piątek, 26 kwietnia 2013

VI

Stephanie:
 Rano obudził mnie budzik. Ciężko było mi wstać z łóżka no, ale musiałam. Przygotowałam się i już o ósmej byłam gotowa, pierwsza lekcja rozpoczynała się dopiero o dziewiątej. Wyszłam razem z tatą, po dziesięciu minutach musieliśmy się rozdzielić. Ja poszłam w swoim kierunku, a Chris w stronę biurowca gdzie ma rozpocząć nową pracę. Długo zajęło mi szukanie akademii i nie obyło się bez zapytania przechodniów. Szukałam sali gdzie mieli mnie przydzielić do odpowiedniej klasy.

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=DZlgcv28LrM

 Kiedy stanęłam przed klasą było kilka minut przed dziewiątą. Trochę po czasie na miejsce przybył profesor - Robert Edwards, tak się bynajmniej przedstawił. Na sali byłam tylko ja. Okazało się, że uczniowie przychodzą osobno, a dla każdego jest wyznaczony czas, by pokazać to co potrafi, potem przydziela się ich do różnych grup. Nauczyciel poprosił mnie o zaśpiewanie jakiejkolwiek piosenki. Musiałam się chwilę namyśleć. Trochę to trwało, ale w końcu zaśpiewałam jedną z moich ulubionych piosenek. Starałam się nie denerwować, chociaż w tamtym momencie wydawało się to nierealne. Próbowałam wykorzystać walory swojego głosu. Wszystko szło tak płynnie, bez problemów, no oprócz drżących rąk. Po kilku wersach skończyłam i czekałam na reakcję z zapartym tchem.
 - Nie sądziłem... Nie wierzyłem, że kiedykolwiek do naszej szkoły przyjmą kogoś takiego jak ty.
 - Słucham? Coś nie tak? Nie podobało się? - spytałam zdołowana.
 - Chodzi mi tylko, że w naszej akademii uczymy osoby utalentowane.
 - No to może ja sobie pójdę?
 - Daj mi skończyć. I właśnie w tym problem, my ich uczymy, bo nie znają własnej drogi, czegoś im jeszcze brakuje, by zostać gwiazdą... No, więc po co ty tutaj, skoro... - szczęka mi opadła, nie wiedziałam, że jestem, aż tak tragiczna. - skoro ty już jesteś idealna. Masz świetną barwę, która nie potrzebuje żadnych zajęć, styl masz też całkiem sceniczny no i drogę chyba już obrałaś... - zaniemówiłam. Mężczyzna zaśmiał się, wstał z krzesła i zaczął bić mi brawo. Oniemiałam z wrażenia, łza spłynęła po moim policzku,  podeszłam do nauczyciela i mocno go przytuliłam. Nie potrafiłam uwierzyć we własne szczęście. Zostałam przydzielona do grupy wokalnej, do najbardziej ,,utalentowanych", a jeszcze przed chwilą stałam przerażona, myśląc, że już pierwszego dnia mnie wyrzucą. Wyszłam z sali z uśmiechem. Na korytarzu było pełno ludzi. Pewnie czekają na własne zajęcia...

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=FQ3slUz7Jo8

To niemożliwe... Znowu ten głos. Ten sam, ten sam co w samolocie. Cudowny, idealny, pełen emocji. Tym razem to nie mógł być sen, tylko skąd dochodzi? Kto tak pięknie śpiewa? Zaczęłam biegać od sali do sali, a poszukiwanie było żmudną pracą, bo ciężko było się przez wszystkich przepchać. Już wiem. To sala prób, tam gdzie profesor Edwards sprawdza nowych. Przepychałam się jak mogłam, wpadłam z zadyszką do klasy. Niestety. Nikogo już tam nie zastałam. Musieli wyjść drugimi drzwiami...
_________________________________________________
Mam nadzieję, że kolejny rozdział spodoba się jak poprzednie i zachęcam do komentowania. :)

2 komentarze:

  1. O BOŻE BOŻE BOŻE BOŻENKO *-* jednym słowem zajebiste ! ♥ KC ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj nie ma żadnej Bożenki XD Dziękuuuuuuuuję. :*

      Usuń