wtorek, 23 kwietnia 2013

III

Stephanie:
 Następnego dnia wstałam dość wcześnie. Umyłam się i ogarnęłam dom. Zebrałam część rzeczy, które zabiorę do Nowego Yorku. Około jedenastej przeszłam się do szkoły po papiery, które będzie trzeba  odesłać do Julliarda. Wychodząc z sekretariatu miałam nadzieję, że jeszcze tutaj wrócę, żeby się z wszystkimi pożegnać... Weszłam do mieszkania, gdzie czekał na mnie tato. Uśmiechnął się kiedy tylko mnie zobaczył.
 - Widzę, że byłaś już po dokumenty?
 - Byłam, byłam, trzeba będzie je niedługo odesłać, a tak w ogóle to kiedy odlatujemy?
 - W poniedziałek. Mamy czas, żeby wszystkie formalności pozałatwiać...
 - To dobrze, ja spadam na górę pozbierać rzeczy...

Christopher:
 Usiadłem na kanapie, kiedy Step wchodziła po schodach. Podniosłem z szafki ramkę. Spojrzałem na uśmiechniętą minę Gabrielli. Zdjęcie zostało zrobione o ile pamiętam kilka miesięcy przed... No przed jej śmiercią. Nikt widząc je nie pomyślałby, że jest śmiertelnie chora. Tak za nią tęsknię, muszę teraz radzić sobie sam ze Stephi, Boże dlaczego? Czemu to zrobiłeś?

Stephanie:
 Zbieranie rzeczy z całego domu zabrało mi praktycznie cały dzień. Wieczorem wpadły dziewczyny na ostatnią nockę u mnie. Wszystkie byłyśmy przygaszone, obiecałam im, że pójdę jutro z nimi do szkoły, przynajmniej się ze wszystkimi pożegnam.
 Nazajutrz wstałam z samego ranka, przygotowałam się jakoś do wyjścia, no i pozostało mi tylko czekać na koleżanki. Przyszły przed dziewiątą. Ręce zaczęły mi drżeć. Dobra, trzeba to jakoś zakończyć, bo przecież niedługo zaczynam coś wspaniałego - pomyślałam stojąc przed budynkiem gimnazjum. Łzy naleciały mi do oczu. Nie potrafiłam uwierzyć, że nie będę już tutaj mieszkać, że zostawię to wszystko za sobą, by spełniać marzenia. Przeszłam przez próg. Na korytarzu jak zwykle stało dużo osób, wszyscy spojrzeli na mnie. Jane  pociągnęła mnie za rękę, zaczęłam ryczeć, więc nie zwracałam uwagi co się dzieję. Nagle szczęka mi opadła. Na sali gimnastycznej wisiał transparent: ,,Trzymamy za ciebie kciuki, Stephi! Wracaj jak najszybciej!" Dookoła stało grono pedagogiczne i zbierała się spora grupa uczniów. Nie potrafiłam uwierzyć, że zrobili coś takiego dla mnie. Po chwili podeszła moja wychowawczyni, rzuciła mi się na szyję i również zaczęła płakać.
 - Poczekaj, aż zbierze się większość - szepnęła mi do ucha. Stałam wtulona w przyjaciółki. Nagle dyrektorka zaczęła swoją przemowę:
 - Witam was! Znaleźliśmy się tutaj, gdyż wspaniała uczennica naszej szkoły i wasza koleżanka wyjeżdża. Wyjeżdża, aby spełniać swoje marzenia. Stephanie dostała się do akademii Julliarda w Nowym Yorku. Zorganizowaliśmy to pożegnanie, by ci podziękować i pogratulować. Masz może ochotę coś powiedzieć? Ktoś mnie wypchnął przed szereg, a nauczycielka podeszła do mnie z mikrofonem.
 - Jejku, naprawdę nie potrafię uwierzyć, że to się dzieje, to ja powinnam wam podziękować. W tym tłumie jest mnóstwo osób z którymi się przez te wszystkie lata zżyłam i ciężko mi stąd odchodzić. Przyszłam tu ostatni raz, właśnie po to by się z wami pożegnać, w poniedziałek odlatuję. Będę tęsknić, ale postaram się przyjechać w wolnej chwili.
 - Mamy dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. Popatrz - wychowawczyni powiedziała, wskazując na tort, który właśnie wnosiła kucharka. Ciasto było przeogromne i nie miałam wątpliwości, że dla wszystkich wystarczy. Uśmiechnęłam się.
 - Stephanie, wiemy, że to jest dla ciebie bardzo ciężki etap, ale mogłabyś zaszczycić nas swoim anielskim głosem? Zaśpiewałabyś dla nas cokolwiek? Tak po raz ostatni... - zaproponowała dyrektorka.
 Wiedziałam, że wyjdzie mi to słabo, ale nie chciałam ich zawieść. Drżącym głosem zaczęłam:

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=aNzCDt2eidg

Come on, skinny love, just last the year
Pour a little salt, we were never here
My, my, my, my, my, my, my, my
Staring at the sink of blood and crushed veneer

I told my love to wreck it all
Cut out all the ropes and let me fall
My, my, my, my, my, my, my, my
Right at the moment this order's tall

And I told you to be patient
And I told you to be fine
And I told you to be balanced
And I told you to be kind

And in the morning, I'll be with you
But it will be a different kind
'Cause I'll be holding all the tickets
And you'll be owning all the fines



Nie potrafiłam wyciągnąć ,,góry"  tak jakbym chciała, za bardzo byłam zdenerwowana. Nagle zrobiło mi się słabo, miałam mroczki i nie umiałam oddychać. Poczułam tylko jak ,, odpływam " kiedy wylądowałam na podłodze...

TO BE CONTINUED...

9 komentarzy:

  1. piękne , normalnie brak słów tylko szkoda że zemdlała , biedna dziewczyna , ale i tak to jest super *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. super kiedy nn ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej:* właściwie to przez przypadek natrafiłam na Twój blog lecz gdy to wszystko przeczytałam po prostu zaniemówiłam: ) Tylko ogromnie szkoda mi dziewczyny no ale też nie ma się, co dziwić, tyle wrażeń, wieżę w nią, że da radę i nie ukrywam że liczę na jakiś wątek miłosny no ale Ty wiesz najlepiej jak to ma być : ) z niecierpliwością czekam na następny : )
    P.S. już nie mogę się go doczekać: )

    OdpowiedzUsuń
  4. O LOL. Ten rozdział jest całkiem fajny, choć wątpię czy ktoś przejąłby się jedną uczennicą... Tak czy siak uwielbiam tą piosenkę, masz plusa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli była jedną z najlepszych i dyrektorka sama ją poprosiła o zaśpiewanie, a ta nagle traci przytomność i okazuje się, że jest chora na serce, to naprawdę nie mogła się przejąć.................

      Usuń
    2. Mi chodziło bardziej o przyjęcie ;)

      Usuń
    3. Po pierwsze to nie Polska, więc tam są większe możliwości, po drugie już mówiłam, że Stephi była bardzo dobrą uczennicą, po trzecie, nie było tego w tekście, ale na pomysł przyjęcia wpadły Jane i Danielle, myślałam, że się domyślicie, bo to przecież one ją tak namawiały, żeby z nimi poszła, a po czwarte Stephanie wyjeżdżała z jakiejś dziury do Nowego Yorku, do najbardziej prestiżowej szkoły w USA ( Julliard ) i był to zaszczyt nawet dla dyrektorki.

      Usuń