niedziela, 30 czerwca 2013

PRZECZYTAJ.

Czeeść. ;)
Mam do Was sprawę. Przez cały czas pracuję nad fabułą historii i dotarłam do momentu, gdzie muszę wiedzieć jak zakończyć "opowieść", a że zawsze liczyłam się z Waszym słowem na bloga dodałam ankietę. :) Prosiłabym każdego o oddanie głosu. ♥


PROSIŁABYM RÓWNIEŻ, ŻEBY POD TYM POSTEM WPISALI SIĘ WSZYSCY, KTÓRZY CZYTAJĄ BLOGA. Z GÓRY DZIĘKUJĘ. :) KOCHAM WAS. :*

x

PS Nie martwcie się, mam w planach napisać w sumie 35-40 rozdziałów. ;*



ŻYCZĘ WAM ŚWIETNYCH WAKACJI I ŻEBYŚCIE SKORZYSTALI Z WOLNEGO JAK NAJLEPIEJ! :*

czwartek, 27 czerwca 2013

XX

Stephanie:
Przez całą drogę powrotną nie odezwałam się ani słowem, mimo, że  Matt kilka razy próbował mnie udobruchać i przekonać do zmiany decyzji. Nic mu to nie dało. Przywiózł mnie do domu, a ja bez słowa wyszłam z auta, patrząc na niego wrogo.
 - Stephanie, przepraszam...
 - Wiesz gdzie ja mam te twoje "przepraszam"?
 - Przebacz mi, to miał być nasz wspólny wypad, bez żadnych osób trzecich, ale co? Musiał się wtrącić Greg! - krzyknął, stając tuż przede mną - czułam jego ciepły oddech na mojej twarzy.
 - Nie zbliżaj się do mnie, nie mamy o czym rozmawiać - odbiegłam w kierunku wejścia do budynku. Wpadłam zdyszana do mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi. Szczęka mi opadła kiedy zobaczyłam, że w kuchni siedzi mój tato, a obok niego Matt i James Wilson. Spojrzałam na nich z przerażeniem, nie wiedziałam co się dzieję.
 - Stephanie! - krzyknął od progu Greg.
 - Co jest? - warknęłam wbijając wzrok w "gości".
 - Czemu mi wcześniej nie mówiłaś o tym kontrakcie? - tato podszedł i mnie przytulił.
 - Zapomniałam zupełnie... Czyli się zgadzasz? - spojrzałam na niego z nadzieją.
 - Pewnie, że tak. Przyjechaliśmy tu, byś mogła spełniać marzenia - gdyby wiedział czego teraz pragnę. Ehh. Wolałabym normalnie chodzić do tej cholernej szkoły i nie poznać ani Matt'a ani Greg'a. Tak po prostu. To przez nich wszystko się psuje, to przez nich nie mogę normalnie uczęszczać na zajęcia wokalne. Nawet nie wiecie jakie to denerwujące.
 - Właśnie rozmawiałam z twoim ojcem, Stephi. Jest jedna kwestia o której najprawdopodobniej nie powiedział Gregory - uśmiechnął się James.
 - Taak?
 - No, bo nagrywki są zarezerwowane na jutro. Musielibyście już się pakować i dziś wieczorem byśmy wyjechali.
 - Ahh tak. Nie ma sprawy - zachichotałam. Chciałam zemścić się na Matthew i wyjechać jak najszybciej, oczywiście bez pożegnania. Widziałam zdziwienie wypisane na twarzy taty kiedy obróciłam się i ruszyłam wprost do swojego pokoju. Zabrałam z szafy kilka najpotrzebniejszych rzeczy, a potem spakowałam je do torby podróżnej. Po odnalezieniu reszty przedmiotów i umieszczeniu ich w torebce wyszłam do przedpokoju, stawiając bagaże pod ścianą. James rozmawiał z kimś przez telefon, kiedy ja położyłam się obok Greg'a na kanapie. Uśmiechnęłam się do niego spoglądając w kierunku sypialni taty, czekając, aż z niej wyjdzie - spakowany. Chris otworzył pokój po jakimś kwadransie z wielką walizką.
 - No to w drogę! - krzyknął uradowany pan Wilson, a ja zachichotałam. Spojrzałam na mieszkanie ostatni raz i wspólnie wyszliśmy zamykając drzwi na klucz. Greg pomógł mi z torbą, z każdym krokiem zaczęłam się coraz bardziej denerwować, a ręce drżały mi jak oszalałe. Przed wieżowcem czekał na nas samochód James'a.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=olDIl1Semv0

 Chłopak pomógł mi zapakować rzeczy do bagażnika, kiedy poczułam czyjeś ciepłe dłonie na mojej talii. Nagle się obróciłam, stając twarzą w twarz z Matt'em.
 - Więc wyjeżdżasz? - spytał. Z jego twarzy nie dało się odczytać żadnych emocji. Gregory, który wcześniej go nie spostrzegł teraz stanął jak osłupiały. Mężczyźni już dawno siedzieli w aucie.
 - Taak, mówiłam ci, że podjęłam już decyzję - odpowiedziałam sucho.
 - Emm. Nie chciałbym wam przeszkadzać, - Greg spojrzał wrogo na nastolatka - ale mamy mało czasu. Stephi, pomóc ci z tym śmieciem, czy sama dasz sobie radę? - spytał z wrednym uśmieszkiem.
 - Co ty powiedziałeś? - szepnął Matthew.
 - Dobrze słyszałeś - zaśmiał się patrząc wprost w jego oczy. - Więc Step?
 - Idź, poradzę sobie...
 - On nigdzie nie pójdzie - warknął wściekły Matt, łapiąc kolegę za kołnierz i rzucając nim o ścianę budynku.
 - Zostaw go - mówiąc błagalnym tonem. podeszłam do nich bliżej. Pięść szatyna była niebezpiecznie blisko twarzy Greg'a. - Odpuść sobie! - krzyknęłam, łapiąc nadgarstek Matthew.
 - Nie - stwierdził krótko.
 - Zostaw go do cholery! - szarpnęłam ramię chłopaka, zauważyłam, że twarz blondyna robi się powoli sina.
 - Pod jednym warunkiem - spojrzał na mnie, wyszczerzając swoje białe zęby.
 - Huh?
 - Jeżeli zostaniesz - nasze oczy się spotkały.
 - Nie proś, jadę i nie ma odwrotu - znowu go pociągnęłam, ale bez jakiegokolwiek efektu.
 - Jak wolisz - odpowiedział wymijająco i zwrócił się znowu do chłopaka, który stał przybity do ściany. Zaczęłam się zastanawiać czemu żaden z mężczyzn nie wyszedł z samochodu, kiedy nas tak długo tam nie było. Musiałam szybko coś zrobić, nie miałam innego wyjścia jak...
 - Odwal się od niego sku*wysynie. Wiedziałam, że nie powinnam ci nigdy zaufać. Nigdy. Żałuję wszystkiego co jest związane z tobą - warknęłam, uderzając go z otwartej dłoni wprost w jego miękki policzek. Osłupiał i wypuścił z uścisku Gregory'ego. Na jego twarzy powoli pojawiał się czerwony ślad mojej ręki. Nie odezwał się ani słowem - po prostu stał. Nie ruszył się nawet wtedy kiedy pociągnęłam blondyna idąc w kierunku samochodu. Chłopak wsiadł pierwszy, nie chciałam go narażać na nic innego, po tym co właśnie przeżył. Złapałam klamkę, kiedy poczułam czyjś oddech na karku i dłoń na moim biodrze. Obróciłam się i stanęłam "oko w oko" z Matthew.
 - Może i ze mnie sukin*yn, ale za to jak całuję - jeszcze raz spojrzał w moje oczy i zatopił swoje wargi w moich. Po chwili odwzajemniłam pocałunek, dając mu dostęp do swojego gardła. Nasze języki walczyły o dominację.
 - Będę za "tym" tęsknić - spojrzał na mnie z uśmiechem. - I za tobą - musnął mój policzek wargami, przygryzł delikatnie kącik mojego ucha i odszedł. Łzy zaczęły spływać po mojej delikatnej skórze. Szczerze to nie miałam pojęcia dlaczego - Matthew irytował mnie z każdą minutą coraz bardziej, chociaż w tamtym momencie nie wyobrażałam sobie tego wszystkiego bez niego. Obróciłam się, wsiadłam do samochodu i z trzaskiem zamknęłam drzwi.

Po prostu go potrzebujesz, Stephanie. Głos w mojej głowie nie dawał mi spokoju dopóki nie zasnęłam...

____________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ. :*
 Z każdym dniem zauważam, że jest Was coraz mniej. Liczba komentarzy nieustannie spada, a wyświetleń jest tyle co nic. To trochę dołujące i chyba dlatego coraz rzadziej dopisuje mi wena.. Proszę, pokażcie mi, że jednak Wam zależy na tym. Przy okazji zapraszam na mojego drugiego bloga :*
x

Nie mam bladego pojęcia kiedy pojawi się kolejny rozdział. 

wtorek, 25 czerwca 2013

Przepraszam, planowałam, że kolejny rozdział dodam dzisiaj, ale jednak mi nie wyjdzie. Mam ostatnio za dużo na głowie i doskwiera mi brak "inspiracji". Osoby, a szczególnie moje siostry - Belieberki zapraszam na mojego drugiego bloga MAKE ME YOUR SHAWTY :) I jeszcze raz szczerze przepraszam, ze musicie czekać. ;c

niedziela, 23 czerwca 2013

XIX

Stephanie:
 Jego delikatne, ciepłe usta muskały i ssały moją wrażliwą skórę, kiedy nagle zadzwonił telefon. Miałam złe przeczucia. Zerwałam się z łóżka, na komórce wyświetliło mi się ,,Greg :)". Szybko odebrałam i przyłożyłam słuchawkę do ucha.

Słuchaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=S_E2EHVxNAE

 - Co jest do cholery? - warknęłam.
 - Czuję, że przeszkodziłem. Nieważne. James dzwonił. Co z tym kontraktem? - zupełnie o nim zapomniałam.
 - Kurwa, nie pytałam taty, ale... Dobra, zgadzam się, tylko nie dzwoń już - powiedziałam błagalnym głosem. Odrzuciłam telefon na podłogę i znowu leżałam na Matthew.
 - Kto dzwonił? - szepnął mi do ucha.
 - Greg.
 - Co ten idiota chciał?
 - Nie nazywaj go tak. Pamiętasz tego starszego faceta, co poprosił o autograf na wieczorze karaoke?
 - Kojarzę, ale co on ma do tego?
 - Ten mężczyzna to James Wilson, jest szefem w Silver Music Records. Zaoferował mi kontrakt płytowy i kilka koncertów. Tylko, że...
 - Mmm, tylko?
 - Że muszę wyjechać na pewien okres. Nie mają w naszym mieście studia, więc mnie gdzieś zabierają.
 - Nie. Nie zgadzam się - warknął i usiadł.
 - Jak to nie zgadzasz się? Ja już podjęłam decyzję, nie ma odwrotu - spojrzałam na niego z zakłopotaniem. Teraz żałowałam, że mu o tym wszystkim powiedziałam.
 - Normalnie. Nie możesz nigdzie wyjeżdżać z tym dupkiem, jeszcze coś ci zrobi.
 - Boże, nie przesadzaj. Nic mi nie będzie.
 - Przekonamy się, zresztą to twoje życie, ty o nim decyduj - wstał.
 - Mam dość, jesteś taki niezrównoważony - szepnęłam.
 - Jaki jestem? - spojrzał na mnie srogim wzrokiem
 - Nienormalny. Nie będziesz mnie tak traktować. Wychodzę - trzasnęłam drzwiami i wyszłam na dwór. Wiatr delikatnie muskał moją skórę, a ja ruszyłam w stronę, która najprawdopodobniej jest drogą powrotną.
 - Masz zamiar wracać na piechotę? - krzyknął sprzed domku.
 - Żebyś wiedział - odpowiedziałam, a moje słowa przepełniał jad. Nie potrafiłam tego zrozumieć - przed chwilą prawie zrobiliśmy to, no wiecie co, a teraz znów jestem sama...Usłyszałam pisk opon, a samochód po chwili już jechał obok mnie.
 - Wsiadaj. Nie będę cię prosił.
 - Nie, lepiej spieprzaj, bo zaraz porysuję ci twoją "brykę".
 - Jak wolisz - szepnął i zatrzymał się. Po chwili usłyszałam za sobą trzask drzwi. Kogoś ręce oplotły moją talię, a kiedy się obróciłam  poczułam, że odrywam się od ziemi. Zaczęłam wierzgać nogami starając się jakoś rozluźnić uścisk Matt'a.
 - Puść mnie! - krzyknęłam.
 - Ani myślę. Jesteś moja i tak pozostanie. Nie pozwolę, żebyś wracała sama - jego słowa zabrzmiały w mojej głowie. Zarumieniłam się kiedy zrozumiałam to co właśnie powiedział. Po chwili już siedziałam na miejscu pasażera, a Matthew odpalał Rang Rovera. Podciągnęłam nogi pod szyję i schowałam pomiędzy nie głowę. Czułam, że będzie to dłuuuuga i męcząca podróż.
_________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ. :*

Wiem, wiem, krótki rozdział, ale nie mam weny jakoś ostatnio, a zresztą muszę znaleźć czas na drugiego bloga, który wczoraj założyłam - http://makemeyourshawty.blogspot.com/ serdecznie na niego zapraszam. ;)
Czekam na Wasze opinie odnośnie dalszych losów bohaterów. ;)

środa, 19 czerwca 2013

XVIII

Matthew:
 Spojrzała na mnie przerażona. Wiedziałem, że ten wypad będzie niezapomniany dla nas obojga. 
  - Nie rób tak - usłyszałem z kształtnych ust dziewczyny.
  - Ale co? - spytałem.
  - Myślisz, że jestem ślepa? Nie potrafisz oderwać ode mnie wzroku, to irytujące - zaśmiała się, po czym znów podziwiała widoki za oknem. 
  - Nie udawaj, że tego nie lubisz - uśmiechnąłem się zawadiacko.
  - Nienawidzę.
  - Cokolwiek - odpowiedziałem wymijająco widząc, że jej słodka twarz oblała się rumieńcem. 

*

Przez najbliższe piętnaście minut jechaliśmy w ciszy. 
  - Gdzie mnie zabierasz? - spytała swoim delikatnym głosem.
  - To niespodzianka - starałem się rozluźnić atmosferę między nami. Szczerze mówiąc cieszyłem się, że po tym co zrobiłem ona jeszcze ze mną rozmawia. Nigdy w życiu nie widziałem, aż tak intrygującej i oczywiście pięknej dziewczyny. 
  - Powiedz - spojrzała na mnie, robiąc smutną minkę.
  - Nie mam najmniejszego zamiaru.
  - Więc wysiadam - stwierdziła.
  - Serio? Sądzisz, że zatrzymam samochód i wypuszczę cię? - mój śmiech rozbrzmiał w całym samochodzie, a ja nie potrafiłem przestać. 
  - Nie śmiej się, tylko mnie wypuść - mimo licznych próśb jechałem dalej.
  - Natychmiast! - krzyknęła i złapała moją dłoń na kierownicy. Spojrzała na mnie, a w jej oczach widać było rozpacz. Nie potrafiłem oderwać oczu od jej niebieskich tęczówek, były tak hipnotyzujące, cudowne.
  - Nie rób tak - powtórzyłem słowa dziewczyny.
  - Ja? Co ja znów robię?
  - Ty... Nie patrz się tak na mnie.
  - Jak?
  - Właśnie tak, tak, że pragnę zrobić to - zjechałem delikatnie na pobocze, upewniając się, że drzwi są zamknięte i przysunąłem się do dziewczyny. Zacząłem całować ją delikatnie po jej szyi, przesuwając się na szczękę, aż napotkałem usta. Połączyłem nasze wargi w pełnym emocji pocałunku. Po chwili mój język błagał o większy dostęp. Obróciliśmy głowy, by mieć większe pole do popisu. Zadyszani rozerwaliśmy uścisk.
  - Co to miało znaczyć? - spytała, a jej głos drżał.
 Boże, jak ja działam na tą dziewczynę...
  - Nie wiem o czym mówisz - zaśmiałem się i wróciłem Rang Rover'em na drogę.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=vNqQJ3vH6XM

- Dupek - szturchnęła moje ramie.
  - ... którego kochasz - dokończyłem za nią. Nadal nie potrafiłem oderwać od niej wzroku przez co kierowanie pojazdem było nieco trudniejsze niż zawzwyczaj. Stephi podwinęła nogi na fotelu i po chwili już słodko spała. Nie zaprzeczę, ucieszyło mnie to, bo dzięki temu ominąłem niewygodnych pytań.

***

Stephanie:
  - Stephi! Obudź się!
  - Zostaw mnie - odpowiedziałam, przedłużając literę ,,o".
  - Jesteśmy na miejscu. Wyłaź chyba, że dalej chcesz siedzieć w aucie - rozpoznałam głos Matt'a.
  - Już, już - starałam się przyzwyczaić oczy do światła, co zajęło mi dłuższą chwilę. Wychodząc poczułam delikatny wiat i usłyszałam szum morza. Wreszcie stanęłam twardo na trawie. Rozejrzałam się dookoła, a moje usta ułożyły się w idealne ,,o". Staliśmy tuż przed piaszczystą plażą, a morskie fale uderzały o wybrzeże.
  - Jak tu pięknie - wyrwało mi się.
  - Cieszę się - chłopak trzymał ręce w kieszeniach tak, że tylko kciuki wystawały. Nie mogę zaprzeczyć, że nie było to seksowne.
  - Nie musisz tego robić, wiem jak dobrze wyglądam.
  - Słucham? - nie miałam bladego pojęcia o czym mówi.
  - Obczajałaś mnie przed chwilą, wiem, że świetnie wyglądam, więc możesz przestać się gapić - uśmiechnął się. - Albo zrób zdjęcie, zostanie na dłużej... - ze wstydu przygryzłam wargę.
  - Masz zamiar tak tu stać? - spytał.
  - Nie, więc prowadź - ruszyłam przed siebie. Chłopak podszedł do mnie kładąc dłoń na mojej talii, przez co poczułam dreszcze, a moje włosy na karku stanęły dęba.
  - Nie denerwuj się - szepnął mi do ucha. Poczułam jak się rumienie, a w jego karmelowych oczach nie dało się nie zauważyć błysku, kiedy nasze spojrzenia się spotkały. Matthew parsknął śmiechem.
  - Co cię tak bawi? - spytałam.
  - Ty. Jesteś taka urocza - musnął wargami mojego policzka.
  - Ehh - westchnęłam. - Ile chcesz mnie tu więzić? - wypaliłam.
  - Ej, ej. To nie więzienie, ok? - uśmiechnął się, dzięki czemu mogłam podziwiać jego anielsko białe zęby.
  - Zważywszy, iż napadłeś na mnie i Greg'a, (na dźwięk jego imienia na twarzy chłopaka pojawił się cień złości) rozwaliłeś mi drzwi i zabrałeś mnie z mojego mieszkania, wydaje mi się, więc, że mogę nazwać tą ,,wycieczkę" porwaniem - odpowiedziałam zadziornie.
  - Jak wolisz... Będziemy tu tyle ile zechcesz.
  - Szczerze? Wolałabym już wracać do domu - położyłam nacisk na słowo ,,już". Ciągle robiło mi się gorąco na samą myśl, że jesteśmy tu tylko my i co może się stać, nie mogłam ukryć strachu jak również podniecenia. Chłopak oblizał swoją górną wargę przez co miałam ochotę rzucić się na niego i pocałować te idealne usta.
  - Nie okłamuj sama siebie - złapał moją dłoń, odciągając moją uwagę od jego warg. Pociągnął mnie w stronę małego domku przy małym lesie. Moje dłonie zaczęły drżeć, a Matthew najwyraźniej to poczuł, bo złapał jedną mocniej. Weszliśmy do środka, a Matthew wziął się od razu za rozpalanie kominka. Zauważyłam obok kanapy torbę z ubraniami. Mam nadzieję, że zabrał coś dla mnie, bo nie miałam zamiaru siedzieć tu w tych samych ciuchach.
  - Więc? - spojrzałam na niego.
  - Co ,,więc"? - obrócił się, w kominku wesoło strzelały iskry.
  - Co zaplanowałeś? Co masz zamiar tutaj robić? - uśmiechnęłam się.
  - To już zależy od ciebie. Hmmm. Chociaż? Mam pewien pomysł - zaśmiał się. Zbliżył się do mnie tak blisko, że czułam jego ciepły oddech na mojej skórze. - Chyba nie masz nic przeciwko? - szepnął do ucha, gryząc delikatnie koniec. Zaczął całować i ssać skórę na mojej szyi. Zupełnie zapomniałam o Bożym świecie, kiedy natarł ustami na moje. Owinęłam się dookoła niego, złapał mnie za uda. Ruszył do sypialni i delikatnie położył nas na łóżku. Oparł swoje ręce po obu stronach mojej głowy, tak, że teraz nade mną górował. Spojrzał na mnie znacząco, czułam, że to pytanie o pozwolenie. Oboje dobrze wiedzieliśmy do czego to dąży. Uśmiechnęłam się do niego, miałam nadzieję, że potraktuje to jako zgodę.

Byliśmy na jakimś pustkowiu zupełnie sami, a jedyne co nam przeszkadzało to ubrania.

Boże, dziewczyno co on z tobą robi...

_________________________________________________

CZYTASZ=KOMENTUJESZ. :*

Miałam nie dodawać tego rozdziału teraz, ale chyba nie będziecie narzekać na późną godzinę, co? ;)
 Mam do Was ogromną prośbę - chciałabym, żeby o blogu usłyszało jak najwięcej osób, więc byłabym wdzięczna jakby tak każdy wysłał link i polecił stronę znajomemu.

Czekam na komentarze, jestem ciekawa Waszej opinii odnośnie dalszych losów. Po raz kolejny dziękuję, że jesteście. ;)

ps. kto #teamMatt, a kto #teamGreg? : * 

sobota, 15 czerwca 2013

XVII

Stephanie:
 Dotarliśmy po kilku minutach milczenia do mojego mieszkania. Dopiero w pokoju Greg potrafił coś z siebie wydusić:
 - Możesz mi, emm... powiedzieć co to było?
 - Gregory, przepraszam. Zachowałam się jak idiotka. Wykorzystałam cię do własnych celów, chociaż ten pocałunek był nieziemski - druga część zdania wyrwała mi się z ust, zanim pomyślałam o czym mówię.
 - Nie masz za co przepraszać...
 - Dobra, skończmy temat. To wszystko jest bez sensu... On jest bez sensu! - krzyknęłam.
 - Kto? - spytał zaskoczony.
 - Matt. Zerwaliśmy i on nagle wraca do swojej byłej? Jeszcze obściskują się na moich oczach, co za...
 - Nie kończ, przestańmy drążyć jeden i ten sam temat. Matthew nie jest tego wart.
 - Masz rację - spojrzałam na chłopaka. - Możesz mi teraz wytłumaczyć czemu to robiłeś?
 - Ekhmm. Co robiłem? - spytał zbity z tropu.
 - Blizny nie pojawiły się z niczego - szepnęłam. Greg usiadł na fotelu, wpatrując się w swoje dłonie.
 - Nie mogę. Przynajmniej nie teraz, może kiedyś. Nie jestem gotów o tym opowiadać, zrozum.
 - Jak wolisz - musiałam go jakoś rozweselić. Usiadłam delikatnie na jego kolanach.
 - Pewnie nie chcesz do tego wracać, ale nie dałem jeszcze ostatecznej odpowiedzi James'owi. Myślałaś nad tym kontraktem?
 - Nie wiem czy jest to wykonalne, na przeszkodzie stoi moja choroba.
 - Warto spróbować. Nie wiem gdzie jest jego najbliższe studio, ale jestem pewien, że będziesz mogła zabrać swojego tatę. Potraktuj to jak odskocznie od rzeczywistości i się zgódź, proszę.
 - Nie wiem czemu tak zależy ci na tym wszystkim - spojrzałam w jego głębokie, niebieskie oczy.
 - Mam swoje powody. To jak?
 - Pogadam jeszcze z ojcem, a ja na tą chwilę się zgadzam - zaśmiałam się.
 - Naprawdę? To cudownie... - zeskoczyłam z nóg chłopaka kiedy usłyszałam łomot w mieszkaniu.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=McdMwOV0y6c

Wybiegłam wraz z Greg'iem z pokoju i ujrzałam drzwi, które ledwo trzymały się zawiasów. Chłopak podbiegł i starał się utrzymać je w stabilnej pozycji. Nic do jednak nie dało. Gregory musiał się odsunąć, by nie spadły na niego. Napastnikiem był nie kto inny jak Matthew.
 - Co ty idioto zrobiłeś? - zaczęłam krzyczeć, kiedy tylko go zauważyłam.
 - Co ja zrobiłem? Co ty zrobiłaś? Obściskujesz się na środku placu z NIM?! - wskazał na Greg'a.
 - A ty? Potrafisz dogodzić tej plastikowej blondyneczce, co? - zaśmiałam się ironicznie.
 - Nie tylko jej - odpowiedział złośliwie. - Jak możesz całować się z takim kimś?!
 - Przepraszam, ale on jest jakiś gorszy, bo nie rozumiem?
 - Ahh, czyli twój przyjaciel ci jeszcze nie powiedział? Gregory jest gejem - jego słowa przepełniał jad.
 - Nie wiem kto wymyśla ci takie bajeczki, ale czy homoseksualista potrafił by zrobić tak? - znów długo się nie zastanawiałam, tylko przysunęłam się bliżej chłopaka i złączyłam nasze wargi. Uśmiechnęłam się do Gregory'ego i pogłębiłam pocałunek. Przekręciłam głowę na bok, by dać mu lepsze pole do popisu. Jęknęłam. Nastolatek złapał moje uda, a ja podskoczyłam i obwinęłam nogi dookoła niego.
 - Pokażemy mu na co nas stać? - zapytał Gregory tak, żebym tylko ja go usłyszała. Chłopak położył swoje wargi na mojej szyi i zaczął ssać, lekko podgryzając kawałek skóry. Kolejny jęk wydostał się z moich ust. Czułam, że Greg coraz mocniej się wczuwa i po chwili zobaczyłam co zrobił. W odbiciu zauważyłam ciemną plamkę w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą znajdowały się usta chłopaka.
 - Ładna malinka nie sądzisz? - zapytałam bezczelnie Matt'a.
 - Ja zrobię lepszą - nawet nie zdążyłam zauważyć kiedy podszedł.

Matthew:
 Nie mogłem znieść tego widoku, wiedziałem, że ja zrobiłbym to sto razy lepiej. Nagle wpadł mi do głowy szaleńczy pomysł. Złączyłem nasze usta, dziewczyna nie sprzeciwiła się, wręcz przeciwnie. Dała mi dostęp do swojego gardła i po kilku sekundach jęknęła.
 - Jesteś daremny, wiesz? - usłyszałem głos zza siebie.
 - Wolę być daremny i mieć ją przy sobie, niż być tobą i udawać, że jestem gejem - odpowiedziałem ze śmiechem. Złapałem Stephanie i trzymałem ją mocno w swoich ramionach.
 - Co ty robisz?! - krzyknęła.
 - Zobaczysz - szepnąłem jej do ucha. Widziałem, że jest przerażona, próbowała uwolnić się z mojego uścisku. - Wyłaź stąd idioto! Natychmiast. No chyba, że chcesz się tłumaczyć jej ojcu co robisz w ich mieszkaniu jak tylko przyjdzie - zagroziłem. Greg od razu zrozumiał i wyszedł z naburmuszoną miną. - Stephi, gdzie są klucze?
 - Nie powiem ci, puść mnie.
 - Co ty powiedziałaś? - zacząłem ją łaskotać po biodrach.
 - Ma... Matthew! Pu... Puść mnie! - nie potrafiła uspokoić śmiechu.
 - Powiedziałem nie. Lepiej daj mi te klucze i się ze mną nie drocz.
 - Prze... Przestań! Są na szafce, o tam - wskazała na prawo. Porwałem pęk i znowu zwróciłem się do Greg'a.
 - Wsadź je - pokazałem na drzwi. - Wsadź je w zawiasy.
 - Co za to będę miał?
 - Nie urwę ci jaj.
 - Dobra, dobra. Już - podszedł i umieścił drzwi od strony wewnętrznej. Kiedy wyszedł z mieszkania, ja zamknąłem drzwi i ruszyłem w stronę wyjścia.
 - Tu twoja historia się kończy. Nie chcę znowu cię oglądać, zrozumiano? - powiedziałem do chłopaka, a drzwi windy zatrzasnęły się tuż przed jego nosem. Zjechaliśmy wspólnie na dół.
  - Czego chcesz? Po co mnie wyciągnąłeś z domu? - spytała Stephanie. Nie odezwałem się tylko odłożyłem jej drobne ciało na miejscu pasażera i zamknąłem drzwi, a sam usiadłem przed kierownicą.
 - Czego chcę? Chcę wszystko wyjaśnić i zrekompensować ci to wszystko. Moje uczucia do ciebie mimo wszystko się nie zmieniły, a teraz z łaski swojej bądź cicho. Czeka nas długa podróż - spojrzałem w bok, ujrzałem jak Gregory wychodzi z budynku cały czerwony z wściekłości...
 - Gdzie mnie zabierasz? - jej głos drżał z przerażenia.
 - To niespodzianka - Stephanie podciągnęła swoje nogi na siedzenie i spojrzała przez okno wozu. - Nie bój się, nie skrzywdzę cię - szepnąłem.
_______________________________________________________________
Cześć! Kolejny rozdział za nami, mam nadzieję, że się spodoba. :) Wprowadzam nową zasadę - CZYTASZ=KOMENTUJESZ, dzięki temu będę mogła określić ile osób wchodzących tu tak naprawdę czyta moje wypociny. :) Pozdrawiam i czekam na Wasze opinie odnośnie dalszych losów bohaterów. :*

czwartek, 13 czerwca 2013

:)

Od razu uprzedzam, że nie jest to kolejny rozdział, który dodam na dniach. To bardziej post informacyjny. Chciałam wszystkich przeprosić, iż przeze mnie żyli w totalnej niewiedzy. Nie, nie nazywam się Caroline Thomas, ani Karolina Jakubiak jak niektórzy sądzili. Tak naprawdę jestem Weronika Wasylów. :) Wcześniej ukrywałam swoje dane, bo bałam się fali bezpodstawnej krytyki, ale teraz już jest to mało ważne, bo mam ludzi, którzy mimo wszystko będą mnie czytać. :) Także, chcę podziękować. :* Mój prawdziwy ask znajdziecie tutaj http://ask.fm/hirilwer ale proszę, nie spamujcie mi tam, specjalnie założyłam tego, który mieści się w zakładce ASK, by mieć luz. :p Także ten, do kolejnego rozdziału. :)

środa, 12 czerwca 2013

XVII

Stephanie:
 Musiałam siedzieć w szpitalu, aż do środy popołudniu. Przez cały ten czas mój telefon nie miał ani chwili odpoczynku - na zmianę dzwonił Greg i Matt. Żadnego z tych połączeń nie odebrałam, nie miałam po prostu siły. Postanowiłam, że mimo sprzeciwu ojca, który chciał, żebym przesiedziała w domu do końca tygodnia ja chciałam wrócić do szkoły, do miejsca gdzie mam wielu znajomych i gdzie pracuję nad moimi umiejętnościami. Bardzo tego potrzebowałam, chociaż bałam się starcia z Gregorym i Matthew.

~
 W czwartek obudziłam się o siódmej. Szybko się wyszykowałam, pożegnałam tatę i wybiegłam. Na dole już nie czekał na mnie chłopak. Sama nie wiem czy to dla mnie dobrze, czy nie. Podczas drogi do szkoły pochłonęły mnie własne myśli. Pierwsze zajęcia odbywały się w klasie Edwardsa. Spojrzałam na salę i od razu zauważyłam kogo chciałam. Oboje dzisiaj przyszli. Bez słowa usiadłam do najbliższej ławki i spokojnie czekałam, aż zbierze się reszta grupy. Kiedy zadzwonił dzwonek wszyscy już byli, łącznie z nauczycielem.
 - Cześć - szepnął Greg, który stał teraz naprzeciwko mnie. Nawet nie zauważyłam kiedy podszedł.
 - Heej - odpowiedziałam cicho.
 - Jak tam? Dobrze już się czujesz?
 - Taak, dziękuję. Przepraszam, ale nie mam ochoty na rozmowę, zresztą chciałabym się skupić na lekcji, wskazałam na profesora. Chłopak usiadł obok zmieszany, zalał się lekkim rumieńcem i nieśmiało się uśmiechnął. Zdziwiło mnie, że Matt ani myślał o podejściu, a co dopiero o jakiejkolwiek konwersacji.

 Dwie godziny zajęć z Edwardsem spędziliśmy w miłej atmosferze. Na przerwie zamieniłam kilka słów z Gregorym. Podczas długiej przerwu odważyłam się podejść do Matthew. Spojrzałam na niego, starając się udawać, że to co stało się w szpitalu nigdy nie miało miejsca.
 - Cześć - uśmiechnęłam się delikatnie.
 - Cześć. Czego chcesz?
 - Chciałam się przywitać i porozmawiać. No chyba, że nie chcesz - spojrzałam na niego starając się zachowywać naturalnie.
 - Jesteś bezczelna. Nie. Nie mam ochoty z tobą gadać. Cześć.
 - Jeżeli ja jestem bezczelna to ty w takim razie jesteś nienormalny.
 - Jakoś mało mnie to interesuje - nastolatek rzucił na mnie wrogie spojrzenie i odszedł, wielce naburmuszony. Jeżeli on tak pogrywa to niech mu tak będzie, nie będę go błagać o jakąkolwiek sympatię do mnie.

~

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=yyv-3kYUYz4

 Kolejne lekcje dłużyły się niemiłosiernie.Ostatni dzwonek był niczym zbawienie. Z klasy wyszłam wraz z Greg'iem cały czas starając się odnaleźć w tłumie Matt'a. Przed budynkiem czekała filigranowa blondynka. Skądś ją kojarzyłam. Stanęłam wraz z przyjacielem na środku placu, a ze szkoły wyszedł mój były. Wtedy skojarzyłam fakty i przypomniałam sobie, że to była ta dziewczyna, która rzuciła się na niego pod moim wieżowcem. Zbladłam i poczułam dreszcze, kiedy Matthew przytulił się do niej, a następnie namiętnie ją pocałował, cały czas spoglądając na mnie. Nie wiedziałam co robię. Nie panowałam nad własnym ciałem. Zdenerwowana podeszłam do nich i po chwili moja ręka odbiła wyraźny ślad na jego policzku. Zaraz po tym zrobiłam coś czego będę najprawdopodobniej żałować. Przyciągnęłam za rękaw Gregory'ego, który cały czas stał w tym samym miejscu co wcześniej. Teraz znaleźliśmy się prawie metr od pary. Rzuciłam wściekłe spojrzenie na byłego i ... Moje usta dotknęły warg przyjaciela. Czułam się jak w niebie, mimo wszystko. Za chwilę nasze języki toczyły zawziętą walkę o dominację, a ja byłam z każdą chwilą coraz bliżej chłopaka.
Po krótkim czasie zabrakło mi już tchu i oderwałam się od niego. Nie można zaprzeczyć, iż był zaskoczony. Zresztą nie tylko on, wszyscy obecni na placu wlepiali w nas wzrok. Uśmiechnęłam się i powiedziałam głośno:
 - To co? Może chodźmy do mnie, co? - uśmiechnęłam się, biorąc dłoń chłopaka i ruszając w stronę mieszkania. Nie miałam pojęcia co chciałam przez całą tą ,,szopkę" osiągnąć, ale mało mnie to w tamtej chwili obchodziło. Jego chyba też. Albo po prostu nie potrafił wydusić z siebie słowa?
___________________________________________________

Cześć. :) Więc kolejny rozdział za nami. Mam nadzieję, że podoba się Wam. :* Cieszę się, że wspieracie mnie w tworzeniu książki, bo jeszcze nigdy nie dostałam tylu mejli z ciepłymi słowami otuchy. To naprawdę urocze. ^^  Prosiliście mnie o informowanie Was odnośnie postępów. Może i mam pomysł, ale aktualnie mało czasu na pisanie i stanowczo za mało weny, by cokolwiek porządnego stworzyć. Wydaję mi się, że wystarczy poczekać, a w odpowiednim momencie słowa posypią się same... : ) Wiem, że robiłam to już milion razy, ale zrobię to i kolejny: DZIĘKUJĘ, BARDZO DZIĘKUJĘ, ŻE JESTEŚCIE. :*
Czekam na Wasze komentarze odnośnie dalszych losów. :>
Kocham Was, mocno. :*
x


PS. DZIĘKUJĘ ZA TO, ŻE DOTRWALIŚMY RAZEM DO 10.000. :*

poniedziałek, 10 czerwca 2013

XVI

 Gregory:
 W poniedziałek nadarzyła się okazja, by porozmawiać ze Stephi - do szkoły nie przyszedł Matt. Mimo ciągłej ulewy, która zalewała ulice za oknem zabrałem ją na kawę do najbliższej kawiarni. Wpadliśmy cali przemoczeni do ciepłego pomieszczenia. Zaśmiałem się na dźwięk dzwonka, nie wiedzieć czemu przypomniały mi się sceny z mojej ulubionej książki - Harry'ego Potter'a. Spojrzałem na dziewczynę i zajęliśmy miejsca. Zamówiłem kawę oraz ciastko.
 - Więc? Po co mnie tutaj wyciągnąłeś w tak cudowną pogodę? - spytała sarkastycznie.
 - Hahaha, no to dość delikatna sprawa... Moja matka zorganizowała wczoraj spotkanie ze znajomymi i najbliższą rodziną. Siedzieli u nas przez całą niedzielę. Okazało się, że moja rodzicielka zaprosiła też James'a Wilson'a, znajomego ze szkoły. Może kojarzysz jego nazwisko? - ucieszyło mnie kiedy pokiwała głową dając mi znak, że go zna. Zaskoczenie miała wypisane na twarzy i czułem, że czekała na to co mam jej do powiedzenia. - Tak, to ten James z wytwórni Silver Music Records. Okazało się, że szuka młodych talentów i był w sobotę na wieczorze karaoke. Tam gdzie ty. I... Wziął od ciebie autograf, by cię potem odszukać. Poprosił mnie, bym mu pomógł w przekonaniu cię do... No, bo oferuje ci kontrakt płytowy i kilka  kameralnych koncertów. Kwestia w tym, że będziesz musiała na jakiś czas wyjechać. Bardzo mu zależało - dziewczyna zachwiała się, złapałem ją w ostatnim momencie za ramię. - Co ci jest?

Stephanie:
 Kiedy dotarło do mnie co powiedział chłopak zakręciło mi się w głowie. Nagle pociemniało mi przed oczami i już nie panowałam nad tym co się ze mną dzieje. Odleciałam.

~

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=kPBzTxZQG5Q

 Spojrzałam i aż mnie zmroziło na widok białych ścian. Tylko nie to... Znowu jestem w tym miejscu skąd tak niedawno starałam się uciec. Szpital. Na fotelu stojącym obok łóżka siedział Greg. Od razu podniósł się i podszedł.
 - Stephi, jak dobrze, że już się przebudziłaś. Wszystko okej?
 - Gdyby wszystko było dobrze nie leżałabym tutaj - moje słowa przepełniał jad. To przecież przez niego znowu tutaj leżę.
 - Jak wolisz... Zawołać Matt'a? Cały czas czeka na korytarzu.
 - Za chwilę.
 - Nie rozumiem cię, Step.
 - O co ci tym razem chodzi?
 - O to, że jesteś na mnie zdenerwowana tylko dlatego, że chcę żebyś osiągnęła sukces. Nie miałem bladego pojęcia, że masz chore serce - chłopak podszedł bliżej, zaczął tarmosić skrawek pościeli. Zauważyłam coś na jego nadgarstku.
 - Możesz mi powiedzieć co to jest? - wskazałam na jego blizny.
 - Nieważne.
 - Jak dla kogo. Mów.
 - Powiedziałem nie. Stara historia, nie chcę do niej wracać - szepnął. Odwrócił się w stronę drzwi i wyszedł. Chwilę później wszedł Matthew.
 - Co ty mu zrobiłaś? - spytał od progu.
 - Ale co?
 - No bo wybiegł ze szpitala jak poparzony.
 - Niewiele mnie to teraz obchodzi. Wiesz może kiedy wychodzę?
 - Niestety nie. Twój tato pojechał po rzeczy. Podobno spędzisz tu trochę czasu, ale nie martw się, będę przy tobie.
 - Nie trzeba, jakoś sobie poradzę - mała łza spłynęła po moim policzku.
 - Nie płacz. Mówiłem ci już, że będę tutaj zawsze mimo wszystko. Nigdy nie chcę cię zostawić.
 - Matt, ale... Ja naprawdę chcę zostać sama. Zresztą podjęłam już decyzję. Nie chcę wracać do tego co było. Twój głos w samolocie to był tylko dobry omen, znak, że powinnam walczyć o marzenia. Nic więcej, nie wiem dlaczego oszukiwałam siebie, ciebie i wszystkich dookoła... Teraz żałuję, przepraszam z całego serca. To dla mnie trudne, zostaw mnie, błagam - spojrzałam w jego głębokie oczy. Widziałam w nich rozpacz, a jego twarz zbladła. Poczułam ból w klatce piersiowej, nie mogłam dalej na niego patrzeć. Chłopak spełnił moją prośbę i zrozpaczony wyszedł z sali.

 Nadal nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłam. Przecież te słowa, które wypłynęły z moich ust to bzdura...

________________________________________
Heej. :) Przepraszam, że rozdział dodaję tak późno, ale wena przyciągnęła mnie do laptopa. Mam nadzieję, że się spodoba i czekam na wasze opinie odnośnie dalszych losów bohaterów. Teraz lecę się trochę pouczyć. :* A i jedna dla niektórych przykra, dla innych radosna sprawa. W końcu zaczynam pracę nad książką. Tak, dobrze przeczytaliście. KSIĄŻKĄ. Od dawna marzę o wydaniu własnej. Jeszcze dokładnie nie wiem o czym będzie, ale chcę jakoś nawiązać do losów Stephanie, więc mimo wszystko prosiłabym o trzymanie ze mnie kciuków. Złą stroną tego projektu jest to, że będę miała mniej czasu na bloga, ale myślę, że przetrwacie. Pamiętajcie - trwam tutaj dla was. :)
x

środa, 5 czerwca 2013

XV

Gregory:
 W niedzielny poranek obudził mnie krzyk mamy.
 - Greg! Wstawaj, ale już! - spojrzałem na nią zmęczonymi oczyma i nie zważając na nic przewróciłem się na drugi bok.
 - Nie, nie, musisz teraz wstać! Za dwie godziny przyjeżdżają goście i potrzebujemy dodatkowej pary rąk!
 - Coooo? - ziewnąłem. - Jacy goście?
 - Mała niespodzianka - uśmiechnęła się złośliwie. - Przyjeżdża najbliższa rodzina i znajomi. Zostają u nas do poniedziałku, więc lepiej zacznij się szykować - dokończyła i wyszła z mojego pokoju. Tak bardzo pragnąłem jeszcze odrobiny snu, ale wiedziałem, że muszę się ruszyć. Od razu poszedłem pod prysznic.
 Kiedy gorąca woda obmywała moje ciało przypomniała mi się wczorajsza rozmowa ze Stephi:

 - [...] Pocałowałam go delikatnie i wróciłam do domu. 
 - I co teraz zamierzasz zrobić?
 - O czym ty mówisz?
 - No co z tobą i Matthew? 
 - Sama nie wiem.
 - Jak to nie wiesz? 
 - No Jezus, normalnie, nie mam pojęcia co dalej. 
 - I masz zamiar robić mu nadzieję, kiedy nie wiesz czy chcesz z nim być?
 - Nie robię mu nadziei... - zaśmiałem się do telefonu.

 - Serio? Całujesz go po tym wszystkim i sądzisz, że to nic takiego? 
 - Em... Dobra, nie chcę rozmawiać o tym wszystkim. Musze kończyć, paa.

Byłem na siebie wściekły, że tak szybko odłożyła słuchawkę. Szczerze? Nie chcę żeby do siebie wracali. Czuję, że Matt ją jeszcze zrani, a tego chciałbym uniknąć, chociaż nie mogę decydować za nią. Ogarnięty poszedłem pomóc rodzicom i siostrze w przygotowaniach. Już o jedenastej usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Melody otworzyła i wpuściła gości. Była to ciotka Margaret, wujek Andrew, kuzyni Thomas i Michelle. Przywitałem się ze wszystkimi i po kilku minutach chaosu kiedy zbierała się reszta rodziny usiedliśmy do stołu. Po chwili zauważyłem, że jedno krzesło nadal jest puste.
 - Mamo? A to dla kogo? - wskazałem miejsce.
 - Ahh tak, mam jeszcze jedną niespodziankę. Pamiętasz James'a Wilson'a? Mój znajomy ze szkoły? Właściciel studia? Chciał koniecznie się z tobą dzisiaj widzieć.
 - Naprawdę? - spojrzałem na kobietę z zaskoczoną miną. Nagle ktoś zapukał do mieszkania. Zerwałem się i pobiegłem wpuścić przybysza do środka. Był to mężczyzna o którym właśnie mówiła matka. Uśmiechnąłem się do niego i wskazałem mu miejsce. Nie miałem pojęcia po co chciał się ze mną spotkać, a jak na razie nie widać było po nim, że chciałby mi coś wyjaśnić. Obiad minął w miłej atmosferze. Wszyscy gawędzili i śmiali się. Potrawy, które przygotowała mama smakowały gościom.
 Kiedy każdy zjadł deser odezwał się James:

Czytaj z muzyką: https://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=r6X9qLevFDY

 - Chłopcze. Moglibyśmy porozmawiać na osobności?
 - Pewnie, że tak - odpowiedziałem, podniecony tym, że w końcu poznam prawdziwy cel wizyty mężczyzny.  Zaprowadziłem go do mojej sypialni gdzie usiedliśmy na kanapie.
 - Więc? O czym chciałby pan ze mną pomówić? - spytałem poważnie. Zacząłem się stresować, w końcu facet jest wielką szychą na rynku muzycznym i nie ma za dużo czasu na takie schadzki.
 - Ehhh. Twoja mama ostatnio chwaliła mi się, że przyjęto cię do Julliard'a, gratuluję, to naprawdę prestiżowa uczelnia. Szczerze powiedziawszy przybyłem tutaj nie w twojej sprawie - słuchałem zaciekawiony. - Wczoraj spędziłem miły wieczór w przydrożnej knajpce na wieczorze karaoke - wciągnąłem powietrze. Domyślałem się o co chodzi. - I tam... Zaśpiewała para nastolatków. Pewnie słyszałeś, że szukam młodych talentów i bardzo zainteresował mnie głos tej dziewczyny. Jedynym sposobem zdobycia jej nazwiska był autograf, który dostałem. Przez całą noc szperałem w internecie i w końcu dotarłem do nowych uczniów waszej szkoły. Spadła mi jak grom z jasnego nieba. Mam tutaj jej zdjęcie, może ją znasz? - kiedy on sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, ja go zatrzymałem i odpowiedziałem:
 - Nie musi pan wyciągać. Stephanie? Znam ją bardzo dobrze, to ona mnie wspierała w pierwszym dniu w szkole. Chyba już mogę ją nazwać przyjaciółką. No, ale niech pan powie o co dokładnie chodzi? - spytałem z uśmiechem.
 - Hahah, przyjeżdżając tutaj nie sądziłem, że tak łatwo nam pójdzie. No, bo chciałbym jej złożyć propozycję nie do odrzucenia. Kontrakt płytowy i kilka kameralnych koncertów, każdy jakoś zaczyna - zaśmiał się. - Nie wątpię, że ... jak ona miała na imię?
 - Stephanie.
 - ... że Stephanie trafi na same szczyty list przebojów. Tylko musisz z nią porozmawiać, bo nagrywki nie będą odbywać się w w Nowym Yorku, tylko kilkanaście kilometrów stąd, więc na pewien czas będzie musiała wyjechać...
 - Postaram się wszystko jakoś sprytnie rozwiązać, bo to może być sposób na rozwiązanie wszystkich jej problemów...

______________________________________

W tym momencie spływa na mnie wiadro pomyj, tak wiem, miałam dodać ten rozdział w poniedziałek, przepraszam, ale nie miałam czasu, nagle zaczęły na mnie zewsząd spadać problemy... No, ale mniejsza, najważniejsze, że wpis jest. I, ehh. Wiem, że ta notka taka bez Stephi i Matt'a, ale zrozumcie, takie chwile też muszą być, by po nich zdarzyło się coś jeszcze ciekawszego. :*
No i ten teges, chyba to wszystko ode mnie. Wchodźcie, czytajcie i komentujcie. Jak uważacie? Co wydarzy się w dalszej części? Greg przekona Step do kontraktu? I czy tak jak obmyślił sobie chłopak zniszczy ich związek na zawsze?
x