czwartek, 30 maja 2013

XIV

Stephanie:
 Sobota przyszła szybciej niż sądziłam. Po wydarzeniach w parku spędziłam resztę dni w domu.


 - [...] Kocham cię - te dwa słowa, które wypłynęły z jego ust dzwoniły mi w głowie.  Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć, spojrzałam mu głęboko w oczy i delikatnie przytuliłam.
 - Nie mogę. Nie zadecyduję dzisiaj. Przepraszam... Wrócimy do tego kiedy będę gotowa - szepnęłam mu do ucha.
 - Nie będę cię pośpieszał. Masz czas, decyzja należy do ciebie.
~

Rozchyliłam powieki, oślepił mnie blask promieni słonecznych przebijających się przez zasłonę. Wzięłam odruchowo do ręki telefon i spojrzałam na ekran. Była jedenasta. Czekała na mnie wiadomość, prędko ją odczytałam:

OD: MATT
 - Możemy się dzisiaj spotkać? Bardzo mi zależy...

Chwila zawahania, po której moje palce dotknęły smartfona:

DO: MATT
 - W sumie i tak nie mam co robić, więc ok. O której? 

Kliknęłam delikatnie klawisza wyślij. Nie musiałam długo czekać na wiadomość zwrotną.

OD: MATT
 - Przyjadę po ciebie o siedemnastej, jeżeli ci oczywiście pasuje.

DO MATT
 - ok 

 Jeszcze raz spojrzałam na komórkę. Nie potrafiłam zrozumieć po co on mi zawraca głowę w sobotę. Przewróciłam się na drugi bok i znów zasnęłam.
 - Stephanie! Wstawaj! Już jest piętnasta, a ty dalej w łóżku... - ze snu wyrwał mnie głos taty.
 - Hęęę?
 - Wstawaj!
 - Czeeeeeekaj, eeee - ziewnęłam. - Słucham?! Która jest godzina?!?!
 - Piętnasta...
 - Jezu Chryste - zerwałam się z łóżka.
 - Co jest? - spytał tato trzęsąc się ze śmiechu. Domyśliłam się, że musiałam wyglądać strasznie zabawnie.
 - Jestem umówiona i mam tylko dwie godziny!
 - No więc się szykuj, bąbelku - spojrzałam na niego spode łba. Nie mówił tak do mnie odkąd skończyłam siedem lat.
 - Coś się stało?
 - A czemu pytasz? - uśmiechnął się.
 - Nie mówiłeś tak do mnie od wieków...
 - A wypsnęło mi się, o ile dobrze pamiętam to masz mało czasu, więc radziłbym ci się pośpieszyć - odpowiedział zmieszany i wyszedł z pokoju. Czułam, ze jest coś nie tak, ale nie miałam czasu żeby się nad tym teraz zastanawiać. Wzięłam szybki, gorący prysznic i zaczęłam czym prędzej się szykować. O szesnastej pięćdziesiąt byłam już prawie gotowa. Przejrzałam się w lustrze. Wyprostowane włosy, pełen makijaż, duża bluza, legginsy i miętowe vansy. Pakowałam rzeczy do torebki kiedy dostałam sms'a.

 OD: MATT
 - Czekam na dole

Tato siedział w kuchni. Pocałowałam go delikatnie w czoło na pożegnanie i wybiegłam z mieszkania. Przed wieżowcem zatrzymałam się z otwartymi ustami. Chłopak stał przy pięknym, białym rang roverze.
 - Co do... ? - zaczęłam.
 - Kupiłem go ostatnio, radziłbym ci już wsiadać, bo nie mamy czasu - odrzekł z uśmiechem. Bez słowa zajęłam miejsce obok kierowcy. Matt odpalił samochód i ruszył.
 - Mogę wiedzieć gdzie jedziemy? - moje ręce drżały ze strachu.
 - Zobaczysz, to niespodzianka. Nie bój się - dodał i delikatnie dotknął mojego policzka. Szczerze? Nie pomogło mi to wcale, a wręcz odwrotnie. Zaczęłam nerwowo przygryzać wargę. Po dwudziestu minutach chłopak zaparkował. Szybko wyszłam z samochodu, pragnąc zaczerpnąć świeżego powietrza. Spojrzałam na cel naszej podróży. Była to mała knajpka, wyglądała nieźle. Chłopak trzasnął drzwiami i ruszyliśmy. W środku było całkiem przytulnie, dużo miejsca i ładny wystrój. Zauważyłam coś na samym środku sali. Wielki ekran, kilka wzmacniaczy, głośniki, mikrofony i wszędzie porozrzucane kable. Dwójka chłopaków podłączała cały sprzęt, a tłum zbierał się już dookoła.
 - Co to? - spytałam już całkiem zbita z tropu.
 - Chcesz może coś do picia? - zapytał, jakby wcale mnie nie usłyszał.
 - Chętnie. Poproszę colę - powiedziałam podchodząc do baru. Rzuciłam na blat kilka monet.
 - Nie. Ja za ciebie zapłacę, schowaj te pieniądze - stwierdził.
 - Nie ma mowy. Możesz mi w końcu powiedzieć co tu będzie się działo? - wskazałam na grupę.
 - Ehh... Pomyślałem, że fajnie by było spędzić trochę czasu jak kiedyś. Przy muzyce... To wieczór karaoke.
 - Hahahaha. Chyba nie myślisz, że będę w nim brała udział? Mogę usiąść i posłuchać innych, ale nie mam ochoty na robienie z siebie idiotki przed nieznajomymi - dodałam, biorąc z blatu szklankę z napojem i siadając na kanapie, która znajdowała się najbliżej całego tego zamieszania.

Matthew:
 - Nikt cię nie będzie do niczego zmuszał, chciałem po prostu spędzić fajnie wieczór.
 - Dobrze. Usiądź już - odpowiedziała. Wiedziałem, że Stephi nie ma pojęcia jak bardzo pragnę ją teraz przytulić. Jak żałuję tego co zrobiłem i że chcę, żeby było tak jak wcześniej. Spojrzałem na jej piękną, drobną twarz i przysunąłem się do niej. Po kilku minutach sprzęt był już gotowy. Prowadzący zaczął:
 - Więc witam zgromadzonych na kolejnym karaoke w naszym lokalu. Powinniśmy już zacząć, a więc mamy jakiegoś ochotnika? - w tłumie dało się zauważyć wystającą drobną dłoń.
 - Zapraszamy, zapraszamy! - krzyknął mężczyzna do mikrofonu. Z grupy wyszła dziewczyna, wyglądała na nie więcej niż siedemnaście lat. Stanęła obok i wzięła mikrofon. Miałem nadzieję, że cały czas spędzony tutaj będzie milszy niż do tej pory. Uśmiechnąłem się do dziewczyny, którą kochałem ponad życie. Siedzieliśmy, słuchaliśmy i od czasu do czasu wspieraliśmy wokalistów. Nagle przyszedł mi do głowy szaleńczy pomysł. Henry - prowadzący szukał kolejnego ochotnika. Nie zastanawiałem się długo - wstałem i podszedłem do ekranu.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=26PAgklYYvo - ważny jest też przekaz, więc http://www.tekstowo.pl/piosenka,james_morrison,broken_strings.html radziłabym przeczytać tekst w języku polskim

Widziałem zdziwienie wypisane na twarzy Stephanie. Przystawiłem mikrofon do ust i zasygnalizowałem, że jestem gotów. Za chwilę przed moimi oczami pojawił się tekst:

Let me hold you
For the last time
It's the last chance to feel again
But you broke me
Now I can't feel anything

When I love you
And so untrue
I cant't even convince myself
When I'm speaking
It's the voice of someone else

Oh, it tears me up
I tried to hold on but it hurts too much
I tried to forgive but it's not enough
To make it all okay

Śpiewałem dla niej, dla tej, którą tak kochałem. Powoli zacząłem kroczyć w kierunku miejsca gdzie siedziała. Czułem na sobie wzrok zgromadzonych osób, obserwowali każdy mój ruch. Stanąłem przed dziewczyną, wziąłem jej dłoń i  pomogłem wstać. Mimo oporów zaciągnąłem ją przed ekran. Śpiewałem dalej, patrząc jej głęboko w oczy.

That your heart don't want to feel
I can't tell you something that aint real

Oh, the truth hurts
And lies worse
How can I give anymore

Ucieszyło mnie, że ktoś podał Step mikrofon.
 - Nie bój się, teraz ty. Zaśpiewaj w końcu to całe nasze życie... - starałem się dodać jej otuchy, a nie trwało to długo, bo po chwili usłyszałem jej piękny delikatny głos.

Oh, what are we doing? 
We are turning into dust
Playing house in the ruins of us 

Po jej solówce zaśpiewaliśmy wspólnie, nasze głosy idealnie współgrały. Na jej drobnej twarzy spostrzegłem uśmiech.

When there's nothing left to save
It's like chasing the very last train
Whet it's too late

Przysunąłem się do niej, łapiąc jej dłoń. Tańczyliśmy. To była nasza chwila. Nasze pięć minut.

I tried to hold on but it hurts too much
I tried to forgive but it's not enough
To make it all okay

You can't play on broken strings
You can't feel anything
That your heart don't want to feel
I can't tell you something that aint real

Po jej policzku spłynęła mała, ledwo zauważalna łza. Wiedziałem co mam zrobić. Przysunąłem się do niej tak blisko, że nasze czoła stykały się. Pocałowałem ją. Trwaliśmy tam , jakby nikogo dookoła nas nie było. Nie zwracaliśmy uwagi na to, że powinniśmy dalej śpiewać. Teraz byliśmy tylko dla siebie. Kiedy oderwałem nasze wargi od siebi spojrzałem w jej oczy. Zauważyłem w nich małe promyczki.

But we're running trough the fire
When there's nothing left to save
It's like chasing the very last train
When we both know it's too late

You can't play on broken strings
You can't feel anything
That your heart don't want to feel
I can't tell you something that aint real

Oh, the truth hurts
And lies worse
How can I give anymore
When I love you a little less than before?
Oh, you know that I love you a little less than before

Let me hold you for the last time
It's the last chance to feel again

Muzyka ucichła, tekst zniknął, a my spojrzeliśmy na tłum. Wszyscy wstali i zaczęli klaskać. Uśmiechnąłem się i razem ze Stephi ukłoniliśmy się i oddaliśmy mikrofony.

Stephanie:
 Nie potrafiłam uwierzyć, że coś takiego wymyślił. Byłam szczęśliwa, to był jeden z moich najwspanialszych wieczorów w całym życiu. Po występie usiedliśmy na kanapie, a po chwili podeszła do nas grupka nieznajomych. Niska, szczupła blondynka zaczęła:
 - Byliście wspaniali. Widać, że się kochacie. I po prostu pozazdrościć talentu. Słuchajcie, bo mamy prośbę. Możemy autograf i zdjęcie z wami? - nie wierzyłam w to co właśnie usłyszałam. Zanim cokolwiek mogłam powiedzieć Matt odpowiedział:
 - Pewnie, że tak - zdezorientowana wstałam i objęłam w pasie blondynkę. Wszyscy ustawili się do zdjęcia. Po chwili już rozdawałam autografy. W końcu skończyliśmy i czym prędzej ruszyliśmy ku drzwiom. Miałam nadzieję, że już nikt nas nie zaczepi, a jednak.
 - Przepraszam was bardzo, mógłbym też od was autograf? - spytał mężczyzna w podeszłym wieku. Stał tuż przy barze. Oboje podpisaliśmy się z Matt'em i wyszliśmy. Niebo było już ciemne, a ulice oświetlały latarnie.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=99Z0SPS3G68

Wsiedliśmy do samochodu.
 - Jejku, to było cudowne. Tylko nie wiem po co im nasze autografy, albo zdjęcie, przecież nie jesteśmy sławni. Po prostu kochamy śpiewać - zaśmiałam się.
 - No właśnie... Jestem dumny i chciałem ci podziękować.
 - Mi? Za co?
 - Za wszystko. Byłem pewien, że nie odważysz się zaśpiewać. Myliłem się, jesteś wspaniała.
 - E tam, przesadzasz... - odpowiedziałam z uśmiechem po czym nastała głucha cisza. Siedzieliśmy tak przez kilkanaście minut. Spojrzałam na telefon i aż mnie zmroziło.
 - Emmm. Matthew, możemy już jechać? Tato mnie zabije...
 - Ahh tak. Nie ma sprawy - wyrwałam go z głębokiej zadumy. Chłopak odpalił samochód i ruszył.
 Kiedy dojechaliśmy szybko wysiadłam. Matt otworzył okno.
 - Stephi - zaczął.
 - Ahh no tak, więc, paa - powiedziałam i pocałowałam go delikatnie. Odwróciłam się i pobiegłam szybko do windy. Wiedziałam, że zapamiętam ten wieczór na długo, jak nie na zawsze...
______________________________________________________
Szczerze mówiąc długo pracowałam nad tym rozdziałem. Cieszę, że udało mi się go w końcu skończyć. :) Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Jak sądzicie? Co dalej ze związkiem Stephi i Matt'a? Myślicie, że do siebie wrócą? Czekam na wasze opinie. :) Im więcej komentarzy i wejść tym szybciej pojawi się kolejny rozdział, pyśki. :*

ps. DZIĘKUJĘ SERDECZNIE ADZIE, KTÓRA BARDZO MI DZISIAJ POMOGŁA. ♥

poniedziałek, 27 maja 2013

XIII

Stephanie:
 Całą noc nie potrafiłam zasnąć, ciągle budziłam się. Około ósmej postanowiłam odpuścić sobie dzisiaj zajęcia i spędzić ten dzień w samotności. Potrzebuję trochę odpoczynku. Poleżałam jeszcze kilka minut w ciszy, aż w końcu wstałam zgarnęłam ubrania z szafy i poszłam pod prysznic. Uwielbiałam to uczucie, kiedy gorąca woda obmywa moje ciało. Pozwalało mi to chociaż na chwilę się odprężyć i zrelaksować. Po dwudziestu minutach wysuszyłam i wyprostowałam włosy, umyłam zęby i pomalowałam się. Założyłam szybko ubrania, a kiedy poszłam do kuchni już nikogo nie zastałam. Tato musiał znowu wcześniej wyjść do pracy. Zjadłam kanapkę, zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki i wyszłam. Szczerze powiedziawszy nie wiedziałam gdzie idę. Po prostu chciałam się czymś zająć i odbiec od tego wszystkiego. Założyłam słuchawki i ruszyłam przed siebie. Przechodząc przez przeróżne uliczki coraz bardziej zadziwiał mnie tutejszy klimat i ludzie. Pośród kolorowych, neonowych billboardów przepychał się tłum. Wszyscy albo śpieszyli się do pracy, albo do szkoły. Pełno samochodów, które tworzą jeden wielki korek. Zaczynałam poznawać ten świat i doceniać każdy nowy szczegół. Szczęśliwym trafem doszłam do parku, który zważywszy na wczesną godzinę był opustoszały.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=HCnwWthYcjw

Nie potrafiłam uwierzyć, że wśród tego szarego krajobrazu znajdę oazę spokoju. Liście drzew delikatnie szumiały nad moją głową, a ja spostrzegłam piękną, dużą polanę. Po chwili stanęłam na jej środku i delikatnie usiadłam wśród miękkiej, zielonej trawy. Oparłam plecy o najbliższe drzewo i zaczęłam nucić. Słowa wypływały z moich ust automatycznie. Podniosłam się delikatnie i zaczęłam spacerować po łące, a chód zamienił się w tanie - taniec emocji, które siedziały we mnie od dawna. Nareszcie mogły się uwolnić i pokazać światu. W trudnych sytuacjach zazwyczaj śpiewałam, to była swoista ucieczka od wszystkiego. No, bo przecież muzyka to całe moje życie, moja pasja. Zmęczona opadłam na glebę i położyłam się. Przymknęłam oczy, ale nie przestawałam śpiewać. Nagle... Prawie dostałam zawału. Ktoś delikatnie tknął moją rękę. Myślałam, że serce wyskoczy mi z klatki piersiowej. Pomyślałam, że może to trawa musnęła moją skórę. Mój głos ustał, a po chwili usłyszałam cichy szept:
 - Nie przestawaj. Uwielbiam kiedy śpiewasz... - miałam dość, zerwałam się i otworzyłam w końcu te cholerne oczy. Spojrzałam, a obok mnie siedział Matt.
 - Oszalałeś do reszty! O mały włos nie padłam tu na zawał.
 - Ciszeej, nie krzycz - spojrzał na mnie swoimi pięknymi oczyma. - Przyszedłem, bo nie było cię w szkole. U ciebie w mieszkaniu cisza, więc zacząłem szukać. Zresztą Greg też, tylko, że w drugiej części miasta. Oboje odchodziliśmy od zmysłów. Czemu nie przyszłaś na uczelnię?
 - Czemu? Pytasz się czemu? - zaczęłam cicho i spokojnie.
 - No taa...
 - Nie spałam przez całą noc. Nie potrafiłam zasnąć z myślą, że ciebie już przy mnie nie ma. Doszło do mnie, że cię straciłam. Rano nie miałam najmniejszej ochoty spojrzeć ci w twarz, więc postanowiłam się przejść, pomyśleć i jakoś odreagować...
 - Stephi, ja...
 - Czekaj, daj mi skończyć! - krzyknęłam. - Chciałam wszystko wyjaśnić, przyszłam do ciebie z Gregiem, bo on sam to zaproponował, widział jak się męczę, ale ty musiałeś nas olać. Zawładnęło tobą twoje własne ego i nie potrafiłeś przejrzeć na oczy. Nic mnie z Gregorym nie łączy, kumplujemy się, nic więcej, a wiesz dlaczego? - nie czekałam na jego odpowiedź, ciągnęłam dalej. - Dlatego, że cię kocham... - łzy spływały ciurkiem po mojej twarzy.
 - Proszę nie płacz. Nie znoszę kiedy płaczesz, a co gorsza przeze mnie. Teraz ty mnie posłuchaj. Zanim tu przyszedłem rozmawiałem z nim. Wszystko mi wytłumaczył...

Matthew:
 W szkole zacząłem panikować, kiedy na lekcji nie pojawiła się Stephi. Po dzwonku podszedł do mnie Greg.
 - Matt. Posłuchaj mnie. Wiem jak to mogło wyglądać, ale ja naprawdę nic nie czuję do Step, kolegujemy się, ale z tego nic nie będzie. Po pierwsze dlatego, że ona cię kocha jak nikogo innego, a po drugie, że...
 - Że?
 - Nie pociągają mnie dziewczyny... Od trzech lat jestem homoseksualistą. Możesz czuć się bezpieczny...
 - Mogłeś przecież od razu powiedzieć... Wtedy nie byłoby akcji.
 - No pewnie, że tak. Miałem podejść do ciebie po castingu i powiedzieć: ,, Cześć jestem gejem i nie mam zamiaru bzyknąć twojej dziewczyny. ". Wyszedłbym na idiotę.
 - Może... Fakt, zachowałem się jak dupek. Za szybko zareagowałem na to wszystko... Sorry stary.
 - Nie ma problemu. Jest teraz coś ważniejszego. Nie martwi cię jej nieobecność? Wczoraj wszystko było okej, oprócz tego co się stało u ciebie, a teraz nagle jej w szkole nie ma? - zapytał. Widziałem, że przejął się.
 - Jak mam się nie martwić? Zróbmy coś, bo zaraz mnie szlag trafi... Gdzie ona może być?!
 - Mnie się pytasz? W końcu to ty jesteś jej chłopakiem.
 - Ku*wa, fakt. Może chodźmy do jej mieszkania, pewnie tam siedzi, a jeżeli nikogo nie zastaniemy to wtedy się coś wymyśli. 
 ~~~
 - Poszliśmy cię szukać, a kiedy dotarliśmy pod drzwi mieszkania nikt nam nie otworzył , więc rozdzieliliśmy się. Poszedłem w stronę parku i tak usłyszałem niebiański głos, za którym poszedłem i natrafiłem na ciebie. Chciałem za wszystko przeprosić. To nie miało tak być. Zachowałem się jak ciota. Przepraszam, że cię uderzyłem wtedy w szkole, przepraszam, że tak zareagowałem na Grega, przepraszam, że nie otworzyłem po raz drugi drzwi mimo, że bardzo tego chciałem, kiedy usłyszałem twój śpiew. Wiem, że po raz kolejny płakałaś z mojej winy, strasznie mnie to boli, cierpię na samą myśl, że znowu cię zraniłem... Zrozumiem kiedy mi nie wybaczysz... Ale podejmując decyzję pamiętaj jedno. Kocham cię i nigdy nie przestanę.

_________________________________________________________
O ja ciesz pierdziele :O W ten weekend przeszłam samą siebie. :3 Wena przez te najbliższe dni strasznie mi dopisywała, stąd te dwa rozdziały. Mam nadzieję, że zostawicie po sobie jakiś ślad, to pomaga, uwierzcie. :) Mam nadzieję, że nowa grafika przypadła wam do gustu. :* Ja spadam spać, bo niedługo szkoła, dobranoc miśki! :*

niedziela, 26 maja 2013

XII

część 2/2

Stephanie:
 Ruszyliśmy od razu do mieszkania Matt'a. Na szczęście pamiętałam jeszcze drogę i po pół godzinnym spacerze byliśmy na miejscu. Weszliśmy szybko do windy i wjechaliśmy na odpowiednie piętro. Zadzwoniłam do drzwi. Ręce drżały mi z przejęcia. Nikt nie otwierał, więc spróbowałam jeszcze raz, a potem mocno zapukałam. Kiedy mieliśmy już odchodzić usłyszałam kroki i stanął przed nami nastolatek.
 - Czego chcecie? - spytał, a jego głos przepełniał jad.
 - Przyszedłem, żeby pogadać jak facet z facetem - powiedział Greg.
 - Nie mam ochoty - Matthew już chciał zamknąć nam przed nosem drzwi kiedy Gregory zatrzymał go ramieniem.
 - Musisz z nami rozmawiać, rozumiesz? Nie rób tego dla mnie, bo i tak wiem, że mnie nie cierpisz, ale zrób to dla niej - wskazał na mnie. - Nie rób scen, a po prostu nas wpuść.
 - Nie.
 - Słucham? - spytałam.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=rtOvBOTyX00

 - Chyba dobrze słyszałaś. Powiedziałem nie. Nie będziesz mnie zdradzać. Nie pozwolę sobie na to, nigdy. Mam dość- trzasnął drzwiami, a ja oniemiałam. Z oczu popłynęły łzy, ciało zaczęło drżeć. Przytuliłam się do kolegi.
 - Przepraszam - szepnął mi do ucha.
 - Za co prze... prze... przepraszasz? - załkałam.
 - To moja wina. Wszystko spieprzyłem. Chodźmy stąd.
 - Możesz dać mi chwilę. Proszę...
 - Nie ma sprawy. Mamy czas, ale nie zrób nic głupiego.
 Stanęłam przy drzwiach do mieszkania Matt'a i usiadłam. Mimo drżącego głosu wiedziałam co teraz mam zrobić. Jeżeli on chce to skończyć to zrobimy to tak jak na początku. Zaczęłam śpiewać. Przez głowę przesuwały mi się obrazy wspólnie spędzonych momentów. Nasze występy, spotkania, głos w samolocie, poczułam ukłucie w sercu, słowa same wypływały z moich ust. Czułam, że słyszy to co w tamtym momencie chciałam mu przekazać...

Matthew:
 Nie potrafiłem uwierzyć, że oni są na tyle bezczelni by przyjść, aż tutaj. Usiadłem na krześle kiedy dotarł do mnie głos zza wyjściowych drzwi. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, czułem jej wspaniały głos, który rozchodził się po moim organizmie. Każdy dźwięk dopracowany, idealny głos, bo to przecież jej. Uśmiechnąłem się do siebie, ale mimo wszystko nie zdobyłem się na to, by otworzyć drzwi. Nadal czułem żal za to co zrobiła. Zresztą nie miałem na tyle odwagi by zmierzyć się z nimi drugi raz.

Stephanie:
 - Nie mam już sił... To nie ma sensu. Myślałam, że piosenka jakoś na niego wpłynie, a jednak... Zaczynam wątpić czy on w ogóle kiedyś mnie kochał - znowu łzy spływały po mojej twarzy. Chłopak pomógł mi wstać i od razu przytulił.
 - Jestem pewny, że tak, ale się pogubił. Daj mu czas, nie traćcie tego co was łączy - złapał mnie pod rękę i powolnym krokiem ruszyliśmy do windy, a potem do wyjścia.
 Nie miałam ochoty na jakikolwiek dłuższy spacer. Ruszyliśmy w stronę wieżowca gdzie mieszkałam. Pożegnaliśmy się i pobiegłam jak najszybciej do mieszkania. Na miejscu od razu się przebrałam i opadłam na łóżko. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam...
________________________________________________________
Post pisany dzisiaj na szybko, bo chciałam żeby coś się tutaj znalazło. :* Zachęcam do komentowania, będzie mi naprawdę miło. :) No i chyba zauważyliście, że zmieniła nam się trochę grafika. :) Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu pyśki. ♥

wtorek, 21 maja 2013

XII

 część 1/2

Matt:
  Nie dam temu kretynowi wyjść w całości z budynku. Nie pozwolę przypieprzać się do mojej Stephi.
 - Jesteś totalnym idiotą. Nie warto ze mną zadzierać, a jak już chodzi o nią - wskazałem na dziewczynę - to nie masz prawa się do niej zbliżać. Zrozumiano? - syknąłem, przyduszając chłopaka do ściany.
 - Zostaw go - usłyszałem głos Stephi.
 - Słucham?
 - Powiedziałam, żebyś go zostawił. Spieprzaj stąd, z mojego życia. Nie mam ochoty na ciebie patrzeć - po czym umilkła. Miałem skrytą nadzieję, że źle ją usłyszałem, że te zdania nie wypłynęły z jej pięknych ust, bo przecież to nie może być prawda.

Stephanie:
 Dzisiaj przeszedł samego siebie. Bezczelnie mnie popchnął, a teraz sądzi, że może wtrącać się w moje życie.
 - Nie słyszałeś? Może ci powtórzyć? - prawie krzyczałam. - Nie pokazuj mi się więcej na oczy! - moja cierpliwość się skończyła. Wszyscy obecni na korytarzu wlepiali w nas oczy, a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Nagle poczułam czyjś oddech. Obróciłam się i spojrzałam w niebieskie oczy Greg'a. Przytulił mnie, a kiedy spojrzałam w bok zobaczyłam jak Matthew odchodzi ze spuszczoną głową. Zaczęłam żałować swoich słów...

~

 - Co ci jest? - spytałam kiedy skończyły się zajęcia.
 - Ehh, nieważne.
 - Ważne, mów! - stanęłam naprzeciw niego wpatrując się w jego morskie oczy.
 - No, bo to moja wina. To przeze mnie się pokłóciliście...
 - Nie obwiniaj się. Przecież to on zachował się jak dupek.
 - Tego nie da się zaprzeczyć, ale mimo wszystko się kochacie. Bardzo cię polubiłem, ale nic więcej, mogę z nim pogadać... 
 - Nie trzeba. Też cię bardzo lubię, ale... - z moich oczu popłynęły łzy. Chłopak przytulił mnie do swojego ramienia. Niby tylko kilka godzin, ale już tęskniłam za Matt'em, a jego dotykiem, za jego ustami, za jego głosem, za nim całym. 
 - To dobry pomysł. Musisz z nim pogadać, ale... Ja też muszę być przy tej rozmowie. 

_____________________________________________________________
Miałam dodać rozdział szybciej, ale jakoś mi się to nie udawało, zresztą już podzieliłam go na dwie części, bo nie chcę trzymać was tak długo w niepewności. Proszę o komentarze, to one wzmacniają moją wenę twórczą. XD Buśka :* ! 

czwartek, 16 maja 2013

XI

Stephanie:
Czytaj z muzyką ( puść od 0:04 )- http://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&v=cSpxZACMHdM&NR=1
 Podeszłam do Matt'a z uśmiechem na twarzy.
 - Co to miało znaczyć? - wydarł się na mnie, nie zważając na tłum dookoła.
 - Nie mogłam z nim porozmawiać?
 - Nie chodzi mi o rozmowę, ale przecież on nie ma jakiegoś wielkiego talentu, że musiałaś pierwsza zacząć klaskać.
 - Nie wierzę... Nie, to niemożliwe - szepnęłam.
 - Co?!
 - Matthew! Jesteś zazdrosny - zaśmiałam się.
 - Nie jestem.
 - Jesteś, nie sprzeczaj się - przybliżyłam się do niego, patrząc mu głęboko w oczy. Natychmiastowo się odsunął. - Przestań!
 - Jak mam przestać! Stephi, cholernie mi na tobie zależy i nie pozwolę ci znowu odejść. Kocham cię! - krzyknął. Zaniemówiłam, uczniowie stali wpatrzeni.
 - Ja ciebie też i dlatego tego nie zrobię, ale nie możesz mi zabronić się spotykać z innymi - przybliżyłam się do niego, chłopak prawie natychmiast mocno mnie odepchnął . Wylądowałam na ścianie, a on pobiegł w głąb korytarza. W plecach poczułam przeszywający ból, a z sali obok właśnie wyszedł Gregory. Spojrzał na mnie.
 - Coś się stało? - spytał od razu.
 - Nie, niee. Wszystko okej - uśmiechnęłam się.
 - To dobrze... Słuchaj, bo jestem nowy i jeszcze za bardzo nie potrafię się tutaj odnaleźć, mogłabyś mi pokazać szkołę?
 - Pewnie! Teraz mamy chwilę, więc chodź - powiedziałam i złapałam jego dłoń. Chciałam uciec od własnych myśli. Nadal nie potrafiłam zrozumieć co przed chwilą się stało. Przeszliśmy kilka korytarzy kiedy natrafiliśmy na Matt'a. Na mojej delikatnej skórze pojawiła się gęsia skórka. Jego wzrok w tamtym momencie wyglądał jak wzrok zabójcy, gdyby spojrzenie mogło zabijać już leżałabym nieżywa.
 - Co ty sobie wyobrażasz? Jesteś tutaj nowy i od razu chcesz odbić mi dziewczynę? - Matthew rzucił się na chłopaka.
 - Porąbało cię do reszty? - krzyknęłam, starając się ich rozdzielić.
 - Chcesz się bić o Stephanie? - powiedział Greg lekko mnie odsuwając. Nie chciał żeby mi się coś stało, ale co ja mogłam zrobić? Przecież nie będę patrzeć jak się biją, co gorsza z mojego powodu...
_______________________________________________________________
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale to poprawianie ocen tak na mnie wpływa. :) Rozdział trochę krótki, ale to wstęp do kolejnych zdarzeń. Miło by było gdybyście pozostawili po sobie jakikolwiek ślad. :) Pozdrawiam! :*

piątek, 10 maja 2013

X

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=62XB9IbMnxQ

Matthew:
 Cieszę się, że w końcu ją odzyskałem. Tak mi jej brakowało... Nie pozwolę żeby znowu coś nam przeszkodziło.
 - Przepraszam - szepnąłem jej do ucha. Siedzieliśmy w pokoju na łóżku. Stephi wtulała się w mój tors.
 - Za co, Matt?
 - Za wszystko. Przeze mnie płakałaś...
 - Nie mów tak, to nie twoja wina... - szepnęła. Przysunąłem się do niej i delikatnie pocałowałem ją w czoło. Czułem, że nadal ma żal za to co się stało, więc ciągnąłem dalej:
 - Nie ukryjesz tego, nawet nie próbuj...
 - Ale czego? Przecież rozumiem, że... - zaczęła, ale nie chciałem słyszeć jej wymówek. Musnąłem jej usta, liżąc dolną wargę, prosząc o dostęp, który szybko uzyskałem.
 - Czemu ty mi to robisz? - spytała z uśmiechem na twarzy, kiedy się od niej oderwałem.
 - Ale co? - zaśmiałem się.
 - Ohh ty dobrze wiesz co! - skrzyżowała ręce na piersiach.
 - No nie wiem, nie wiem!
 - To - dokończyła i pocałowała mnie.
 - Nie potrafię przestać, przykro mi - powiedziałem oparty czołem o jej czoło. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.
 - Stephi, wiesz, że muszę już iść... Nie chcę żeby twój tato mnie tutaj zobaczył. Nie dzisiaj. Nie teraz.
 - Ohhh, no dobrze, idź za mną po cichu - odrzekła i wyszła z pokoju, a ja tuż za nią. Po chwili już stałem z dłonią na klamce.
 - Więc do zobaczenia, skarbie - pocałowałem ją namiętnie na pożegnanie i wyszedłem.

~~~

Stephanie:
Dzisiaj poniedziałek. Jak ja nie cierpię poniedziałków... Jedyną myśl, która dopingowała mnie do ruszenia tyłka z łóżka był Matt. W Julliardzie miały się dzisiaj odbyć zajęcia na których będziemy ćwiczyć głos, a w dodatku krąży plotka, że planują przyjąć nowego, dzisiaj cała nasza grupa musi być obecna na jego castingu, żeby pomóc Edwards'owi w decyzji. No nic, muszę się ruszyć, bo jeszcze się spóźnię. Wyszykowałam się pośpiesznie, pocałowałam tatę na pożegnanie, bo dzisiaj musiał być wcześniej w pracy i sama po kilku minutach zeszłam. Zaskoczył mnie widok chłopaka przed wieżowcem. Przytuliłam Matthew i delikatnie musnęłam jego wargi. Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę szkoły. Usiedliśmy przed salą gdzie miały się odbyć zajęcia. Oblizałam usta i oparłam głowę o jego ramię. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. To w nim kochałam. Nigdy nie panowała pomiędzy nami cisza, zawsze znajdowaliśmy jakiś temat. Po chwili zadzwonił dzwonek. Grupa otworzyła drzwi i weszła do klasy, przy biurku siedziała drobna blondynka. Czułam, że będzie to ciekawa lekcja. Uśmiechnęłam się do Matt'a i zajęliśmy miejsca obok siebie. Kiedy w pomieszczeniu zapadła cisza, kobieta wstała.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=9WACG8QbbEM

- Witam! Mam na imię Elizabeth. Jestem odpowiedzialna za kondycję waszych strun, na naszych zajęciach będziemy ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć, żebyście w przyszłości nie mieli problemów z krtanią. Już na wejściu ostrzegam, że nie będą to takie łatwe lekcje jak się wydaję - spojrzała na nas znacząco. - No co tak siedzicie? Chodźcie tutaj, już - machnęła ręką na pustą przestrzeń obok. Od razu ją polubiłam, wydawała się być całkiem porządną babką.
- Najpierw może każdy coś dla mnie zaśpiewa - uśmiechnęła się. Po kolei wykonywaliśmy wybrane przez siebie utwory, a kiedy przyszedł czas na mnie dłonie zaczęły drżeć. Matt od razu złapał jedną z nich, dzięki czemu poczułam się pewniej. Zaczęłam niepewnie.

The slightest words you've said,
have all gone to my head
I hear angels sing, 
in your voice
When you pull me close,
feelings I've never known
They mean everything, 
and leave me no choice

Light on my heart,
light on my feet,
light in your eyes,
I can't even speak
Do you even know,
how you make me weak


Kiedy skończyłam ujrzałam w oczach nauczycielki łzy. Zaczęły jej powoli spływać po policzkach. Przytuliła mnie delikatnie. Spojrzałam na Matt'a, uśmiechał się. 

 - Już wiem o kim wspominał Robert... Tak, to musisz być ty. 
 - Słucham? - spytałam.
 - Profesor Edwards opowiadał mi o pewnej dziewczynie. Nigdy nie słyszałabym, żeby tak kogoś nowego chwalił. Czuj się zaszczycona - zamurowało mnie. Odeszła ode mnie, zwracając się do Matthew. Teraz jego kolej. Po klasie rozniósł się jego idealny, męski głos. Miałam gęsią skórkę. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego akurat tak wpływa na mnie jego wspaniały głos... Matt był ostatni w kolejce, po występach przyszedł czas na ćwiczenia. Trenowaliśmy prawie dwie godziny. Kiedy mieliśmy wyjść na przerwę do sali wpadł Edwards cały czerwony.
 - Idziecie za mną! - krzyknął i już go nie było. 

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?NR=1&v=MRgFeZa_I48&feature=fvwp


Wybiegliśmy z klasy tuż za nim. Trafiliśmy do klasy gdzie odbywają się castingi. Zauważyłam kogoś na trybunach, od razu skojarzyłam fakty i zrozumiałam, że to ten nowy. Zaczęłam mu współczuć, bo jeżeli ma wystąpić przed taką grupą to musi to być dla niego coś nowego. Nam było łatwiej, bo przesłuchiwał nas tylko Robert, a nie kilkanaście uczniów. Wszyscy zajęliśmy miejsca dookoła sceny. Nie potrafiłam oderwać wzroku od niego - blond włosy, idealnie ułożona grzywka i głębokie, niebieskie oczy. Trzeba przyznać, że mega przystojny. Matthew niespodziewanie natarł na moje usta. Po chwili przestaliśmy, pamiętając, że mamy pomóc profesorowi dokonać wyboru. Nastolatek zszedł na dół. Cały się trząsł i zauważyłam jak mruczy coś do siebie. Domyśliłam się, że powtarza słowa piosenki. Edwards wskazał mu miejsce na którym ma stanąć, by wszyscy dobrze go słyszeli. Zaczął: 


I've been roaming around always looking down at all I see
Painted faces fill the places I can't reach
You know that I could use somebody
You know that I could use somebody

Someone like you and all you know and how you speak
Countless lovers under cover of the street
You know that I could use somebody
You know that I could use somebody
Someone like you
Ooooo

Off in the night, while you live it up, I'm off to sleep
Waging wars to shake the poet and the beat
I hope it's gonna make you notice
I hope it's gonna make you notice

Someone like me
Someone like me
Someone like me, somebody


 Byłam pod wrażeniem, bez namysłu wstałam i zaczęłam bić brawo. Chłopak ewidentnie ma talent, ogromny. Widziałam minę profesora i musiałam powstrzymać śmiech. Mężczyzna stał z otwartymi ustami, po chwili reszta również klaskała. Wręcz zbiegłam z widowni i podeszłam do nowego.
 - Jesteś wspaniały - wypaliłam i uśmiechnęłam się nieśmiało. 
 - Dziękuję - zarumienił się.
 - Więc nie ma co cię więcej trzymać w niepewności - masz miejsce w naszej placówce. Witaj oficjalnie w Julliardzie! - nauczyciel podszedł bliżej.
 - Naprawdę?! - krzyknął uradowany chłopak.
 - Nie widzisz? - wskazałam na grupę. - Podobało nam się i to bardzo! - odwzajemnił uśmiech, a jego dłonie uspokoiły się. Klasa wyszła z sali, a z nimi również Matt, trochę mnie to zaniepokoiło, ale zostałam jeszcze, żeby porozmawiać.
 - Jestem Stephanie. A ty? - wyciągnęłam rękę do kolegi.
 - Gregory. Miło mi cię poznać i jeszcze raz dziękuję za słowa otuchy po występie.
 - Nie masz za co dziękować, wiem jak to jest... Emmm, przepraszam, ale muszę już iść, do zobaczenia na zajęciach - pomachałam mu i odbiegłam. Wyszłam i zauważyłam Matt'a opartegp o ścianę naprzeciwko wejścia. Patrzył na mnie groźnie. Miałam ciarki, szczerze mówiąc zaczęłam się bać...
TO BE COTINUED...
______________________________________________
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam! Rozdział miałam dodać w poniedziałek, a jest czwartek... ;c Nie miałam czasu, żeby coś napisać. Postaram się do tego więcej nie dopuszczać. :c Ten rozdział miał wyglądać inaczej, całkiem inaczej. Jestem zła na siebie, chyba, źle to zrobiłam, ale mówi się trudno. No i miło by było gdybyście zostawili po sobie jakiś ślad! :3 Jak myślicie? Co dalej się stanie? Co zrobi Matt? :)
x

czwartek, 2 maja 2013

IX

Stephanie: 
 Płakałam przez cały wieczór, Matt dzwonił kilkadziesiąt razy, a ja każde połączenie odrzucałam. Nie chciałam go widzieć po tym co zrobił. Słysząc jego głos w samolocie myślałam, że zaczynam coś nowego, dobrego, że spełnię swoje marzenia, a teraz zaczynam wątpić czy właściwie postąpiliśmy przyjeżdżając tu... Wolałabym być w moim mieście, z Danielle i Jane. ,,Zachciało mi się zwiedzać świat" - pomyślałam z pogardą. W sobotę przebudziłam się o jedenastej, tato już siedział w kuchni, jadł śniadanie. Zrobiłam sobie płatki i dosiadłam się.
 - Możesz mi w końcu powiedzieć, co się stało? - spytał Chris, spostrzegłam jak drobna kropla spływa po jego zaroście.
 - Ehhh. Nieważne. Nie mam ochoty o tym rozmawiać. Było minęło i więcej tego błędu nie popełnię. Nikomu już tutaj nie zaufam - skończyłam szeptem, ojciec nie usłyszał ostatniego zdania. Siedzieliśmy w milczeniu. Moje serce zaczęło bić szybciej, a ręce trzęsły się tak, że nie potrafiłam nawet utrzymać łyżki. Nie wiedziałam co się dzieje, tato spojrzał na mnie ze strachem. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Pobiegłam w mojej piżamie w panterkę, by otworzyć.


 Stanęłam z otwartymi ustami. Matthew z bukietem róż. Tyle ich było, że przysłaniały prawie całą jego twarz. Stał bez słowa. Zamknęłam drzwi i osunęłam się na podłogę. Łzy same zaczęły płynąć. Za chwilę koszulkę miałam wilgotną. Tato siedział przy stole i czekał na rozwój wydarzeń w skupieniu. Usłyszałam jak Matt siada po drugiej stronie i nagle... Zrobił to za co go uwielbiałam, a zarazem gardziłam nim. Dostałam gęsiej skórki. Jego magiczny głos rozkładał mnie na łopatki i nieważne co by zrobił to zakochuję się w nim całym i przebaczam mu wszystkie błędy, a dobór piosenki... Obłęd. Może mogło mi się wydawać, ale były to swoistego rodzaju przeprosiny... Apologize. Śpiewał dla mnie, żeby nie powiedzieć, że do mnie, a każde jego słowo rozpływało się po moim organizmie niczym trucizna. Widziałam oczami wyobraźni jak siedzimy w tej samej pozycji po obu stronach drzwi. 
 - Tato... - szepnęłam, a on od razu zrozumiał. Wstał i poszedł do swojego pokoju. Nie ruszyłam się z miejsca jak zahipnotyzowana. Kiedy chłopak przestał, zawiedziona zastanawiałam się czemu skończył. Wstałam, a on chyba to wyczuł, bo cicho zapukał do drzwi. Otworzyłam, bez chwili namysłu. Znowu stał niewinnie z bukietem róż w ręce.
 - Wiem, że słowo ,, przepraszam " w tej sytuacji będzie bezwartościowe, dlatego przyszedłem tu, żeby zaśpiewać cokolwiek miałoby nastąpić po tym. 
 - Muszę ci przyznać, że przeprosiny... Zresztą nieważne. Po tym co zrobiłeś, wydaję ci się, że twój anielski głos wykonujący piosenkę, którą uwielbiam wszystko naprawi?
 - Co? Co z przeprosinami? Dokończ.
 - Nie mam najmniejszego zamiaru - powiedziałam przygryzając wargę.
 - Nie dasz mi się nawet wytłumaczyć? - dodał zawiedzionym głosem.
 - Po co miałbyś? W końcu i tak nie byliśmy ze sobą, możesz robić co chcesz ze swoim życiem, ale mnie do tego nie wciągaj - odpowiedziałam zdenerwowana. 
 - Po pierwsze, że nie zapytałem się o związek to nie znaczy, że nie traktowałem cię jak dziewczynę, po drugie gdybyś dała mi dojść do słowa i wszystko wyjaśnić nie denerwowałabyś się i nie przygryzałabyś tak seksownie wargi ze stresu.
 - Hah, skąd ta pewność, że zgodziłabym się z tobą być? I nie mam zamiaru bawić się w jakieś wyliczanki. A i nie stresuję się - odrzekłam z pogardą w głosie.
 - Jesteś pełna sprzeczności, wiesz Stephi? Oboje wiemy, że chcesz, żebym tu był, że kochasz jak śpiewam
i, że ja mimo wszystko nadal będę tu stał z tym bukietem do czasu kiedy mi wybaczysz i dokończysz zdanie od którego zaczęłaś.

 - Już nie bądź taki skromny. Jeżeli tak chcesz to sobie stój, mam na to wywalone - prawie krzyknęłam i trzasnęłam drzwi. Miałam gdzieś te jego przeprosiny. Zranił mnie, a zresztą nie mam zamiaru mówić to co chciałam powiedzieć, bo nie chcę pokazać co do niego czuję Śpiewanie w szkole to co innego niż prawdziwe życie. Bez zawahania poszłam do łazienki wziąć prysznic. Wychodząc i oplatając się ręcznikiem byłam pewna, że chłopak już sobie poszedł, znudzony czekaniem. Zajrzałam do pokoju taty, który uciął sobie drzemkę. Zamykając po cichu drzwi nie wierzyłam to co słyszę. Znowu głos. Znowu Matthew. Opleciona tylko i wyłącznie ręcznikiem otworzyłam drzwi, mając nadzieję, że jednak tam go nie będzie. Przeliczyłam się. 
 - O Boże - powiedział i stanął z otwartymi ustami.
 - Czego chcesz? Działasz mi już powoli na nerwy...
 - Yyy... Eee. Chciałem powiedzieć jedno. Ta dziewczyna w piątek, ta blondynka. To moja była. Zerwałem z nią zanim wyjechałem w podróż do twojego miasta. Nie potrafiła sobie z tym poradzić, a kiedy dowiedziała się, że wróciłem i zaczęło mi zależeć na innej wpadła w szał, zaczęła mnie śledzić. Kwestią czasu było to kiedy mnie dopadnie. Niestety kiedy tylko mnie zobaczyła rzuciła się i zaczęła całować, a w tym samym momencie przyszłaś ty. Możesz mi nie wierzyć, ale jeżeli będę musiał przyciągnąć tą szmatę za kudły to to zrobię, żebyś mi przebaczyła.
 Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Jego wersja była na tyle realna, że mogłam w nią uwierzyć, ale nie chciałam się poddać tak łatwo. Spojrzałam na niego i odruchowo przygryzłam wargę. Matt zawadiacko się uśmiechnął:
 - To takie seksowne... - bez żadnego skrępowania przeszedł przez próg. Nie wiedziałam co mam zrobić. Stałam jak wryta. Podszedł, odłożył kwiaty na blat w kuchni i przytulił mnie mocno całując moje ucho i szepcząc.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=W-w3WfgpcGg

 - Przepraszam, że do tego doprowadziłem... - pocałował mnie w policzek, zniżając się do ust. Delikatnie musnął moje wargi i polizał dolną prosząc o dostęp. Od razu rozchyliłam usta, a nasze języki walczyły, jęknęłam. 
 - Co ty sobie wyobrażasz? Kto ci w ogóle pozwolił tu wejść? - oderwałam się od niego. - Myślisz, że jak wciśniesz mi jakąś marną bajeczkę to od razu ci przebaczę? 
 - Nie bądź taka naburmuszona. Oboje wiemy, że przebaczysz, bo wiesz, że nigdy bym cię nie okłamał - nachylił się próbując kolejny raz mnie pocałować, tym razem się nie dałam. Spojrzał na mnie swoimi pięknymi brązowymi oczyma. Znowu przygryzłam wargę.
 - Ohhh. Przestań, błagam.
 - Ale co? - spytałam zaskoczona.
 - Mnie prowokować. Stoisz przede mną tylko w ręczniku, a na dodatek jeszcze te twoje usta. Uważaj, żebym się na ciebie nie rzucił - stanęłam jak wryta, nie wierząc w jego słowa. - Więc jak?
 - Co więc? 
 - Przebaczysz mi, proszę... To nie moja wina, że ta idiotka nie potrafi zapanować nad sobą.
 - OK - odpowiedziałam sucho, nawet na niego nie patrząc.
 - Serio?
 - No taak... - nadal nie utrzymywałam z nim kontaktu wzrokowego. Dotknął mojej brody i pociągnął ją do góry, bym w końcu utonęła w jego spojrzeniu.
 - Więc może teraz mi powiesz o co ci chodziło, że miałem rację z przeprosinami? 
 - Nie mam najmniejszego zamiaru - fuknęłam sarkastycznie.
 - Co powiedziałaś? - udawał, że nie usłyszał.
 - Że ci nie powiem - spojrzałam na swoje stopy. Zrobiło mi się zimno i dostałam gęsiej skórki.
 - Jak wolisz, czyli będę musiał to z ciebie wyciągnąć siłą - powiedział i przybliżył się do mnie na tyle blisko, że czułam jego nierówny oddech. Schylił się, łapiąc mnie i przerzucając przez ramię. Zaczęłam się wiercić, próbując uwolnić się z uścisku. - Gdzie jest twój pokój? - spytał. Nie odpowiedziałam. - No dobra, sam znajdę, jeżeli wolisz, żeby twój tato mnie tutaj zobaczył.
 - Niee. Dobra, to te drzwi na lewo. - otworzył je i od razu usadowił mnie na moim własnym łóżku.

Matthew:
 - Więc? Powiesz mi w końcu? - uśmiechnąłem się.
 - Nie mam zamiaru się powtarzać - odpowiedziała nadal się na mnie nie patrząc. Nie ukrywam, że się zdenerwowałem. Usiadłem obok, a ona się odsunęła. 
 - Oboje wiemy, że zależy ci to dlaczego się odsuwasz? Lubię jak grasz niedostępną, ale to już trochę nudne - spojrzała na mnie. W jej oczach można było doszukać się błyskawic wściekłości. Pocałowałem ją delikatnie w ramie.
 - Czyli dalej uważasz, że mi nie powiesz?
 - Nie.
 - Okeej, sama tego chciałaś - fuknąłem i zacząłem ją łaskotać. Nie potrafiła uspokoić śmiechu. Uwielbiałem to. Kochałem jej szczery uśmiech.
 - Maaaaaaatthew , ha ha no przestań, powiem ci!
 - A więc słucham.
 - No... - zaczęła nieśmiało. - Chciałam tylko powiedzieć, że... No, że głupie słowo ,, przepraszam '' nie odda moich wypłakanych łez w piątek...
 - Płakałaś? - spojrzałem zmartwiony. W sercu poczułem ukłucie. Głupio mi było, że ją zraniłem. Nawet jeżeli to nie była moja wina.
 - A myślisz, że co robiłam, kiedy chłopak na którym mi chooolernie zależy całuje się z inną - zdanie wypłynęło z jej ust i byłem pewien, że zrobiła to nie za bardzo myśląc nad słowami, które wypowiada.
 - Jesteś taka piękna kiedy się złościsz - powiedział i znowu połączyłem nasze wargi. Językiem przesunąłem po jej dolnej wardze, prosząc o dostęp. Po chwili zgodziła się. 
 - To czekaj... Powiedziałeś, że nie byliśmy razem... Więc dlaczego przyszedłeś przeprosić? 
- Nie przekręcaj. Powiedziałem, że nie byliśmy, ale to nie znaczy, że nie traktowałem cię jako moją dziewczynę.
 - A teraz? 
 - A teraz co? 
 - No czy... No wiesz, jesteśmy parą? - zapytała nieśmiało.
 - O ile dostąpię tego zaszczytu, to taak - odpowiedziałem z uśmiechem, po chwili znów ją całując. Wtedy -zrozumiałem jaki mam przy sobie skarb.
__________________________________________________
Miałam napisać ten rozdział wcześniej, ale jakoś nie dopisała mi wena. Mam nadzieję, że się spodoba. ^^ No i oczywiście proszę o szczere komentarze na temat stylistyki, pamiętajcie, że się uczę. :* I tak wgl... to dziękuję, że jesteście.. ;)