Stephanie:
Przebudziłam się po godzinie, czułam się już trochę lepiej. W głowie miałam cały czas ten wspaniały głos, chociaż dochodziła do mnie myśl, że to mogło mi się przyśnić... Spojrzałam w bok, tato spał. Nie chciałam go obudzić, więc kiedy szłam do toalety uważałam, żeby go nie dotknąć. Siedziałam przed lustrem jakieś dziesięć minut.
Czytaj z muzyką: https://www.youtube.com/watch?feature=fvwp&v=RGLh138m7sA&NR=1
Kiedy wychodziłam z łazienki nie patrzyłam gdzie idę i przez to wpadłam na kogoś. Straciłam równowagę i upadłam na podłogę. Nade mną stał wysoki chłopak, miał ciemne włosy i brązowe oczy.
- Jezu, sorry mała, już ci pomogę - powiedział i podał mi rękę, kiedy się podniosłam odrzekłam z uśmiechem:
- Nie powiedziałabym, że jestem mała... Dzięki za pomoc.
- Jesteś, jesteś, nie ma sprawy, przecież to moja wina - zarumienił się. Odeszłam na swoje miejsce. Podłączyłam słuchawki i zaczęłam słuchać muzyki, a nieznajomy po kilku minutach przeszedł obok nas i usiadł dwa miejsca za mną.
Po chwili dostałam w głowę zgniecioną w kulkę kartką wyrwaną z notesu. Podskoczyłam z wrażenia i rozłożyłam ją na kolanach:
,, Nie mamy jak ze sobą pogadać, więc jeżeli chcesz się poznać bliżej napisz na mój numer 531 433 012 jak wylądujemy i jeszcze raz przepraszam za ten wypadek przed toaletą. :* " Uśmiechnęłam się do siebie i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Zapisałam ten numer w kontaktach.
Nie spodziewałam się, że poznam kogokolwiek w samolocie no, ale życie płata wiele niespodzianek. Tato obudził się kilka minut przed samym końcem lotu. Wychodząc z samolotu uśmiechnęłam się do nowo poznanego kolegi. Ojciec zadzwonił po taxi, która przyjechała po chwili, więc nie miałam okazji pogadać z chłopakiem, ale pozostało mi mieć nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. W drodze do nowego mieszkania przypomniał mi się ten magiczny śpiew. Jechaliśmy przez ,,serce" NY, mimo, że było chłodno ja otworzyłam okno, by nacieszyć się tym widokiem. Ulice przepełnione tłumem, pełno kolorowych ekranów, a to znów na chodniku siedział jakiś mężczyzna z gitarą i przygrywał akordy. To miejsce było całkiem inne, różniło się praktycznie pod każdym względem od mojego rodzinnego miasta. Samochód zatrzymał się przed wieżowcem. Wysiedliśmy, od razu dostałam gęsiej skórki, bagaże wtargaliśmy do windy w budynku. Wjechaliśmy na ósme piętro, tato zaprowadził mnie pod właściwe drzwi. Oniemiałam wchodząc do środka. Mieszkanie wyglądało na drogie, nie sądziłam, że stać nas na to. Chris uśmiechnął się i wskazał mój pokój, cały miętowy, na środku stało białe łóżko, na ścianach wisiało kilka obrazków, a za drzwiami stała jasna garderoba. Od razu zaczęłam się rozpakowywać. Zdjęcia mamy i przyjaciół wylądowały na półeczce przy łóżku, a ubrania do szafy. Dopiero teraz zobaczyłam jak ich mam mało. Zaśmiałam się. Tato poszedł kupić coś do jedzenia, a ja pobiegłam zadzwonić do nieznajomego.
- Słucham? - dobiegł mnie głos ze słuchawki.
- Tutaj dziewczyna z samolotu.
- O, fajnie, że dzwonisz. Z tego wszystkiego zapomniałem się spytać jak masz na imię?
- Jestem Stephanie, a ty?
- Matthew.
- Jak tam?
- Ano całkiem, rozpakowałem rzeczy, a teraz siedzę na twitterze i facebook'u. A u ciebie?
- Ja też już wszystko ogarnęłam, czekam, aż ojciec przyniesie coś do jedzenia i może pójdę zobaczyć miasto.
- Wiesz co? Może pójdziemy razem? Mogę pokazać ci kilka naprawdę fajnych miejscówek.
- Chętnie, to może za godzinkę? Przyszedłbyś po mnie? Mieszkam w wieżowcu naprzeciwko takiej dużej restauracji sushi i takiego różowego butiku z ubraniami.
- Taki szarawy, z niebieskim dachem?
- Dokładnie ten.
- Chyba wiem gdzie to... Jak coś to jeszcze zadzwonię. To do zobaczenia - rozłączył się. Nie sądziłam, że już pierwszego dnia kogoś poznam, a jednak...
Matthew trafił na miejsce przed czasem. Spędziliśmy dwie godziny na spacerze. Bardzo fajnie mi się z nim rozmawiało, dowiedziałam się, że pochodzi z Nowego Yorku, a w moim mieście był przejazdem. Przytuliliśmy się na pożegnanie, a ja wróciłam rozpromieniona do domu... Zjadłam coś na szybko, zajrzałam jeszcze do sypialni taty. Już spał. Pocałowałam go w policzek i po cichu wyszłam z pokoju. Sama wyczerpana położyłam się do łóżka. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że jutro już będę miała pierwsze lekcje w Julliard'dzie. Zasnęłam cały czas myśląc o piosence z samolotu...
___________________________________________________
Kolejny rozdział za nami, mam nadzieję, że się spodoba. ;)
świetne odpowiadania! :)
OdpowiedzUsuń:*
Usuńswietnie piszesz, az sie jest ciekawym co bd dalej♥
OdpowiedzUsuńzapr na moje opowiadanie o chlopakach z 1d. mile widziane komentarze, ktore daja mi motywacje i przede wszystkim sile do dalszego pisania
www.one-direction-1d-stories.blogspot.com
@Zuzanna25158956 informuj mnie o nowych wpisachh pliss:D ♥
Wystarczy dodać siebie do obserwujących, a wszystko będziesz miała na kokpicie blogera. :*
Usuńbomba... świetne.. jednym slowem zajebiste ♥ kc ♥
OdpowiedzUsuńdziękuję, kc. :*
UsuńTo niemożliwe,przecież nikt nie może tak świetnie pisać.
OdpowiedzUsuńNa serio świetne opowiadanie i ogólnie to jak piszesz jest świetne,wszystko jest po prostu niesamowite *.*
Ale przecież ja nie piszę jakoś cudownie... :o Nie wiem czemu tak sądzicie... :) Ale dziękuję, bardzo mi to schlebia. :*
UsuńOpowiadanie spoko, ale Miley??
OdpowiedzUsuńZaczęłaś mnie irytować, bo w końcu... TO JEST MOJE OPOWIADANIE I MOJA WIZJA CZY TWOJA, BO NIE ROZUMIEM? :)
UsuńW końcu :D To był test kiedy w końcu postawisz się hejtom ;) Blog spoko. Chciałam przetestować czy przejmujesz się bezsensowną krytyką ;)
UsuńNie zaprzeczę, że trochę denerwowało mnie odpowiadanie na te wszystkie według mnie bezpodstawne komentarze, ale spoko. :) Zapraszam częściej. :*
Usuń