepraszam was bardzo, mógłbym też od was autograf? - spytał mężczyzna w podeszłym wieku. Stał tuż przy barze. Oboje podpisaliśmy się z Matt'em i wyszliśmy. Niebo było już ciemne, a ulice oświetlały latarnie.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=99Z0SPS3G68

Wsiedliśmy do samochodu.
 - Jejku, to było cudowne. Tylko nie wiem po co im nasze autografy, albo zdjęcie, przecież nie jesteśmy sławni. Po prostu kochamy śpiewać - zaśmiałam się.
 - No właśnie... Jestem dumny i chciałem ci podziękować.
 - Mi? Za co?
 - Za wszystko. Byłem pewien, że nie odważysz się zaśpiewać. Myliłem się, jesteś wspaniała.
 - E tam, przesadzasz... - odpowiedziałam z uśmiechem po czym nastała głucha cisza. Siedzieliśmy tak przez kilkanaście minut. Spojrzałam na telefon i aż mnie zmroziło.
 - Emmm. Matthew, możemy już jechać? Tato mnie zabije...
 - Ahh tak. Nie ma sprawy - wyrwałam go z głębokiej zadumy. Chłopak odpalił samochód i ruszył.
 Kiedy dojechaliśmy szybko wysiadłam. Matt otworzył okno.
 - Stephi - zaczął.
 - Ahh no tak, więc, paa - powiedziałam i pocałowałam go delikatnie. Odwróciłam się i pobiegłam szybko do windy. Wiedziałam, że zapamiętam ten wieczór na długo, jak nie na zawsze...
______________________________________________________
Szczerze mówiąc długo pracowałam nad tym rozdziałem. Cieszę, że udało mi się go w końcu skończyć. :) Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Jak sądzicie? Co dalej ze związkiem Stephi i Matt'a? Myślicie, że do siebie wrócą? Czekam na wasze opinie. :) Im więcej komentarzy i wejść tym szybciej pojawi się kolejny rozdział, pyśki. :*

ps. DZIĘKUJĘ SERDECZNIE ADZIE, KTÓRA BARDZO MI DZISIAJ POMOGŁA. ♥

poniedziałek, 27 maja 2013

XIII

Stephanie:
 Całą noc nie potrafiłam zasnąć, ciągle budziłam się. Około ósmej postanowiłam odpuścić sobie dzisiaj zajęcia i spędzić ten dzień w samotności. Potrzebuję trochę odpoczynku. Poleżałam jeszcze kilka minut w ciszy, aż w końcu wstałam zgarnęłam ubrania z szafy i poszłam pod prysznic. Uwielbiałam to uczucie, kiedy gorąca woda obmywa moje ciało. Pozwalało mi to chociaż na chwilę się odprężyć i zrelaksować. Po dwudziestu minutach wysuszyłam i wyprostowałam włosy, umyłam zęby i pomalowałam się. Założyłam szybko ubrania, a kiedy poszłam do kuchni już nikogo nie zastałam. Tato musiał znowu wcześniej wyjść do pracy. Zjadłam kanapkę, zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki i wyszłam. Szczerze powiedziawszy nie wiedziałam gdzie idę. Po prostu chciałam się czymś zająć i odbiec od tego wszystkiego. Założyłam słuchawki i ruszyłam przed siebie. Przechodząc przez przeróżne uliczki coraz bardziej zadziwiał mnie tutejszy klimat i ludzie. Pośród kolorowych, neonowych billboardów przepychał się tłum. Wszyscy albo śpieszyli się do pracy, albo do szkoły. Pełno samochodów, które tworzą jeden wielki korek. Zaczynałam poznawać ten świat i doceniać każdy nowy szczegół. Szczęśliwym trafem doszłam do parku, który zważywszy na wczesną godzinę był opustoszały.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=HCnwWthYcjw

Nie potrafiłam uwierzyć, że wśród tego szarego krajobrazu znajdę oazę spokoju. Liście drzew delikatnie szumiały nad moją głową, a ja spostrzegłam piękną, dużą polanę. Po chwili stanęłam na jej środku i delikatnie usiadłam wśród miękkiej, zielonej trawy. Oparłam plecy o najbliższe drzewo i zaczęłam nucić. Słowa wypływały z moich ust automatycznie. Podniosłam się delikatnie i zaczęłam spacerować po łące, a chód zamienił się w tanie - taniec emocji, które siedziały we mnie od dawna. Nareszcie mogły się uwolnić i pokazać światu. W trudnych sytuacjach zazwyczaj śpiewałam, to była swoista ucieczka od wszystkiego. No, bo przecież muzyka to całe moje życie, moja pasja. Zmęczona opadłam na glebę i położyłam się. Przymknęłam oczy, ale nie przestawałam śpiewać. Nagle... Prawie dostałam zawału. Ktoś delikatnie tknął moją rękę. Myślałam, że serce wyskoczy mi z klatki piersiowej. Pomyślałam, że może to trawa musnęła moją skórę. Mój głos ustał, a po chwili usłyszałam cichy szept:
 - Nie przestawaj. Uwielbiam kiedy śpiewasz... - miałam dość, zerwałam się i otworzyłam w końcu te cholerne oczy. Spojrzałam, a obok mnie siedział Matt.
 - Oszalałeś do reszty! O mały włos nie padłam tu na zawał.
 - Ciszeej, nie krzycz - spojrzał na mnie swoimi pięknymi oczyma. - Przyszedłem, bo nie było cię w szkole. U ciebie w mieszkaniu cisza, więc zacząłem szukać. Zresztą Greg też, tylko, że w drugiej części miasta. Oboje odchodziliśmy od zmysłów. Czemu nie przyszłaś na uczelnię?
 - Czemu? Pytasz się czemu? - zaczęłam cicho i spokojnie.
 - No taa...
 - Nie spałam przez całą noc. Nie potrafiłam zasnąć z myślą, że ciebie już przy mnie nie ma. Doszło do mnie, że cię straciłam. Rano nie miałam najmniejszej ochoty spojrzeć ci w twarz, więc postanowiłam się przejść, pomyśleć i jakoś odreagować...
 - Stephi, ja...
 - Czekaj, daj mi skończyć! - krzyknęłam. - Chciałam wszystko wyjaśnić, przyszłam do ciebie z Gregiem, bo on sam to zaproponował, widział jak się męczę, ale ty musiałeś nas olać. Zawładnęło tobą twoje własne ego i nie potrafiłeś przejrzeć na oczy. Nic mnie z Gregorym nie łączy, kumplujemy się, nic więcej, a wiesz dlaczego? - nie czekałam na jego odpowiedź, ciągnęłam dalej. - Dlatego, że cię kocham... - łzy spływały ciurkiem po mojej twarzy.
 - Proszę nie płacz. Nie znoszę kiedy płaczesz, a co gorsza przeze mnie. Teraz ty mnie posłuchaj. Zanim tu przyszedłem rozmawiałem z nim. Wszystko mi wytłumaczył...

Matthew:
 W szkole zacząłem panikować, kiedy na lekcji nie pojawiła się Stephi. Po dzwonku podszedł do mnie Greg.
 - Matt. Posłuchaj mnie. Wiem jak to mogło wyglądać, ale ja naprawdę nic nie czuję do Step, kolegujemy się, ale z tego nic nie będzie. Po pierwsze dlatego, że ona cię kocha jak nikogo innego, a po drugie, że...
 - Że?
 - Nie pociągają mnie dziewczyny... Od trzech lat jestem homoseksualistą. Możesz czuć się bezpieczny...
 - Mogłeś przecież od razu powiedzieć... Wtedy nie byłoby akcji.
 - No pewnie, że tak. Miałem podejść do ciebie po castingu i powiedzieć: ,, Cześć jestem gejem i nie mam zamiaru bzyknąć twojej dziewczyny. ". Wyszedłbym na idiotę.
 - Może... Fakt, zachowałem się jak dupek. Za szybko zareagowałem na to wszystko... Sorry stary.
 - Nie ma problemu. Jest teraz coś ważniejszego. Nie martwi cię jej nieobecność? Wczoraj wszystko było okej, oprócz tego co się stało u ciebie, a teraz nagle jej w szkole nie ma? - zapytał. Widziałem, że przejął się.
 - Jak mam się nie martwić? Zróbmy coś, bo zaraz mnie szlag trafi... Gdzie ona może być?!
 - Mnie się pytasz? W końcu to ty jesteś jej chłopakiem.
 - Ku*wa, fakt. Może chodźmy do jej mieszkania, pewnie tam siedzi, a jeżeli nikogo nie zastaniemy to wtedy się coś wymyśli. 
 ~~~
 - Poszliśmy cię szukać, a kiedy dotarliśmy pod drzwi mieszkania nikt nam nie otworzył , więc rozdzieliliśmy się. Poszedłem w stronę parku i tak usłyszałem niebiański głos, za którym poszedłem i natrafiłem na ciebie. Chciałem za wszystko przeprosić. To nie miało tak być. Zachowałem się jak ciota. Przepraszam, że cię uderzyłem wtedy w szkole, przepraszam, że tak zareagowałem na Grega, przepraszam, że nie otworzyłem po raz drugi drzwi mimo, że bardzo tego chciałem, kiedy usłyszałem twój śpiew. Wiem, że po raz kolejny płakałaś z mojej winy, strasznie mnie to boli, cierpię na samą myśl, że znowu cię zraniłem... Zrozumiem kiedy mi nie wybaczysz... Ale podejmując decyzję pamiętaj jedno. Kocham cię i nigdy nie przestanę.

_________________________________________________________
O ja ciesz pierdziele :O W ten weekend przeszłam samą siebie. :3 Wena przez te najbliższe dni strasznie mi dopisywała, stąd te dwa rozdziały. Mam nadzieję, że zostawicie po sobie jakiś ślad, to pomaga, uwierzcie. :) Mam nadzieję, że nowa grafika przypadła wam do gustu. :* Ja spadam spać, bo niedługo szkoła, dobranoc miśki! :*