Stephanie:
Obudziłam się. Spojrzałam za okno - padał deszcz. Kiedy zobaczyłam, która godzina od razu się zerwałam, była już dziesiąta. Czemu zaspałam? Przecież tato miał mnie obudzić... Zeszłam po schodach wołając go:
- Słucham Step? - stał w kuchni.
- Czemu mnie nie obudziłeś?
- No, bo tak słodko spałaś - powiedział. - A do tego dzisiaj musimy jechać na miasto kupić ci jakieś ubrania...
Ahh no tak... Usiadłam i porwałam kanapkę z talerza na stole. Christoper - bo tak nazywał się mój ojciec był lekko zestresowany, ręce mu drżały... Wiedziałam dlaczego... Przecież tak dawno nigdzie nie byliśmy we dwójkę... Pochłonęłam trzy kromki i pobiegłam do łazienki. Musiałam się umyć, ubrać, pomalować i zrobić coś z włosami - dzień jak co dzień.
Kiedy już byłam gotowa było kilka minut przed jedenastą, tato zabrał klucze z szafki i w pośpiechu wyszliśmy przed dom gdzie stał samochód. Pomknęliśmy przez ulewę i wsiedliśmy. Odjechaliśmy. Mknęliśmy przez szare ulice. Podróż trwała jakieś dwadzieścia minut, nareszcie dotarliśmy do największego centrum handlowego w naszym mieście. Znaleźliśmy miejsce parkingowe i szybko wybiegliśmy. Mimo, że droga do wejścia była zasadniczo krótka to i tak strasznie zmokliśmy. Zakupy trwały ponad trzy godziny. Uwielbiałam ten zapach nowych rzeczy i nastrój panujący w sklepach. Kupiłam sporo jesiennych i zimowych rzeczy... Najbardziej byłam zadowolona chyba z butów - z kożuszkiem, na koturnie, czarne. Strasznie mi się spodobały. Potem poszliśmy na kawę i ciastko do mojej ulubionej cukierni.
Kiedy wyszliśmy z centrum deszcz ustał, nawet gdzieniegdzie z chmur jaśniało słoneczko. Dobrze... Jesienna pogoda zawsze mnie dobija...
Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=J3UjJ4wKLkg
Na popołudnie umówiłam się z Jane i Danielle u mnie. Kobiecy wieczór i te sprawy... Dziewczyny przyszły przed piątą. Rozsiadłyśmy się w moim pokoju, na łóżku, malowałam Dan paznokcie, kiedy usłyszałam jak ojciec otwiera drzwi. Krótka rozmowa, rozrywanie papieru i dźwięk jakby ktoś skoczył z radości, ale kto? Chris? Niemożliwe. Może mi się przesłyszało, chociaż dziewczyny też miały dziwne miny... Skupiłam się na lakierze, ale po chwili do sypialni wpadł tato:
- Stephanie! - krzyknął, rzucił się na mnie, przytulił i podniósł z łóżka. Czułam się jakbym znowu była małą dziewczynką. Nie wiedziałam co się dzieje. Nareszcie postawił mnie na ziemię...
- Pamiętasz jak pokazywałaś mi ogłoszenie naboru do Julliarda? Jak ci na tym zależało? Twoje marzenie wyjazdu do Nowego Yorku?
- Noo, całkiem niedawno to było nawet, półtora miesiąca temu? - zaśmiałam się.
- Wysłałem do nich twoje nagranie, twoją piosenkę... A dzisiaj przyszedł kurier. Odbiór do rąk własnych. Odpowiedź z NY.
- Naprawdę? - zaczęłam piszczeć ze szczęścia... - I co? Przyjęli mnie?
- Sama zobacz - powiedział i podał mi już otwartą liliową kopertę. Dłonie zaczęły mi drżeć. Z sercem w gardle zajrzałam do środka...
TO BE CONTINUED...
____________________________________________________
No, więc hej! Mój pierwszy blog i pierwszy rozdział! Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustów i będziecie wpadać częściej. :) Jeżeli się spodobało to miło by było gdybyście zostawili jakiś ślad... :)
Jesteś świetna!!!! :)) Super jakbyś wydała całą taka książkę bo to jest naprawdę super jak na początek :))
OdpowiedzUsuńJezus, jakie to miłe. :O Nie ma szans na książkę, bo to jest stanowczo za słabe pod wszystkimi względami, ale mimo wszystko dziękuję. :*
Usuńoo matko tak super sie czyta :)
OdpowiedzUsuńw wolnej chwili zapraszam do mnie,a ja zabieram sie za nastepne rozdzialy :)
http://neversayneverrrrrr.blogspot.com/
Jesteś naprawde dobra, wciągnęła mnie twoja opowieść, oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Estrella :*