sobota, 27 kwietnia 2013

VII

Stephanie: 
 Kolejnego dnia mieliśmy pierwsze zajęcia wokalne z profesorem Edwardsem. Tylko pierwszoklasiści.
Miałam nadzieję, że dowiem się w końcu kto tak pięknie śpiewał w samolocie i w sali prób. Trochę się spóźniłam i wpadłam zdyszana do klasy kilka minut po dziewiątej. Od progu zaczęłam przepraszać. Nagle zamilkłam. Przy biurku stał nie kto inny jak Matthew. Szczęka mi opadła, czemu mi nie powiedział, że przyjęto go do tej samej szkoły? Zarumieniłam się, nawet nie zwracałam uwagi na to co mówi nauczyciel.
Rozejrzałam się po klasie. Trzy dziewczyny i trzech chłopaków nie licząc Matthew. Nic specjalnego. 

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=Ur4bkx2Hg3A&NR=1&feature=endscreen

 Pan Robert zaskoczył nas nowatorskim pomysłem. Dobrał nas w pary i kazał zaśpiewać. Porozdawał wszystkim kartki. Niestety, a może i stety przydzielono mnie do pary z Matt'em. Obraziłam się na niego za to, że o niczym mi nie powiedział, nawet na niego nie raczyłam spojrzeć, on też nie był skory do rozmowy. Mieliśmy wystąpić na końcu. Kiedy inni śpiewali nie mogłam się nadziwić i zastanawiałam się co ja tu robię, pośród tych ludzi z głosami jak dzwony. 
 Przyszedł czas i na nas... Stanęliśmy na środku sali, spojrzałam na resztę uczniów z uśmiechem i zaczęłam:

It feels like we've been out at sea
So back and forth that's how it's seems
Whoa and when I want to talk You say to me
That if it's meant to be, it will be
So crazy in this thing we call love
The love that we got that we just can't give up
I'm reaching out for you 
Tell me out here in the water and I


Potem część Matt'a. Kiedy zaczął nie potrafiłam uwierzyć... To był on. Wtedy. Na pokładzie samolotu, w
tej sali, ten niebiański głos, należał do niego. Łzy same ściekały po moich policzkach. Tak czekałam, żeby dowiedzieć się kim jest ten ktoś, ale nigdy nie spodziewałabym się, że już go znam. W klasie zrobiło się zamieszanie - nikt nie rozumiał skąd ten płacz. Matthew podszedł do mnie, wziął moją rękę i położył delikatnie na swojej klatce piersiowej. Czułam jak szybko bije mu serce. Spojrzałam w jego głębokie, 
brązowe oczy. Znowu wróciły moje myśli o mamie, o chorobie... Czy to właśnie jest ten dar? Ta pomoc od niej? ,,Nie wytrzymam dłużej w tej sali!" - pomyślałam. Pobiegłam do drzwi, ale były zamknięte. Ze zdenerwowania osunęłam się po ścianie i usiadłam na podłodze Wzrok wszystkich skierowany był na mnie. Chłopak zwrócił się do mnie. Nadal śpiewał, klęknął przy mnie i podał mi rękę. Nie potrafiłam się sprzeciwić. Podniósł mnie. Dałam sobie spokój z klamką. Znowu wziął mnie za dłoń i przyciągnął do siebie, przytulił. Byłam bezradna wobec jego czułych gestów. Czułam jak przeszywa mnie swoim głosem od środka. Każde słowo było skierowane wprost do mnie. Tylko i wyłącznie do mojej osoby. Jego dźwięki były tak płynne, idealne, wręcz nierealne. Nie zwracałam uwagi na zdziwione miny uczniów czy nauczyciela. Wróciliśmy oboje na środek, nadal wpatrując się w siebie. Usiadłam na jednej z ławek. Podniosłam kartkę z tekstem z ziemi i kiedy skończył swoją zwrotkę resztę zaśpiewaliśmy razem. 
Nasze głosy idealnie zlewały się w jeden. Były dopracowane, a każde zdanie płynęło z serca. 

I'm overboard (overboard)
And I need your love
Pull me up (Pull me up)
I can't swim on my own
It's to much (It's to much)
Feels like I'm drowning without your love
So throw yourself out to me
My life saver

It's supposed to be some give and take I know
Your only taking and not given any more
So what will I do? (So what will I do?)
Cause I still love you. (Still love you Baby)
You're the only one who can save me


I'm overboard
And I need your love
Pull me up (Pull me up)
I can't swim on my own
It's to much (It's to much)
Feels like I'm drowning (I'm drowning baby I'm drowning) without your love
So throw yourself out to me (Can't swim)
My life saver
Life saver
Oh life saver
My life saver
(It's crazy, crazy crazy, yeah) Life saver
Oh life saver
Oh life saver
Oh life saver
Oh life saver


Skończyliśmy, Matt nagle podszedł bliżej i pocałował mnie w usta. Nie sprzeciwiałam się. To była magiczna chwila, gdyby szczęście potrafiło latać to ja w tamtym momencie zrobiłabym dziurę w suficie.
Robert i uczniowie wstali z krzeseł, zaczęli bić brawo. Profesor podszedł do nas i pogratulował wrażliwości i uczuć, które razem pokazujemy na scenie. Nagle zadzwonił dzwonek. Wybiegłam z sali...

TO BE CONTINUED...
______________________________________
Jeżeli się spodobało to zachęcam pozostawienia po sobie śladu. :* 

2 komentarze: